Wiadomości z Rudy Śląskiej

Mam jedną satysfakcję, wszystko to zrobiłem jakby to powiedzieć gratis - Feliks Wyciślik

  • Dodano: 2013-12-28 12:00, aktualizacja: 2017-04-21 09:55

Rozmawiamy z Feliksem Wyciślikiem, odznaczonym tytułem "Zasłużony dla miasta Ruda Śląska" za działalność społeczną.


Jak zaczęła się Pana działalność?
Moja działalność społeczna zaczęła się od pomocy ludziom, zamieszkującym tu najbliżej – na okolicznych ulicach, bo tutaj były sprawy starej sieci elektrycznej, braku wodociągów, braku kanalizacji, także zeszliśmy się w dużej grupie, prosiliśmy o pomoc w sensie materiałów miasto. Jak żeśmy robili sieć elektryczną to jeszcze Kochłowice należały wówczas do powiatu Katowickiego, to szef rejonu Chorzowa dał nam materiał, a myśmy wykonywali całą sieć. Potem jak pociągnąłem wodociąg z Goczałkowic ulicą Oświęcimską znów zebrałem ludzi i znów miasto – to już był Nowy Bytom – dało materiały, to pociągnęliśmy wodociąg od tego głównego wodociągu z ulicy Oświęcimskiej przez Bratnią, wtedy to jeszcze było tylko takie przejście do ulicy Kamiennej i uzyskaliśmy przynajmniej wodę w dostatecznej ilości. To były pierwsze lata. Później zacząłem już pracę zawodową w górnictwie i tam był taki jeden godny zauważenia czyn. Zwróciło się do mnie Bytomskie Zjednoczenie czy bym nie chciał podjąć się budowy basenu dla ciężko chorych w Reptach. Bo tam był tylko taki basen dwa na trzy metry w zabudowie stajni hrabiego jeszcze. Inicjatorem wybudowania nowego basenu był wojewoda Jerzy Ziętek. Także on się zwrócił do Zjednoczenia. Ponieważ myśmy tam zawsze mieli górników w leczeniu po wypadkach, to przyjąłem to zadanie, poświęciłem temu pół roku pracy – od projektu poprzez nadzór. Repty jako ośrodek dały cały materiał. A myśmy w 3 ludzi i nadzór kontynuowali budowę. I to było wykonane z końcem 1969 roku. Ziętek jako wojewoda mnie pytał co za to chcę, odpowiedziałem nic, jestem zadowolony, że leczą naszych ludzi. A on mówi: - a mosz Ty auto? Odpowiedziałem: - Moskwicza. - Wiela mo lot? - 11. - To jo Ci przydział dom na barbórka.

W latach jak powstał Nowy Bytom, też była sprawa braku zaplecza warsztatowego dla zakładu energetycznego dla rejonu Chebzie. To były czasy jeszcze PZPR-u. Chodziło o wybudowanie zaplecza, zdobycie środków finansowych. Ja z sekretarzem komitetu miejskiego z Erykiem Pietraszem złożyliśmy wniosek i interweniowaliśmy u władz wojewódzkich. To też było osiągnięcie, bo w ciągu 3 lat powstało to zaplecze. Wcześniej jeszcze prowadziłem komitet rodzicielski w Szkole Podstawowej nr 18, tej nieczynnej 19 w Radoszowie [tereny przy ul. Radoszowskiej – przyp. red.], jak nasze dwie córki przeszły do liceum też prowadziłem komitet rodzicielski to jest w tym budynku Szkoły Podstawowej nr 18. Później praca na rzecz miasta w tych zespołach problemowych. Trzy lata prowadziłem zespół, ten wspomniany do spraw oświetlenia, później jeszcze prowadziłem zespół do spraw gospodarki komunalnej.

Ale do pracy na rzecz oświaty znów Pan powrócił …
To władze miejskie, partyjne decydowały patrzyły kto jakie ma zaangażowanie, chęć. Potem jeszcze wiele, wiele lat pracowałem w dzielnicowym komitecie ds. mieszkańców. Staraliśmy się o sprawy Kochłowic. Była ta szkoła, co wspominałem dziewiętnastka. Pod wpływem szkód górniczych, poważnych uszkodzeń, przyszła decyzja wybudowania zastępczej szkoły. Wtedy ja prowadziłem ten komitet, sprawy te miał wiceprezydent Ernest Świtalik. Staraliśmy się, ale taki los jak tej szkoły nr 19 spotkał też szkołę na ulicy Westerplatte. Tam ilość uczniów była większa, więc priorytet uzyskała tamta szkoła. A to się ciągnęło latami, ale w końcu szukali lokalizacji, dzisiejsza siedziba ZSO nr 3 to jest to miejsce czwarte, gdzie się zdecydowano wybudować te szkołę w zastępstwie szkoły nr 19. Założenia tej szkoły, wielkość, ilość klas, basen, sala gimnastyczna, myśmy to w trójkę (Przewodniczący Rady Miejskiej powołał zespół) ja to prowadziłem jako przewodniczący, doktor Szymała i przewodniczący rady zakładowej rodzicielskiej, projektantem było biuro projektów Miasto Projekt Gliwice, ja pracowałem wówczas z uwagi na chorobę w górniczym biurze projektów w Gliwicach. Daliśmy te założenia do Gliwic, przedyskutowaliśmy i przyjęli to. Jak później się okazało tych dzieci było mniej, była reforma w szkolnictwie, wydzielili licea i gimnazja i ta budowla zamiast być zastępczą szkołą stała się siedzibą liceum i gimnazjum. Także wszystko skończyło się pomyślnie.

Czy kiedyś było łatwiej zaangażować ludzi do pracy?
Te lata kiedyśmy te czyny robili, te społeczeństwo było trochę inne, byli chętni, ofiarowali swój czas, swoje siły, rozumieli potrzeby. Porównam taką sytuację. W 1996 roku podjęliśmy decyzje, żeby wybudować kanalizacje, tutaj nie było kanalizacji na ulicy Bratniej, częściowo Kamiennej, musieliśmy iść w dół do ulicy Radoszowskiej, to była sprawa 34 rodzin, 17 budynków, zrobiliśmy taki komitet, ja go prowadziłem wtedy w urzędzie miasta konsultowałem z wiceprezydentem Jankiem Krawczykiem, Kurowska była naczelnikiem wydziału, ale brak pieniędzy. Ja dałem założenia, postarałem się o mapy, z jedną z pań z rodziny Szymałów, ta pani miała kwalifikacje, skończyła sanitarne studia, wykreśliliśmy to na mapach i zaczęliśmy starania. Raz brak pieniędzy, a drugi raz wszyscy się podpisali na początek, ale jak przyszło przechodzić przez ich parcele, to się sprzeciwiły w różnych latach trzy osoby. I przez te osoby straciliśmy parę dobrych lat. Nawet do tego doszło, że prezes WOD-KAN-ów nam zagroził, nie w sensie, że źle działamy, tylko że ponieśli już paręset złotych za projekt techniczny, a nie idzie go realizować. Myśmy w stosunku do 1 wersji chyba 3 razy zmieniali odcinki tras, żeby tą inwestycję ukończyć w tym roku w lipcu, od 1996!

Podczas sesji Rady Miasta, kiedy został Pan odznaczony powiedział pan, że zaczęło się od nauki dorosłych ludzi.
Ja byłem wtedy w technikum, bo po szkole podstawowej uczyłem się w gimnazjum przemysłowym na ulicy Hallera. Bardzo dobrze uczyłem się z przedmiotów technicznych, matematyki, i matematykę prowadziła profesor i ona zachorowała. Natomiast była grupa przeszło osób w wieku 30-40 lat ta grupa, która awansem w skróconym cyklu nauki miała uzyskać kwalifikacje mistrzowskie. I nie miał kto uczyć i pani profesor posłała do mnie stróża, żebym przyszedł do niej i prosiła żebym się podjął tego. Trudno, zgodziłem się. Ja miałem 19 lat, a oni trzydzieści, czterdzieści. Uczyłem tam chyba 3 miesiące dwa razy w tygodniu. Ale o dziwo wszystko szło bardzo spokojnie, ja się poczułem jak syn, a oni w przerwach popalili papierosy. To był taki pierwszy czyn.

Mam jedną satysfakcję, wszystko to robiłem poza godzinami pracy, i wszystko to zrobiłem jakby to powiedzieć gratis, do dzisiaj nie wziąłem jednego złotego.

Skąd u Pana taka potrzeba działania?
Ta działalność wynika z potrzeb społecznych, czy to infrastruktury, czy z potrzeb ludzi, i temat się zaczyna od przemyślenia. To się nie ma czym zrażać, jak się coś nie uda, jeżeli coś się dobrze przemyśli na początku, pouzgadnia ze stronami, to się ma ten akcept, że furtka jest otwarta, a sprawa realizacji, poświęcenia czasu, wysiłku, to już jest sprawa tego działacza społecznego i tych ludzi, którzy współpracują. Nigdy nie miałem jakichś kłopotów, antagonizmów, czy z urzędem miasta, z Kurowską się dziesiątki lat znaliśmy, z wodociągami. Jak prowadziłem jeszcze za czasów jednolitej partii te zespoły, to prowadziłem zespół gdzie zastępcą był kierownik rejonu, był szef wodociągów i byli w tym zespole inżynierowie, mechanicy, elektrycy z dużych zakładów – 16 - 18 osób. I te problemy były omawiane i się decydowało. Bierzemy się do roboty, robimy to. Była potrzeba roboty. Była potrzeba by iść na przód, by pozałatwiać te konieczne sprawy. Dzisiaj jest to wszystko tak, jak się mówi patrząc z mojego wieku niby profesjonalnie, ale nie podoba mi się to specjalnie. Dużo jest niezgody między ludźmi, zazdrości, braku poświęcenia się. Młodzież jest zagoniona swoimi sprawami.

Kiedyś za bajtla pasło się krowy, jak powiedziałem księdzu, że nie mogłem być na nauce religii bo pasłem krowy, to on z ambony to powiedział przed wszystkimi, a ja siedziałem na dole i źle pomyślałem o księdzu, że on takie rzeczy mówi. Takie czasy były. [śmiech]

Dziękuję za rozmowę.

Komentarze (5)    dodaj »

  • Jan Kiełtyka

    Panie Feliksie , szczerze gratuluję i życzę Panu dużo zdrowia i wiele ,wiele lat życia . Pamiętam Pana z kop. Pokój kiedy był Pan Szefem Dz. Energo Maszynowego i wspominam Pana jako człowieka z wielką charyzmą . (ja pracowałem w latach 1967-1994 w dozorze w oddz. elektr. na dole) .

  • członek

    a działalność ZWIĄZKOWA GÓRNOŚLĄSKA-- TO CO ?? nie warta wspomnienia??

  • Gizd

    Szkoda, że tak mało osób może zrobić coś dla drugich za free. Może dlatego jest tak mało osób szczęśliwych, bo dziś to liczy się tylko kasa.Ja tam kasy nie mam i cieszę się że mam szczęście (mało kiedy bywa po mojej stronie) i cieszę się z tego co mam.

  • gość

    Wielki szacunek! Tacy ludzie to wielka rzadkość! A widać, żei w czasach tej krytykowanej "komuny" wiele dobrego mozna było zrobić!

  • Leon

    Aż dziwi brak komentarzy.... Szacunek dla Gościa. Zdarza mi się jakaś tam społeczna, filantropijna działalność, zaangażowanie w sprawy innych, ale nawet nie w procencie, a w promilu osiągnięć p.Feliksa.

Dodaj komentarz

chcę otrzymać bezpłatny newsletter portalu RudaSlaska.com.pl.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Wydawca portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Czytaj również