Wiadomości z Rudy Śląskiej

Od dzieciństwa kręciły mnie samochody - Artur Szewczyk, twórca repliki angielskiego Lotusa

  • Dodano: 2015-05-27 18:00, aktualizacja: 2015-10-01 13:54

Rozmawiamy z rudzianinem Arturem Szewczykiem, twórcą repliki samochodu Lotus 7.

Proszę opowiedzieć o swoim nietypowym samochodzie.

Stworzyłem replikę Lotusa 7. Jest on odwzorowaniem Caterhama z 1985 roku. To angielski mały samochód sportowy o prostej konstrukcji. Silnik znajduje się z przodu, auto ma napęd na tył, nie posiada żadnego wspomagania, ABS-u czy innego typu systemów bezpieczeństwa. Samochód dobrze się prowadzi ze względu na małą masę, szeroki rozstaw kół i prostą konstrukcję. Wszystkie wymiary i konstrukcja zostały w tej replice dokładnie odwzorowane. Silnik w tym samochodzie pochodzi z Forda Sierry. To żeliwny blok i głowica, który można łatwo modyfikować i jest podatny na tuning. Seryjnie silnik ten miał 100 koni mechanicznych. Teraz będzie miał około 120-130 KM. To wystarczy, ponieważ auto jest lekkie, osiąga ok. 6,5 sekundy do „setki”. Do tego silnika są dostępne wszystkie części, od gaźników, wałków, kolektorów, po komputer sterujący pracą silnika. Oczywiście mówię o dostępności na rynku angielskim.

Pan sam złożył to auto? Jak to się stało?

Tak. Samochód to tak zwana „samoróbka”. Zawsze chciałem mieć jakiś stary ciekawy zabytkowy samochód, który łatwo będzie można naprawić, ale będzie też szybki, czyli na przykład z listy tej wykluczyłem takie auta jak Trabant. Główny problem ze starymi autami był taki, że karoseria była w większości w opłakanym stanie. Padło więc na angielskiego Lotusa. Jego poszycie jest z laminatu, nie ma więc problemów z rdzą. Konstrukcja wykonana jest z profili kwadratowych 25x25, ścianka to „dwójka”. Panele boczne są z aluminium.

Wiele osób ciekawi to, czy taki własnoręcznie złożony samochód łatwo jest zarejestrować?

W tym momencie takiego samochodu już w Polsce nie zarejestrujemy. Zmieniły się dwa lata temu przepisy. Zakazano rejestracji takich aut ze względu na to, że nie posiadają homologacji. Wyrobienie takiej homologacji wymaga bardzo długiego okresu czasu i dużego nakładu pieniędzy. Łatwiej w tej chwili, budując własny samochód, wywieźć go z kraju, tam zarejestrować i przywieźć z powrotem, a następnie zgłosić go w urzędzie jako fabrycznie nowy samochód. W dowodzie rejestracyjnym w rubryce marka samochodu widnieje „sam” czyli tzw. „samoróbka”. Przeglądy techniczne auto przechodzi tak jak każde inne, w każdej stacji kontroli.

Kiedy rozpoczął Pan prace nad nim?

Teraz jest to mój piąty sezon z Lotusem 7. Zacząłem go składać w 2008 roku. Po dwóch latach udało mi się go zarejestrować.

Pracował Pan na konkretnych rysunkach technicznych oryginału?

Rysunki ramy są ogólnie dostępne w sieci, na forach samochodowych, głównie angielskich. Trzeba mieć jedynie dobrego znajomego w hurtowni stali, żeby załatwił dobre, proste i tanie profile (śmiech).

Czy sam odlewał Pan karoserię z laminatu? Spawał ramę?

W tym konkretnym przypadku części karoserii i rama były kupione w całości z powodu tego, że był to mój pierwszy własnoręcznie robiony samochód. Obecnie z kolegą już sami produkujemy dokładne kopie elementów z laminatu do tego Lotusa na wypadek na przykład stłuczki. Wytwarzamy też elementy do naszego nowego projektu.

Czyli „kroi się” coś nowego. Co tym razem chce Pan zbudować?

Będzie to AC Cobra, tym razem postawiłem na dużą moc. Samochód ma dysponować minimum 300 konnym silnikiem. Jest do spore wezwanie dla mnie. Cobra jest większa, posiada drzwi i składany dach. Więcej jest szczegółów, które wymagają dopracowania. W tym roku pracuję nad spasowaniem laminatów, a reszta zostanie dopracowana w przyszłym roku.

Czy wobec tego Lotus 7 pójdzie na sprzedaż?

Faktycznie, chodzi mi po głowie sprzedaż, ponieważ w myślach są już kolejne projekty, kilka następnych jest na etapie „rozgrzebania”. Pierwszy to motocykl „MZ” model ES 250/1 z 1963 roku. Plan jest taki, żeby zrobić go lepiej, niż zrobiła to fabryka. Drugi motocyklowy projekt to nasza polska „WS-ka” B3 125 z roku 1980. Myślę, że obydwa motory w połowie czerwca będą już jeździły.

Muszę więc zwolnić miejsce w garażu. Nie ukrywam, że ten samochód blokuje mi także fundusze, które mógłbym zainwestować w coś innego. W najbliższym czasie będę chyba musiał pomyśleć o sprzedaniu tego auta.

Kto Panu pomaga w konstruowaniu tych pojazdów?

Czasami pomaga mi kolega. Kiedy potrzebuję dodatkowej pary rąk do wyspawania ramy czy odlania laminatu, pracujemy w dwójkę. Ale większość rzeczy w pierwszym projekcie została wykonana przeze mnie.

U nas chyba trudno o części do takiego samochodu. Sprowadza je Pan z Anglii?

Tak, kupuję je najczęściej przez platformy internetowe. To nowe części, które są na bieżąco przez Anglików produkowane, a nie jak u nas regenerowane wielokrotnie, mimo że miały już dawno trafić na przetop.

Czy mechanika samochodowa to Pana praca, zawód?

Nie. Jestem z zawodu monterem-elektronikiem, a mechanika to moje czyste hobby.

Pewnie chwali się Pan swoim egzemplarzem na zlotach i rajdach samochodowych?

Czasami jeżdżę na amatorskie imprezy, tak zwane „zręcznościówki”, ale nie wiążę z tym żadnych dalekosiężnych planów, to po prostu dobra zabawa i miła odskocznia. Na zlotach zabytków także bywam, jak najbardziej. Nie lubię jednak stawiać samochodu na cały dzień na parkingu i „lansować” się przy nim, jak to często bywa na takich imprezach. Wolimy z kolegami z forum pojeździć naszymi samochodami. Doskonałe do tego są polskie góry. Długie, szybkie trasy to to, co nas kręci.

Ma Pan więc kolegów, którzy podzielają Pana samochodowe pasje.

Większość z nich poznałem przez forum internetowe. To małe grono ludzi, wśród których wszyscy się znają i mają wspólne tematy. Staramy się przynajmniej raz w miesiącu na weekend spotkać gdzieś na trasie. Umawiamy się, gdzie wyruszamy, myjemy samochody i jedziemy na cały weekend.

Bo Lotus 7 to właśnie auto weekendowe...

Można tak powiedzieć. Choć zdarzyło się i tak, że z różnych powodów Lotus przez miesiąc musiał zastąpić mi na jakiś czas auto do pracy. Było to trudne, głównie z powodu ciągłego pilnowania tego samochodu przed firmą, w której pracuję. Na parkingach zdarzają się bowiem różne sytuacje. Fotele są podeptane przez dzieci, które rodzice włożyli do auta, aby zrobić zdjęcie, niekiedy przechodnie zabiorą sobie coś „na pamiątkę”, na przykład spinkę z bagażnika czy migacz. Musimy się z tym liczyć, mając takie nietypowe auto.

Jak rodzina reaguje na Pana kosztowną pasję?

Od małego kręciły mnie samochody. Zawsze patrzałem jak ojciec naprawia w garażu swój samochód. Tak mi jakoś zostało. Na początku, jak powiedziałem rodzicom, mając chyba 18 lat, że chcę budować samochód, popatrzyli na mnie z niedowierzaniem i nie potraktowali tego pomusłu poważnie. Jak widać, pomylili się. Teraz już to rozumieją.

Czy jest problem z serwisowaniem tak nietypowego auta?

Ja praktycznie nie korzystam z usług mechaników. Staram się wszystko robić sam. Chcę im też oszczędzić nerwów, ponieważ i tak nie wiedzieliby, jak mają odkręcić poszczególne części czy dojść do jakiejś części. Sam je budowałem więc wiem najlepiej, jakich kluczy użyć lub co zdemontować, żeby dostać się do konkretnego miejsca.

Kiedy rozpoczyna Pan sezon, wyjeżdżając Lotusem 7 z garażu po zimie?

Jak tylko topnieją śniegi i na termometrze pojawia się 10 stopni na plusie. Koniec sezonu to przeważnie połowa listopada. Kończę sezon tak jak motocykliści. Bo Lotus to taki motocykl na 4 kołach.

Jaką prędkość maksymalną osiąga Pan tym samochodem?

Nie jest ona imponująca z tego powodu, że są wprowadzone zmiany w skrzyni biegów. Żeby uzyskać 6,5 sekundy do „setki”, trzeba było zmniejszyć przełożenie. Ta prędkość to maksymalnie 175-180 km/h. Wiele osób myśli, że skoro auto jest tak małe i lekkie (ok. 580kg), to osiągnie dużo wyższą prędkość, tutaj tak się nie dzieje. Ale powiem szczerze, że przy 170km/h jest już strach w oczach, bo na najmniejszym podboju na autostradzie samochód nerwowo podskakuje.

Jakie są reakcje ludzi, kiedy przejeżdża Pan Lotusem?

Barzo pozytywnie. Dzieci machają, dorośli oglądają się z zaciekawieniem, auta mnie przepuszczają. Zdarzają się jednak takie sytuacje, że ludzie zajeżdżają mi drogę czy nie ustępują pierwszeństwa, ale to głównie dlatego, żeby dokładniej sobie to auto zobaczyć lub żeby zrobić mu zdjęcie.

Czego życzyć Panu w związku z tak ciekawą pasją?

Może sukcesu i rozwoju? Chciałbym otworzyć kiedyś coś w stylu amerykańskiej dużej firmy budującej własne auta według projektów, a także remontującej stare samochody.

Tego życzę i dziękuję.

Dziękuję za rozmowę.

Komentarze (10)    dodaj »

  • Mirek

    Jestem ciekawy czy przez ten czas coś powstało nowego . Mnie bardziej "krecą " repliki Fordów z początku lat 1908 .Jeśli to możliwe proszę o kontakt na emaila sirdziubek@poczta.onet.pl . Ja jestem z Piekar Śl.

  • Artur Seven

    Cześć Mirek. Na ten moment jestem w trakcie budowy kolejnego Lotusa dla kolegi. Zupełnie inne zawieszenie. Jeszcze niższa masa, około 600kg i silnik forda wolnossący o mocy około 180KM.

  • Mirek

    Jestem ciekawy czy przez ten czas coś powstało nowego . Mnie bardziej "krecą " repliki Fordów z początku lat 1908 .Jeśli to możliwe proszę o kontakt na emaila sirdziubek@poczta.onet.pl . Ja jestem z Piekar Śl.

  • Marcin

    Powodzenia w dążeniu do celów. Kolejnych wielkich projektów!

  • Łukasz

    Artur jesteś mistrzem! Świetny wywiad i równiez zycze spełnienia marzeń :)

  • pp

    Super ze sa tacy ludzie w Rudzie ja miałem lotusa seven 10 lat temu replika orginalna z Anglii perfekcyjne wykonanie te z Polski sa rozne.

  • Andrzej z Fryny

    Jesteś Wielki ! Super auto ! Powodzenia w realizacji dalszych konstrukcji i oby równie były piękne jak ten Lotus.

  • Arczi

    Artykuł jak z "Top Gear" ! Cieszy fakt, że tak pozytywni ludzie mieszkają tuż obok nas. Sam chciałbym znaleźć czas na rozwijanie pasji w ten sposób (też jest to motoryzacja w moim przypadku). Smutne jedynie są podstawiane "kłody" przez nasze "ukochane" urzędy, tutaj przykład rejestracji samochodu.

  • ...

    Kłody rzucane pod nogi przez urzędy? Serio? Akurat o tym gościu i jego lotusie wiem od kumpla co mu pomaga i raczej solidnie jest zrobiony, ale jak jeden z drugim przy piwko by sobie po pracy takie auta składali, później wyjadą na drogi i się będą podczas jazdy rozlatywać stwarzając zagrożenie to nie będzie ciekawie. Zrobisz auto to zrób odpowiednie opinie, homologacje dotyczące jego stanu i rejestruj.

  • eh

    Myślę że lepiej i bezpieczniej będzie jeździć autem zrobionym w wolnym czasie po piwku i miec tego świadomość niż zasuwać nieświadomie szrotem z niemiec ściągniętym, po 3 dzwonach, zespawanym z kilku innych aut a Polakowi się sprzeda jako igła w super stanie :)

Dodaj komentarz

chcę otrzymać bezpłatny newsletter portalu RudaSlaska.com.pl.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Wydawca portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Czytaj również