Wiadomości z Rudy Śląskiej

Zauważyłem istny boom na tatuaże - Robert Cholewa

  • Dodano: 2013-09-18 14:30, aktualizacja: 2015-10-01 13:46
Rozmawiamy z Robertem Cholewą, właścicielem studia tatuażu "Angel".
 
 
Proszę opowiedzieć o swojej działalności.
Robert Cholewa: Studio tatuażu „Angel” działa od 2000 roku. Ja tatuuję już od około piętnastu lat.
 
 
Skąd taki pomysł na działalność?
R.C.: Wynika on z pasji. Od najmłodszych lat zajmowałem się rysunkiem. Najpierw były to okładki płyt metalowych, gdyż byłem fanem tej muzyki, następnie to rysowanie przeniosło się na skórę kolegów. Tym sposobem z rysowania powstała pasja tatuowania. W szkole zamiast uważać na lekcjach siadałem w tylnej ławce i rysowałem okładki Slayera, Metallici poprawa czy Iron Maiden. Tak to się mniej więcej zaczęło. Później zbierałem zdjęcia tatuaży z różnorodnych gazet, rysowałem ich projekty, aż w końcu zacząłem przenosić to na skórę.
 
 
Czy to dobry sposób na życie?
R.C.: Nie narzekam. 
 
 
Czy tatuażysta jest artystą, czy może rzemieślnikiem?
R.C.: Wydaje mi się, że jedno i drugie. Aby robić tatuaże trzeba mieć w sobie choć trochę artystycznej duszy. Tym bardziej kiedy malujemy coś z głowy. Z drugiej strony, bez rzemieślniczych rąk, całość może skończyć się tylko na artystycznych wizjach. 
 
 
Jak wyglądały Twoje pierwsze próby?
R.C.: Ćwiczyłem na kolegach w piwnicy [śmiech].
 
 
I jak to wychodziło?
R.C.: O Jezus Maria! Strasznie to wyglądało. To były próby wykonywane przy pomocy amatorskiej maszynki. Teraz oczywiście wszystko wygląda już zupełnie inaczej. [śmiech]
 
 
Czy koledzy nie mieli Ci  za złe tych prób?
R.C.: Nie mieli, i nadal nie mają. 
 
 
Ale można poprawić takie wczesne tatuaże?
R.C.: Oczywiście. Większość z tych moich prób już dawno poprawiłem.
 
 
Kto jest klientem studia?
R.C.: Odwiedzają mnie bardzo różne osoby. Od około 18 roku życia do..., raczej  już nie określę górnej granicy. Zatarła się. Ponadto pojawia się u mnie szeroki wachlarz ludzi. Od ucznia, przez nauczyciela, robotnika, lekarza, aż po celnika. Obecnie tatuaże stały się już bardziej modne i coraz większe grono osób zagląda do mojego studia. 
 
 
Jakie wzory wybierają klienci?
R.C.: Obecnie panuje moda na napisy. Często są to życiowe motta w języku łacińskim. Przed momentem robiłem tekst „życie to walka”. Kolega umieścił go sobie pod czaszką, z której oczodołów wychodzą lufy pistoletów.
 
 
Jak ludzie podchodzą do tatuaży? Chodzi jedynie o ciekawe zdobienie ciała, czy może dopisują do nich jakąś własna filozofię?
R.C.: Z tym jest różnie. Są ludzie, którym się to podoba i zależy im na ciekawej ozdobie. Z drugiej strony pojawiają się i tacy, którzy dopisują do poszczególnych wzorów jakieś ideologie. Ta ostatnia grupa znacznie powiększyła się za sprawą programu Miami Ink. Po ukazaniu się tego programu do tatuażu przekonało się bardzo wiele starszych osób. Tam każdy tatuaż niesie ze sobą jakąś historię i widocznie ludziom się to bardzo spodobało. To dobrze dla nas. Dzięki temu nasza sztuka przestaje być kojarzona przede wszystkim z kryminalistami.
 
 
A jaka jest frekwencja tych starszych osób?
R.C.: Ostatnio pojawia się ich coraz więcej. I dobrze.
 
 
A jak wygląda sprawa związana z tatuowaniem starszej skóry?
R.C.: Jest oczywiście trudniej. Taka skóra nie jest już tak sprężysta i elastyczna jak dawniej. Niemniej jednak nie ma tutaj żadnych przeciwwskazań. Wymaga to jedynie trochę większego nakładu pracy.
 
 
Czy istnieje coś takiego jak moda na dany wzór tatuażu?
R.C.: Istnieje choć uważam, że nie powinna. 
 
 
Dlaczego?
R.C.: Tatuaż nie jest swetrem. Będziemy go mieli przecież przez cale życie.
 
 
A jakie wcześniejsze mody udało Ci się zaobserwować?
R.C.: Lata dziewięćdziesiąte, to głównie tribale. Kobiety na lędźwiach, a mężczyźni na rękach. Później u kobiet zaczęła się moda na stopy. Szczerze powiedziawszy, najczęściej kobiety ulegają modom. Teraz, jak już wspomniałem, królują napisy. Głównie na nadgarstkach i obojczykach. Bardzo często są to również wzory, które tatuują sobie gwiazdy. Ostatnio robię bardzo wiele skrzydeł na przedramionach – Martyna Wojciechowska.
 
 
Czym da Ciebie jest tatuaż?
R.C.: Obecnie jest to już chyba sposób na życie. Nie wyobrażam sobie życia bez tatuażu.
 
 
A Twoje tatuaże? Mają jakieś znaczenie?
R.C.: Moje tatuaże nie mają żadnego znaczenia. Są typową ozdobą. 
 
 
Czy są to także Twoje pierwsze próby?
R.C.: Nie. Nie potrafię sam siebie tatuować. Ostatnio robię to też coraz rzadziej. Trudno jest znaleźć ciekawy wzór po tych piętnastu latach z tatuażami. 
 
 
Jak wyglądają przygotowania do zrobienia tatuażu?
R.C.: Z tym jest różnie. Czasem rysuję coś na ręce, innym razem odbijam na kalce wzór z katalogu i nakładam to na skórę, a następnie tatuuję po konturach. 
 
 
Czy tatuowanie jest bezpieczne dla zdrowia?
R.C.: Przez piętnaście lat nie zdarzyło mi się, aby ktoś wrócił z oskarżeniem, że czymś się u mnie zaraził.  Jeśli tatuaż jest robiony w sterylnych warunkach, to nie możemy mówić o zagrożeniu. Inaczej jest, kiedy robimy to w jakiejś piwnicy, czy innym podobnym miejscu. Nawet nie wiesz jak cieszę się po tych latach, że podczas tych moich początków nic złego się nie wydarzyło. [śmiech]
 
 
Jak wygląda BHP?
R.C.: Wszystko jest pod kontrolą sanepidu. Igły są jednorazowe. Mamy też specjalne kosze na śmieci, w których przechowujemy wszelkie nieczystości. Podobnie jak w przychodni czy szpitalu. Ponadto raz w roku przechodzę wszelkie badania.
 
 
Czy Ruda Ślaska jest dobrym miastem dla studia tatuażu?
R.C.: Myślę, że dobrym. Prowadzę swoją działalność już od trzynastu lat i nie jest źle. Wiadomo, miliardów na tym nie zarabiam, ale pozwala mi to na normalne funkcjonowanie. 
 
 
Czy możesz dokonać oceny rynku, na którym funkcjonujesz?
R.C.: W tym roku zauważyłem istny boom na tatuaże. Muszę powiedzieć, że obecna ilość zainteresowanych jest podobna do tej, którą miałem na początku swojej działalności. Obecnie tatuaż zawitał na salonach, i dzięki temu, coraz większa ilość osób jest nim zainteresowana. 
 
 
Czy gdybyś miał otwierać swoje studio raz jeszcze, zrobiłbyś taki krok?
R.C.: Tak, ale już nie w Rudzie Sląskiej?
 
 
Dlaczego?
R.C.: W Rudzie Ślaskiej mamy dużą konkurencję. Moje studio jest już znane, dzięki temu, że funkcjonuję od wielu lat. Otwieranie nowego salonu byłoby trudne. 
 
 
A dlaczego Angel jeszcze funkcjonuje?
R.C.: O to musielibyśmy zapytać ludzi, którzy się u mnie tatuują. 
 
 
Czego życzyć studiu?
R.C.: Żeby działało jak najdłużej i żeby mi rączki nie wysiadły.
 
 
Tego też życzę. Dziękuję za rozmowę.
 
 
 
Dane studia:
STUDIO TATUAŻU ANGEL
 
Ruda Śląska (Nowy Bytom)
ul. Niedurnego 53a
tel. 503 542 958
 
 
 
 
 


Źródło: D.Dyga

Czytaj również