Wiadomości z Rudy Śląskiej

Siła teatru tkwi w wolności - rozmowa z Marleną Hermanowicz

  • Dodano: 2012-11-14 09:15, aktualizacja: 2015-10-01 14:18
Rozmawiam z założycielką Teatru Bezpańskiego, kobietą pełną pasji i miłości do sztuki - Marleną Hermanowicz.
 
 
Od kiedy działa Teatr Bezpański? W jaki sposób zrodził się pomysł na jego powstanie? 
Teatr Bezpański działa od 2009 roku, kiedy to będąc na pierwszym roku studiów postanowiłam związać się z teatrem już "na poważnie". W zasadzie miałam marzenia zawodowe, ale kompletnie nie posiadałam środków, które umożliwiłyby ich realizację. Na całe szczęście mam w sobie jakieś niezmierzone pokłady naiwności i ryzykanctwa, stąd realna idea zrobienia "czegoś" z "niczego'. Trzeba przyznać, że nie do końca byłam świadoma w co się wplątuję, ale intuicyjnie krok po kroku ucieleśniałam to, co wypracowała moja wyobraźnia. Wkrótce narodził się pomysł stworzenia spektaklu muzycznego "Historia Pewnej Zbrodni" na podstawie Frankensteina Mary Shelley. Później wszystko potoczyło się już błyskawicznie: przesłuchania, skompletowanie obsady, dobór kadry no i część najprzyjemniejsza – praca z zespołem... I tak aż po dziś dzień. Z kilkugodzinnych spotkań wpadliśmy w szaleńczo-twórcze kilkunastogodzinne maratony. 
Dodam, że spory wpływ na "powodzenie misji" miał mój mentor Jerzy Mazurek – wicedyrektor Młodzieżowego Domu Kultury w Rudzie Śląskiej, który to skierował mnie do Forum Inicjatyw Kulturalnych, reprezentowanego przez Jerzego Szczerbińskiego. Okazana fachowa pomoc i dobre serce umożliwiły narodziny Teatru Bezpańskiego, który po dziś dzień zresztą reprezentowany jest od strony formalnej właśnie przez Forum Inicjatyw Kulturalnych.
Dziś śmiało mogę również powiedzieć, że stworzenie Teatru było jedną z najtrudniejszych, bo wiążących na długi czas, ale i najlepszych decyzji jakie podjęłam w sferze zawodowej. 


 
Skąd wzięła się jego nazwa? 
W nazwie teatru zawiera się silne przesłanie niezależności, na którą pracujemy już od kilku lat. Sztuka wymaga pewnego rodzaju ekscentrycznej wolności począwszy od warstwy ideowej, aż po materialne wytwory i miejsca. Mało kto – poza artystami o randze międzynarodowej – może poszczycić się w tym kraju zupełnie wolną ręką w procesie kreacji i produkcji. Konieczne są kompromisy z rzeczywistością, funduszami i biurokracją, która stara się za wszelką cenę zabić wszelkie inicjatywy. To wielka strata dla sfery kultury, bowiem wiele pomysłów zostaje autentycznie zamęczonych już w przedbiegach. Przetrwają tylko nieliczni, którzy poza marzeniami mają jeszcze niezmierzoną cierpliwość, odporność psychiczną i duszę szaleńca. Co ważne w wolności teatru tkwi jego siła – kontrola pieniądza i instytucji uśmierca pierwotną siłę twórczą. Może by tak więcej swobody...
 

Ile obecnie osób zaangażowanych jest w pracę teatru? 
W zasadzie ilekroć zadawane jest to pytanie uświadamiam sobie ile twarzy przewinęło się przez sale przesłuchań i prób Teatru Bezpańskiego – można by doliczyć się w sumie ponad dwustu postaci, co na swój sposób przy pokutującym stereotypie dzisiejszego braku zainteresowania teatrem jest pewnego rodzaju fenomenem. 
Specyfika działania Teatru polega na każdorazowym kompletowaniu zespołu obsadowego przy okazji realizacji konkretnych projektów. Obecnie skład liczy około szcześćdziesięciu artystów stałych oraz trzydziestu współpracujących, którzy biorą udział w zarówno w spektaklach dramatyczno – muzycznych, koncertach, recitalach, jak i akcjach performersko – happeningowych.
 
 
Czy przyjmujecie nowych członków? Organizujecie castingi? 
Na początku nowego roku rozpocznie się seria przesłuchań i kompletowanie nowego zespołu, który w okresie styczeń – czerwiec 2013 stworzy spektakl stricte dramatyczny oraz serię mini spektakli muzycznych. Prawdopodobnie zatem grono rodzinne Teatru Bezpańskiego powiększy się o nowe młode i zdolne osoby, co bardzo cieszy. Dobrze jest wiedzieć, że ma się choć minimalny wpływ na rozwój utalentowanych osobowości oraz propagowanie kultury wśród mieszkańców regionu. 
 
 
Jakie macie osiągnięcia na swoim koncie? 
To zależy jakimi kategoriami postrzegamy osiągnięcia – czy mają to być laury zdobywane zwyczajowo na przeglądach i festiwalach czy też sam fakt stworzenia sprawnie funkcjonującej machiny teatralnej.
W mojej perspektywie sukcesem jest każda próba, z której świetnie prosperujący zespół wynosi dla siebie kolejne zdobycze. Podchodzę do teatru z wielką pokorą. Zwycięstwa upatruję w każdej premierze, która mimo gigantycznych kosztów liczonych czasami w dziesiątkach tysięcy złotych ma szansę realnie zaistnieć – świadczy to bowiem o wygranych bitwach z urzędnikami, funduszami i realiami. Od czasu do czasu lubię także pogratulować sobie trafnego wyboru osób, które zasilają szeregi teatru Bezpańskiego. Są to młodzi ludzie, którzy rozwijają się w niebywale szybkim tempie, co jest dla mnie najlepszą nagrodą. Jeśli choć w maleńkiej mierze udało mi się przyczynić do tego, że poszli w swoim życiu drogą artystyczną i stali się chociażby studentami szkół teatralnych to jest to dla mnie największe prywatne osiągnięcie. Pozostaje jeszcze wspomniana już kwestia niezależności i wolności tworzenia, która jest zdecydowanie cenniejszą zdobyczą od kolejnego dyplomu czy statuetki... 


Na jakiej tematyce/ formie się skupiacie? 
Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie i mam nadzieję, że długo jeszcze nie będę mogła tego uczynić. Cała magia teatru na aktualnym dla nas etapie działania i rozwoju skupia się na eksperymentowaniu z tematyką. Nieprzewidywalność traktować trzeba jako wyjątkowy prezent oferowany nam przez sztukę. Póki co każda premiera jest dla mnie i zespołu przygodą z konwencjami, rozwiązaniami i różnorodnością, z której czerpiemy jak ze skarbnicy. Dobór pomysłów opiera się w dużej mierze na indywidualnej specyfice charakterów uczestników. Staramy się wykorzystać ich umiejętności, predyspozycje i zainteresowania, co także ukierunkowuje pracę zespołu. Inaczej rzecz ma się z moją indywidualną pracą nad tekstami dramatycznymi, ale to już odrębny temat.
 

Gdzie można w najbliższym czasie zobaczyć występ Teatru Bezpańskiego? 
Aktualnie jesteśmy w trakcie przygotowań do grudniowego niespodziankowego recitalu solistów Teatru Bezpańskiego. Wkrótce na jednej z rudzkich scen zabrzmią najpiękniejsze świąteczne standardy amerykańskie, które wykonywali legendarni już giganci muzyki jak Frank Sinatra, Andy Williams, Bing Crosby czy Brenda Lee. Wszystko to w niezwykle ciepłej oprawie i za sprawą grupy ponad trzydziestu młodych i zdolnych artystów, zasilających szeregi Teatru Bezpańskiego. Po więcej szczegółów odsyłam w najbliższych dniach na oficjalną stronę Teatru: www.teatrbezpanski.pl
 

Pani debiut sceniczny to... 
Spektaklem, który poczytuję za swój debiut reżyserski na większą – poważną - skalę jest wspomniana już wcześniej "Historia Pewnej Zbrodni" na podstawie Frankensteina Mary Shelley. Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z tak zaawansowaną machiną produkcyjną, która byłaby tak wielkim wyzwaniem zarówno artystycznym, technicznym jak i organizacyjnym. W dużej mierze to sam zespół z jakim przyszło mi wówczas pracować wykreował wyjątkową atmosferę i więź pomiędzy uczestnikami. Ten projekt od początku do końca przyciągał dobre dusze, które pozwoliły abyśmy wspólnymi siłami postawili kolosa na nogi. To był wielki sprawdzian hartu ducha zarówno dla twórców jak i odbiorców eksperymentu.


Czym jest teatr w Pani życiu? Jaką zajmuje rolę? 
Ciężko nie potknąć się tutaj o frazesy... Teatr jest chyba tym wszystkim, co najcenniejszego już przeżyłam, tym co mam najcenniejszego w sobie i tym co jeszcze cennego przyjdzie mi zdobyć. Na tym etapie mojego życia pozwalam, by jadł z moich talerzy i spał w moim łóżku – bez ograniczeń. Nie sposób zdefiniować roli jaką zajmuje... Rozwija mnie, pielęgnuje emocjonalnie, motywuje by osiągać kolejne szczyty i przełamywać bariery, ale bywa, że i gorzko doświadcza, ucząc pokory. 


Proszę wymienić najbliższy Pani sercu spektakl? 
Bardzo trudne pytanie... Z perspektywy osobistej i sentymentalnej będzie to każdy projekt zrealizowany pod szyldem Teatru Bezpańskiego – w szczególności "Historia Pewnej Zbrodni" oraz tegoroczna premiera "Strzału w 10". Z przyjemnością wracam również do pierwszych projektów jeszcze z czasów licealnych – wszystko to za sprawą wspaniałych ludzi, których miałam szczęście spotkać na swojej drodze. 
Z innych względów doceniam również prace innych reżyserów – trzeba przyznać, że spory wpływ na projekty przeze mnie realizowane miały spektakle Krzysztofa Warlikowskiego, Krystiana Lupy, Grzegorza Jarzyny czy Jana Klaty. Wybranie jednego bezkonkurencyjnego jest ponad moje siły – oznacza to tylko jedno – polski teatr obfituje w świetne realizacje sceniczne. 


W ostatnim czasie w Rudzie Śląskiej dużo mówi się o kulturze, o potrzebach mieszkańców, artystów. Co Pani uważa na ten temat - czy Ruda Śląska to "pustynia kulturalna"? 
Z moich obserwacji wynika, że komunikacja na linii inicjator/pomysłodawca – realizator/mecenas jest wyraźnie zaburzona. Inicjatywy umierają śmiercią naturalną nie pozyskując dofinansowań. Mało kto ma tyle zacięcia by walczyć z wiatrakami przez lata, starając się ominąć przeszkody lub po prostu rozwiązać problemy w inny sposób. Częstokroć oferta kulturalna jest bardzo jednolita, pokutuje wciąż przekonanie, że co jest dla każdego jest dla nikogo. Pozostajemy nadal w bezpiecznej, ale co za tym idzie przeciętnej strategii dotyczącej polityki kulturalnej miasta. Brak nam wyrazistego centrum i współpracy pomiędzy poszczególnymi placówkami, które starają się rzetelnie, aczkolwiek w odosobnieniu prowadzić swoje zajęcia. Za mało jest również atrakcyjnych ofert spędzania wolnego czasu dla młodzieży, która w porównaniu z dziećmi traktowana jest po macoszemu. Nie zaprasza się do nas osobistości, które mogłyby ściągnąć pasjonatów do miasta na dłużej. Trochę też brakuje mi aktywności miasta na arenie regionalnej. Zostajemy w szarym szeregu. Często nawet wartościowe projekty nie zyskują odpowiedniego rozgłosu medialnego. Z drugiej strony konieczne jest zaszczepienie w mieszkańcach potrzeby kultury, która pod natłokiem codziennych spraw i obowiązków zyskuje miano elitarnej rozrywki, pozostającej poza zasięgiem ich możliwości. Czas najwyższy obalić tą podstarzałą mitologię... Potrzeba nam nowej strategii, nowej oferty i uwzględnienia głosu młodych w trakcie procesu planowania.   


Czego najbardziej brakuje w Rudzie Śląskiej? 
W mojej perspektywie domu dla Teatru Bezpańskiego. Przestrzeni w jakiej artyści mogliby poczuć się wolni – "świątyni sztuki", która nie byłaby uzależniona czasowo od dyżuru pana Józka czy Kazia, który po godzinie 19:00 kończy pracę i zamyka obiekt... 


Dziękuję za rozmowę. 

Komentarze (1)    dodaj »

Dodaj komentarz

chcę otrzymać bezpłatny newsletter portalu RudaSlaska.com.pl.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Wydawca portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Czytaj również