O programie „You Can Dance”, tańcu, gwarze i Rudzie Śląskiej, rozmawiamy z naszym rudzianinem z Fryny - Mateuszem Sobecko – zwycięzcą ósmej edycji programu.
To tak na początek - kiedy zaczęła się Twoja przygoda z tańcem?
Zacząłem tańczyć, jak miałem 16 lat. Na pierwsze zajęcia zapisał mnie tata, po którym odziedziczyłem pasję do tańca. Początkowo miałem tańczyć taniec towarzyski z partnerką, ale nie było odpowiedniej, bo ja byłem początkujący, a wszystkie miały wyższy poziom. Dlatego przerzuciłem się na hip-hop i zacząłem zajęcia na Goduli z Arkiem Franczakiem i od tego się rozpoczęła moja przygoda z tańcem. Przypominam sobie, że później zacząłem oglądać trzecią edycję "You Can Dance" i pomyślałem sobie, że fajnie by było kiedyś tam się znaleźć. I tak to się rozkręciło, zaczęły się warsztaty, potem udział w programie i teraz wszystko jest na dobrej drodze.
Dlaczego akurat taniec, a nie jakaś inna dyscyplina?
Ponieważ myślę, że w tańcu każdy może odnaleźć siebie i przeżyć niesamowitą przygodę i wrażenia. Może przekazać publiczności emocje, czego nie da się zrobić w inny sposób.
Czy czułeś, że wygrasz?
Szczerze to się tego nie spodziewałem, bo była tam duża i dobra konkurencja. Do tej pory jestem w szoku, ale bardzo się z tego cieszę.
Czy udział w programie był stresujący?
Stresowałem się bardziej niż w poprzedniej edycji, ponieważ więcej ode mnie wymagano, przez to, że byłem drugi raz w tym programie. Do tego już na początku jury zaznaczyło mi, że jak nie dam rady i nie pokażę większego poziomu na castingu, to nie dostanę biletu do Sevilli. Dlatego się cały czas stresowałem, bo wiedziałem, że chcą więcej ode mnie. Dopiero, jak dostałem się do czternastki, to stres trochę zmalał. Chociaż pamiętam, że jak stanąłem na pierwszym występie na żywo, to nogi mi się ugięły. A teraz stwierdzam, że to był czas najlepszy dla mnie i że fajnie było go wykorzystać.
A jaki miałeś kontakt z innymi uczestnikami?
Nie ukrywam, że fajną mieliśmy tam ekipkę. Fajna trzynastka plus ja czternasty, fajni ludzie – każdy z innego świata, z innego środowiska, każdy miał swój własny styl.
Czy nie było rywalizacji między Wami? Czy jedni nie patrzyli na drugich zazdrośnie, jak szło im lepiej?
Czegoś takiego nie było. Wszyscy bardzo się zżyliśmy ze sobą i nie było jakiejś atmosfery rywalizacji czy zazdrości. Wszyscy sobie pomagaliśmy wzajemnie i każdy z nas chciał, żeby każdy dobrze wypadł. A potem jak zostałem tylko z Natalią, to reszta przyszła nas odwiedzić i dodali mi energii, i motywowali do działania. Cały czas utrzymujemy kontakt. To są moje fajne ziomki.
A czy tęsknisz za swoim miastem, kiedy wyjeżdżasz. Czy będziesz tęsknił, kiedy pojedziesz do USA?
Bardzo, bo lubię to miasto, no i tu będzie dalej mieszkać cała moja rodzina, która jest dla mnie najważniejsza. Jestem chłopakiem z Fryny. Myślałem też o tym, żeby tutaj u nas realizować jakieś projekty taneczne z udziałem ludzi z Rudy Śląskiej, bo prowadzę zajęcia w innych miastach, ale jeszcze nie tutaj. Myślę, że za mało rzeczy związanych z tańcem się tu dzieje.
Z tego powodu, że jesteś przywiązany do miasta, to w wywiadach nie mówisz, tylko „godosz”, w programie „You Can Dance” tak samo?
Tak, bo Ruda jest mi bardzo bliska, tutaj się urodziłem, stąd pochodzi moja rodzina. Jestem związany z tym miejscem, „godom” wszędzie i nie wstydzę się tego.
A jak ludzie, którzy nie znają gwary, reagują na to?
Mam i miałem wielu hejterów, którzy nie lubią mojej gwary i tego, że to tak eksponuję. Zauważyłem to, jak czytałem jakieś komentarze na swój temat. Najbardziej podobał mi się ten, jak mogę mieszkać w Polsce z taką gadką. Ale z czasem wszyscy się nauczyli, że ja nie chcę nikogo tym obrażać. Po prostu to jest mój styl. Jak to zrozumieli, to stali się moimi ziomkami i nawet potrafią kilka słów po naszemu. I to to właśnie mi chodziło. Byli też tacy, którym się od razu to spodobało.
A jakie plany na przyszłość ma zwycięzca ósmej edycji „You Can Dance”?
Ten program otworzył mi wiele dróg i możliwości i myślę, że dzięki niemu uda mi się spełniać swoje marzenia, a mam ich wiele. Ta wygrana i nagroda też była częścią moich marzeń, dlatego chciałbym połączyć te marzenia i jak wyjadę na Broadway, to później chciałbym zamieszkać w Stanach i znaleźć tam jakieś swoje miejsce. Chciałbym się tam spełniać jako tancerz, ale nie mam zamiaru zostawić na zawsze Rudy Śląskiej.
Dziękuję za rozmowę, życzę sukcesów w przyszłości i spełnienia marzeń.
(*Rozmówca cały czas mówił gwarą śląską, jednak żeby wywiad dotarł do większego grona odbiorców, napisany jest po polsku.)