Wiadomości z Rudy Śląskiej

Hokej wymaga charakteru - wywiad z Jerzym Soberą, prezesem ZTH Zryw Ruda Śląska

  • Dodano: 2014-04-16 21:00, aktualizacja: 2015-10-01 14:04

O różnorakich aspektach funkcjonowania ZTH „Zrywu” Ruda Śląska, ogólnej specyfice hokeja na lodzie oraz szkoleniu młodzieży w tej dyscyplinie sportu rozmawialiśmy z olimpijczykiem z Albertville, prezesem oraz zarazem trenerem orzegowskiego klubu, Jerzym Soberą

Na początek chciałbym zapytać Pana, jak to jest właściwie tworzyć klub hokejowy w mieście, które nie ma tradycji w tej dyscyplinie sportu.


Z tego, co wiem, to były kiedyś grupy łyżwiarzy i hokeistów – nie tylko w Orzegowie, również w Bielszowicach. Ale jeśli chodzi o nasz klub, to było w tym trochę przypadku. Obowiązki zawodowe sprawiły, że trafiłem właśnie do Orzegowa. Pomysł zrodził się na bazie tego, że widziałem wielu chłopców latających z kijami, czy na łyżwach, czy w butach. Zaczęło się od zabaw w hokeju na lodzie. Tworzyły się grupy w różnych kategoriach wiekowych. Udało mi się swoimi drogami zdobyć trochę używanego sprzętu, ale także stroje. Kolejnym krokiem było powstanie lodowiska w formie, w której jest ono obecnie. W tej kwestii również użyłem swoich „kanałów” przy różnego rodzaju negocjacjach. Naciskałem na powstanie tego obiektu, wskazywałem na rosnącą popularność „białych orlików”.  Pomysł trafił do Urzędu Miasta, do Prezydenta, do Rady Miasta – dzięki temu lodowisko funkcjonuje.


A czemu klub powstał akurat pod nazwą „Zrywu”? Przez kilkanaście lat funkcjonował w Orzegowie tak nazywający się zespół piłkarski.


Tak jak Pan zauważył, „Zryw” kojarzy się okolicznym mieszkańcom z sekcją piłki nożnej. Chciałem nawiązać nieco do tradycji sportowej w orzegowskiej dzielnicy. Nie chciałem kaprysić, nie szukałem popularnego obecnie zagranicznego nazewnictwa. Postawiłem na polską nazwę, która kojarzy się z regionem, jest krótka i charakterystyczna.


Dotknęły Pana  jakieś szczególne procedury, dotyczące prawa do korzystania z nazwy „Zryw”? Czy kwestia ta uzależniona była od czyjejś zgody, pozwolenia?


Na szczęście nie. Studiowałem nawet dokładnie historię naszych „poprzedników” – tak się złożyło, że forma organizacyjna funkcjonującego tutaj przed laty klubu piłkarskiego była bardzo licha. Ciężko było znaleźć jakiekolwiek dokumenty orzekające na jakiej bazie, podstawie prawnej funkcjonował niegdyś „Zryw”.


Proszę opowiedzieć zatem, jak klub funkcjonuje obecnie. Ilu graczy stowarzyszonych jest obecnie w „Zrywie”? W jakich rozgrywkach biorą oni udział?


W tej chwili mamy obecnie około 50 młodych zawodników. Najstarsi, pochodzący z naboru w 2008 roku, mają obecnie po 15 lat (rocznik 1999). Zostało ich niewielu –zaledwie siedmiu chłopców. Niestety, z powodu obowiązujących norm ilościowych nie jesteśmy w stanie złożyć z nich drużyny. Wypożyczamy ich wobec tego do lokalnych rywali, do Katowic, bądź Bytomia. Jest to grupa młodzików. Kolejny, niższy szczebel to drużyna żaków starszych. Występują oni w regularnych rozgrywkach, w ramach Śląskiej Ligi Żaka Starszego. O dziwo, biorą w nich udział zespoły również spoza naszego regionu. Mamy też grupę mini hokeja. Uczęszczają do niej dzieciaki z rocznika 2004 i  młodsi. Wszystko zatem funkcjonuje w obrębie trzech kategorii.


A jak liczny jest sztab trenerski?


Koordynacja całości działań szkoleniowych w „Zrywie” spoczywa na moich barkach. Mam decydujący głos w kwestiach, które wpływają na formę funkcjonowania klubu. Oprócz mnie zatrudnieni są jeszcze dwaj inni trenerzy.  Współpracujemy jednak w różnych porach roku z innymi specjalistami. Nie ograniczamy się bowiem tylko do specjalistycznego treningu hokejowego. Bierzemy udział w ćwiczeniach fitness, w aerobiku,  treningu funkcjonalnym. Mamy również odrębnego trenera dla bramkarzy.


Gdzie i w jakiej formie prowadzony jest nabór do „Zrywu”? Czy współpracujecie Państwo w tym zakresie ze szkołami?


Z racji tego, że lodowisko uruchamiane jest na przełomie listopada-grudnia, nabór rozpoczyna się właśnie wtedy. Wówczas zgłaszają się do nas pierwsze grupy dzieciaków. W zasadzie nie istnieje dolna granica wieku młodych adeptów hokeja. Obowiązuje tylko górny limit – nie przyjmujemy zazwyczaj dzieci powyżej 10 roku życia. Choć może „nie przyjmujemy” to zbyt daleko idące sformułowanie. Jeżeli dzieciak jest sprawny, potrafi nieźle jeździć na łyżwach, to może mieć nawet 11-12 lat. Osoby, które do tego momentu życia nie rozpoczną treningów hokejowych nie mają w zasadzie większych szans na odniesienie sukcesu w tym sporcie.


Co do formy rekrutacji – najczęściej jest to akcja plakatowania, poprzez rodziców i znajomych. Współpracujemy ze Szkołą Podstawową nr 40.  Prowadzimy tam już drugi sezon naukę jazdy na łyżwach dla klas 1-3. Ten projekt jak najbardziej okazał się sukcesem. Kilkoro dzieci pozyskaliśmy dzięki temu do grupy mini hokejowej. Od najbliższego roku szkolnego, czyli od września, prawdopodobnie współpracować będziemy z Gimnazjum nr 4. Być może uda nam się otworzyć tam klasę sportową, wspólnie z zapaśnikami.


Czy nie jest czasem tak, że pewien stereotyp, który przedstawia hokej na lodzie jako sport kontuzjogenny i brutalny, skutecznie odstrasza rodziców przed zapisaniem dzieci na takie zajęcia?


Po raz kolejny muszę takie wyobrażenie zdementować – hokej wcale nie jest tak bardzo kontuzjogenną dyscypliną! U nas, przez siedem lat funkcjonowania, nie przydarzyła się dotychczas żadna, poważna kontuzja.


Ale nie da się ukryć, że hokej to gra bardzo kontaktowa, ryzykowna.


Owszem. Sprzęt ochronny aktualnie jest jednak na bardzo wysokim poziomie. Można zatem powiedzieć, że hokej coraz mniej boli. Jest to twarda gra – bez charakteru i zawziętości młody człowiek sobie nie poradzi. Mimo wszystko, nie jest to sport tak urazowy jak np. piłka ręczna, rugby. Bardzo rzadko zdarzają się u nas skomplikowane kontuzje.


A bijatyki?


Bijatyki są elementem widowiska, ale głównie w NHL. W Europie rzadko spotykamy tego typu zjawiska. Wiemy, że w USA sport to coś więcej niż same zmagania zawodników, tam liczy się show. Mamy zresztą pewne doświadczenia z naszym Krzyśkiem Oliwą, hokeistą, który zdobył Puchar Stanleya, będąc „ochroniarzem” wielu wybitnych gwiazd NHL.


Jak wygląda kwestia przepływu młodych zawodników między „Zrywem”, a lokalną konkurencją? Czy utalentowani hokeiści z różnych kategorii wiekowej są podbierani przez bardziej renomowanych rywali z okolicy?


W tej chwili jeszcze czegoś takiego nie obserwuję. W najstarszej grupie wiekowej zmuszeni jesteśmy wypożyczać graczy do Polonii Bytom i GKS-u Katowice. Generalnie mam bardzo dobre relacje ze wszystkimi klubami w okolicy. Jeżeli wyczuję, że nasz gracz, z racji pewnych ograniczeń infrastrukturalnych, czy sprzętowych, zatrzyma się w rozwoju sportowym, sam będę zabiegał o to, aby zmienił on otoczenie, aby podnosił swoje umiejętności w innym zespole.


Chciałbym poruszyć też kwestię Pańskich dokonań jako zawodnika. Czy fakt, że był Pan olimpijczykiem w Albertville jakoś szczególnie oddziałuje na wyobraźnię młodych adeptów hokeja w „Zrywie”? Opowiada Pan zapewne przecież w szatni różne historie i anegdoty związane z Pana karierą.


Może zabrzmi to nieskromnie, ale dzięki temu posiadam autorytet wśród moich podopiecznych. Ten mój bagaż doświadczeń bardzo pomaga w pracy. Chłopcy wiedzą i czują, że nie wziąłem się znikąd. Zdają sobie sprawę, że w Albertville nie znalazłem się przypadkowo – udział w igrzyskach olimpijskich nie jest przecież zarezerwowany dla każdego sportowca. Zawsze staram się doradzać swoim zawodnikom, także w kwestiach mentalnych. Uczulam na to, że hokej wymaga ciężkiej, nieustannej pracy i nie ma drogi na skróty.


Proszę powiedzieć jak wygląda struktura finansowa „Zrywu”? Co jest źródłem dochodu klubu? Pomoc miasta, sponsorzy, składki?


Siłą napędową jest oczywiście Urząd Miasta – udział w konkursach, grantach. Składa się to na 70% naszego budżetu. Następnie oczywiście środki od potencjalnych sponsorów. Wspierają nas również rodzice. Nie w formie składek, ponieważ takich nie prowadzimy, ale dorzucają się np. do wyjazdów na treningi, obozów, akcji szkoleniowych prowadzonych w okresie letnich. Zatem rozbijając całość na czynniki pierwsze, mogę przedstawić to w następującej proporcji – 70%  władze miasta, 15% rodzice, 15%  sponsorzy.


Częstym zjawiskiem wśród trenujących różnorakie sporty młodych ludzi są nadambitni rodzice, którzy przez swą nadmierną ingerencję w poczynania swych dzieci, robią im sporą krzywdę. Czy Pan w swojej karierze trenerskiej spotkał się z takimi sytuacjami? Co Pan wówczas robił?


Spotykam się z tym na co dzień, ale nie w naszym klubie. Mamy z tym spokój – panuje u nas rodzinna atmosfera, dużo ze sobą rozmawiamy. Oczywiście istnieje węższa grupa rodziców, z którą rozmawiamy bardzo często i staramy się na bieżąco przekazywać informacje na temat ich pociech. Zwracamy uwagę na to, aby nie zwracać największej uwagi na klasyfikacje, aby nie wywierać niepotrzebnej presji na młodych. Na ten moment mają oni się przede wszystkim bawić sportem.


W Rudzie Śląskiej duża część drużyn reprezentujących sporty drużynowe nie funkcjonuje należycie, podupada. Czy nie boi się Pan, że ekipę „Zrywu” po jakimś czasie również dopadnie marazm?


W naszych planach nie ma zamysłu, aby stworzyć drużynę seniorów. Chcemy szkolić dzieci. Zdaję sobie sprawę, że w związku z tym stracimy w pewnym momencie swojego rozwoju sportowego niejednego zdolnego gracza. Korzyść będzie jednak taka, że w przypadku jego sukcesu, będziemy mieli naszego wychowanka w szeregach utytułowanego klubu, a być może nawet reprezentacji.


Nie obawia się Pan tego, że funkcjonując tylko i wyłącznie na szczeblu młodzieżowym, skazuje Pan „Zryw” na marginalizację? Z tego powodu orzegowska ekipa może być postrzegana jako mały, niepoważny, niewiele znaczący klubik.


Wie Pan, jestem osobą, która angażując się w dany projekt, wymaga, aby było to coś z prawdziwego zdarzenia. Nie chciałbym, żeby „Zryw” był klubem amatorskim, błąkającym się po drugich, trzecich ligach. Prowadzenie seniorów z prawdziwego zdarzenie jest u nas raczej niemożliwe, z uwagi na finanse, infrastrukturę i innego rodzaju ograniczenia. Skupiamy się zatem na młodzieży, mając nadzieję, że o naszych wychowankach nieraz jeszcze usłyszymy w przyszłości.
 

Komentarze (6)    dodaj »

  • Marian

    Lubię oglądać w telewizji. Szkoda, że Pan Jurek nie planuje drużyny seniorów, bo chętnie bym pooglądał te zmagania na żywo. Mimo wszystko życzę powodzenia, bo tego typu praca z młodzieżą ma ogromną wartość

  • Andrzej

    Jurek tylko tak dalej !

  • gryjta

    jaaa ty chopie mosz richtich tyn charakter, do piwska i flaszki w budzie!

  • drużyna

    proze o poprawe nazwy klubu RTH ZRYW Rudzkie Towarzystwo Hokejowe

  • Józek

    Seniorów to mamy już dość. Opłacamy i utrzymujemy dorosłych ludzi, którzy trenując po ośmio-godzinnych obowiązkach zawodowych, powinni to robić z oczywistej przyjemności i w ramach relaksu. Jakości pracy w tym nie ma żadnej! Szkolmy dzieci i młodzież, bo w nich nadzieja!

  • Zosia

    Szkoda, że pan Jerzy nie myśli o seniorach. Może wychowałby od samego początku kolejnego olimpijczyka ;) Ale i tak popieram inicjatywę! Dobrze, że dzieciaki mają szeroki wybór tego jaki sport chcą uprawiać, miasto oraz tacy ludzie jak pan Jurek dają im taką możliwość :)

Dodaj komentarz

chcę otrzymać bezpłatny newsletter portalu RudaSlaska.com.pl.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Wydawca portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Czytaj również