Spotykamy się na jednym z rudzkich boisk szkolnych, gdzie często trenuje nogi i sprint. Wysoki, szczupły, na pierwszy rzut oka niepozorny. Z uśmiechem pokazuje - i pozwala przymierzyć! - pas federacji IBF East/West wagi średniej, który zdobył w zeszłym roku. Rozmawiamy z Robertem Talarkiem, górnikiem z Rudy Śląskiej, który po pracy w ruchu Bielszowice KWK Ruda... wchodzi na bokserski ring!
Weronika Grychtoł: Jesteś bokserem czy górnikiem?
Robert Talarek: To i to. Jestem i górnikiem i bokserem, przy czym boks to po prostu pasja.
To pasja o której zawsze marzyłeś?
Skąd. Psycholodzy motywacyjni mówią, że jak nie wiesz, co chcesz robić, to wróć się do lat dzieciństwa, kiedy miałeś 11, 12 lat... A jak tego nie pamiętamy, to zapytajmy rodziców, co sprawiało nam największą przyjemność. Ja od zawsze lubiłem sport, od małego było bieganie po hałdach, skakanie, basen, piłka nożna, koszykówka, były też zapasy... no i w końcu boks. W rodzinie nie ma żadnych tradycji bokserskich, zaczynałem w GKS Śląsk, w Rudzie Śląskiej - Kochłowicach pod okiem Jana Kaczorowskiego. I od razu to było to, złapałem bakcyla. Dostać cios i zadać cios - spodobało mi się. Miałem 16 lat.
Część osób powiedziałaby, że boks to po prostu bijatyka. Co byś im odpowiedział?
Nie chodzi o samo boksowanie, bardziej kręci człowieka to, że ten sport wymusza przełamywanie swoich granic, mobilizuje do ciągłego rozwoju. Bez tego dostaniemy na ringu lanie, a tego unikamy i tego nie chcemy (śmiech). Z przegranych walk trzeba wyciągnąć wnioski i do przodu. Tak jak po walce z Johnem Ryderem w Glasgow... Był lepszy, wiedział co robi w ringu, żałuję, że podjąłem się tej walki... Gdybym jej nie wziął, to dziś byłbym może na 28 pozycji światowego rankingu, a jestem na 37. Umiejętność oceny swego poziomu jest więc bardzo ważna.
A pierwszą walkę jak wspominasz?
Taka na przetarcie... wolę nie wspominać (śmiech).
A drugą, trzecią…?
Spotkanie z Kamilem Szeremetą mocno zapadło mi w pamięć. To była moja trzecia walka, pierwsza po 5-letniej przerwie, kiedy studiowałem i praktycznie nie trenowałem. Do walki z Szeremetą, z czołowym zawodnikiem w Polsce, trenowałem jakieś trzy, cztery miesiące... I uważam, że była bardzo wyrównana. W 2014 walczyłem z Mischą Niggiem w Szwajcarii. Przegrałem, ale... Była to walka sześciorundowa, przeciwnik był dobry, mocny, nacierał maksymalnie i przegrywałem, bo trudno go było oszukać. Jednak w piątej rundzie się wypompował i wtedy ja zaatakowałem naprawdę porządnie. W szóstej niewiele już brakowało i kiedy zostało ostatnie 30 sekund, promotorka Nigga uderzyła w gong - ona zakończyła przedwcześnie rundę, nie sędzia. Ostatecznie nikt nie doszedł do tego, co właściwie się stało, a ja przegrałem na punkty. Inne spotkanie, które zapadło mi w pamięć. to walka z Liamem Smithem, mistrzem świata. Nie miałem szans, lekarz przerwał walkę przed czasem z powodu rozcięcia łuku brwiowego. A największy sukces - wygrana z Josemirem Poulino, bo był naprawdę mocny.
Inne poważne kontuzje?
Przełomowa była moja walka w Budapeszcie z Kelemenem, podczas której, po mocnym sierpowym złamałem sobie kość śródręcza z przemieszczeniem. Operacja, wstawienie płytki tytanowej, przerwa w karierze, L4 w pracy. Człowiek się martwił, czy roboty nie straci... Miałem chwilę czasu, żeby coś poukładać sobie w głowie. Zacząłem czytać książki, zmieniłem nastawienie i nawiązałem współpracę z trenerami wysokiego stopnia. Od tego czasu zacząłem wygrywać przed czasem.
Książki - to poleciłbyś młodym marzącym o karierze pięściarza?
Też. To konkretna wiedza na temat diety, treningów, suplementacji, zdrowia ogólnie. To jest jednak szeroka dziedzina. Wiem, że młodzież nie lubi się uczyć, trudno do nich dotrzeć, potrzeba więc autorytetów, którzy coś zdobyli, osiągnęli. Moim idolem jest ukraiński bokser Wasyl Łomaczenko, na nim się wzoruje się pod względem technik treningowych, pięknie boksował też Naseem Prince Hamed i Roy Jones Jr. Najtrudniej jest się zmobilizować…
…na przykład do codziennych treningów.
Jak zaczynałem zawodowstwo, to na początku strasznie mi się nie chciało. Organizm był słaby, do tego musiał się przyzwyczaić do pracy na dole. Ale człowiek kochał boks i jeździł na te treningi. Przełamało się kryzys, ciało zrobiło się mocniejsze, siła wzrosła, psychika się poprawiła. Na kopalni nie ma wyjścia, trzeba zakasać rękawy, ale dzięki temu poprawiło się wytrzymałość i wydolność.
I naprawdę nie było lżejszej pracy niż ta pod ziemią?
Lubię ciężką pracę. Robiło się w budowlance, w ocieplaniu budynków, na magazynie, przy konstrukcjach stalowych, przy zbiorze owoców w Niemczech. Szukałem cały czas czegoś lepszego. Do boksu wróciłem m. in. dlatego, że zacząłem pracę na kopalni, to już 6 lat jako elektromonter. Ma to swoje plusy - umowa na stałe, pracujesz 8 godzin, można więc zaplanować sobie dzień.
Jak wygląda taki Twój typowy dzień?
Wstaję o 5:20 i jeszcze przed 6:00 jestem na kopalni. Zjeżdżam na dół, duże zapylenie, wysoka temperatura. Minimum 20 kilogramów na plecy i w drogę. Wracając do domu, robię zakupy, w domu szybki obiad i godzinna, czasem półtoragodzinna drzemka, bo wczesna pobudka daje się we znaki. Wstaję, łykam odżywki i pędzę na trening. Tylko w niedzielę odpoczywam i nie robię nic.
A jakiś prac domowych się podejmujesz?
Oczywiście, mamy z żoną podzielone obowiązki, co do sprzątania to ja wolę na przykład zmywać podłogi, a żona myć okna. Każdy gotuje dla siebie, ja lubię ryby albo dziczyznę. Mam własną, autorską dietę, która, można powiedzieć, bazuje na swojskich produktach.
Treningi, pogłębianie wiedzy, zdrowe jedzenie… Jaki masz cel na horyzoncie?
Za trzy lata chciałbym zdobyć pas mistrza świata. Interesują mnie cztery federacje: WBA (najstarsza federacja boksu zawodowego) WBC, IBF i WBO. Jak utrzymam to tempo rozwoju, co teraz, to uda się. Poziom rośnie z wiekiem, doświadczeniem, z każdą kolejną walką, a było ich już 32.
Kiedy znowu będziemy mogli Cię zobaczyć na ringu?
Miałem propozycje m. in. z Rosji, ale odmówiłem. A co do walk w kraju - to jest trochę smutne, ale w polskim boksie, sporcie rządzi pieniądz… Ale muszę przyznać, że po Polsat Boxing Night polubiłem, podobało mi się… jeszcze zobaczymy!
Już jako doświadczony pięściarz polecasz tę drogę?
Jak najbardziej polecam, bo sport w ogóle rozwija, co więcej, dzięki sportowi zmieniłem wszystkie swoje złe nawyki, zakorzenione i odziedziczone. Kiedyś lubiłem piwko, teraz zmieniłem jadłospis, nie lubiłem biegać, a teraz polubiłem. Dobre nawyki przybliżają do sukcesu!