Jest Pan jednym z dłużej urzędujących radnych. Praca nadal sprawia satysfakcję?
Tak, to jest piąta kadencja, 19 lat. Od początku moim celem było dobro mieszkańców miasta, a w szczególności Kochłowic. Tak się złożyło, że przez dwie kadencje jako jedyny reprezentowałem tę dzielnicę i ktoś musiał zadbać o jej dobro, jej interesy. Mój punkt widzenia nigdy się nie zmienił – zawsze chcę służyć mieszkańcom. Zmienia się sytuacja, otoczenie, skład Rady Miasta, ale nie moje podejście do funkcji radnego.
Często pada takie stwierdzenie czy bardziej jest się radnym miasta czy dzielnicy.
Sądzę, że w moim przypadku jestem bardziej radnym dzielnicy. Na nikogo nie można żadnych spraw scedować, wiąże się to z dużym poczuciem odpowiedzialności. Co oczywiście nie zmienia faktu, że podejmuje uchwały z myślą o całej Rudzie Śląskiej.
A jakie są główne problemy dzielnicy?
Brak centrum. Kochłowice to dzielnica, w której dominuje własność prywatna. Miasto nie może inwestować na terenach prywatnych. Przykładem jest teren obok Karlika – nie można tam nic zrobić, zmienia się właściciel, ale teren nadal pozostaje w rękach prywatnych i nic się na nim ciekawego dla dzielnicy nie dzieje.
W latach 80 powstała śmiała koncepcja „Centrum Kochłowic”, która nie liczyła się z własnością prywatną. Podobała się wielu osobom, jednak w wyniku zmian ustrojowych nie została zrealizowana.
Z czym najczęściej zgłaszają się mieszkańcy? Jakie tematy są poruszane – parkingi?
Parkingi są sprawą drugorzędną. Około 90% wizyt na dyżurach to sprawy związane z drogami i chodnikami. Sprawą zdecydowanie najistotniejszą jest utwardzenie dróg gruntowych. Zabiegam o drogi od samego początku. Na moim pierwszym dyżurze w 1994 roku zjawiła się czteroosobowa delegacja mieszkańców ulicy Wireckiej z prośbą, by doprowadzić do jej utwardzenia oraz oświetlenia. Nie było to zadanie łatwe, ale udało się to zrealizować. Taka sama sytuacja powtórzyła się z ulicą Barbary. Ulic, które wciąż czekają na utwardzenie jest na pewno jeszcze wiele.
W czasie kadencji prezydenta Andrzeja Stani udało się rozpocząć proces modernizacji tych ulic. Podczas kadencji obecnej prezydent Grażyny Dziedzic nadal nad tym pracujemy – będziemy realizować prace na dwóch obiektach mostowych oraz czterech ulicach gruntowych. W trakcie realizacji jest już ulica Moniuszki.
Co według Pana jest najpilniejszą potrzebą miasta?
Byłoby dobrze gdyby w mieście powstał zakład produkcyjny, dający gwarantowane zatrudnienie dużej liczbie mieszkańców. Miasto musi stworzyć dogodne warunki dla inwestorów. Jednak w dobie kryzysu to trudne zadanie. Należy dbać o małe przedsiębiorstwa, funkcjonujące na terenie Rudy Śląskiej. Dobrym posunięciem w tej sprawie było zamrożenie stawek podatku od nieruchomości oraz ceny wody i ścieków. Stopa bezrobocia w naszym mieście nie jest najwyższa, jednak istotny wpływ na to ma stabilne zatrudnienie w górnictwie oraz zakładach okołogórniczych. To jest ważny problem dla miasta, trzeba dbać o tę branżę.
Ruda Śląska jest jednym z najlepiej skomunikowanych miast Śląska – dwie równoległe trasy, jedna z północy, jedna z południa oraz powstający między nimi łącznik, czyli trasa N-S. Miasto ma perspektywy, należy zadbać o to, by pozyskać inwestorów.
Może Pan to ocenić również z perspektywy rudzkiego przedsiębiorcy?
Posiadam własną firmę prawie 30 lat. Działam w Cechu Rzemiosł i Przedsiębiorczości – obserwujemy ile firm wstępuje do cechu, ile się z niego wypisuje. Młodym przedsiębiorcom trudno utrzymać się na rynku, niewielki procent zostaje. Firmę, która działa na rynku długo i cieszy się dobrą renomą, porównuję do drzewa – w przypadku gdy jedna z gałęzi się odłamie, ono dalej ma szansę istnieć. W przypadku małej sadzonki, jedno potknięcie może okazać się końcem działalności. Obecnie, trudno to drzewo wyhodować.
Chciałem podkreślić jeszcze fakt, że w całej Polsce funkcjonuje szara strefa, która w pewien sposób niweluje niedostatki wynikające z niskich zarobków. Gdyby wybrać się na przykładowe rudzkie osiedle, to niemalże w każdym budynku natkniemy się na remont łazienki czy kuchni. Większość z nich wykonuje firma „Kogucik” lub Pan Mietek „Złota rączka”. Takie firmy nie odprowadzają podatków, jednak zatrudniają ludzi.
W jaki sposób skomentuje Pan kolejną inicjatywę referendalną w mieście?
Referendum jest narzędziem demokracji, które wykorzystuje się w Polsce zbyt często. Powinno być zorganizowane w bardzo uzasadnionych przypadkach. W tym momencie, gdy zostało 1,5 roku do regularnych wyborów jest dla mnie posunięciem co najmniej dziwnym. Nawet gdyby prezydent Dziedzic została odwołana, to jej następca będzie miał jedynie rok kadencji - w tak krótkim czasie niewiele jest w stanie zrobić dobrego dla miasta.
Należy pamiętać, że referendum to koszt około 180 tysięcy złotych, o ile zostanie zebrana niezbędna ilość podpisów. Ja pod tą inicjatywą się nie podpiszę, nie popieram jej, nikomu nie będę jej rekomendował.
Jednym z kluczowych celów każdej partii politycznej jest osiągnięcie władzy. Stąd też rozumiem zaangażowanie wiodących partii w naszym mieście w tę inicjatywę.
Czy referendum przeszkadza w bieżącym zarządzaniu miastem?
Myślę, że tak. Zarząd miasta na czele z panią prezydent zastanawia się nad większością swoich posunięć, filtruje je pod kątem oceny komitetu referendalnego. To trudny okres dla sprawujących władzę, nie sprzyja śmiałym posunięciom.
Na sali sesyjnej również widać działania polityczne?
Widać. W ostatnim czasie większość czasu zajmują dyskusje i przepychanki między radnymi różnych klubów. Dlatego tak rzadko zabieram głos.
Rada Miasta bardziej zajmuję się własnymi, wewnętrznymi sprawami niż inicjatywą uchwałodawczą, dotyczącą kluczowych problemów miasta. W momencie, gdy rada była apolityczna, była zdecydowanie bardziej twórcza. Jednak taką tendencję obserwujemy w wielu miastach, Ruda Śląska pod tym kątem nie jest wyjątkiem.
A zmian personalnych w ostatnim czasie było sporo.
Zarówno zmiany za stołem prezydialnym, jak i na stanowiskach przewodniczących komisji to również demokracja. Są to działania koalicji większościowej, która ma do tego prawo, mimo że boli to tych, którzy zostali z tych stanowisk odwołani.
Udział w wielogodzinnych posiedzeniach Rady Miasta, udział w komisjach. Traktuję to Pan jak pracę zawodową, jak poświęcenie?
Robię to dlatego, że bardzo to lubię, staram się tak zorganizować swój czas, by spełniać swe obowiązki, wynikające z funkcji radnego. Mam w sobie iskrę społecznika. Gdybym skupił się wyłącznie na pracy mojej firmy, to z pewnością wiele bym stracił.
Będzie Pan kandydował w następnej kadencji?
Nie należę do żadnej partii, od początku, od 1994 roku w moim kandydowaniu wspiera mnie Związek Górnośląski. Jeżeli w 2014 roku zarekomenduje moją osobę, wówczas podejmę decyzję o kandydowaniu. Na chwilę obecną nie wiem.
Jakimi zasadami Pan kieruje się w życiu?
Przede wszystkim uczciwość, rzetelność, konsekwencja w działaniu. Firmę przejąłem po ojcu, wraz z nią również pewne wzorce, które bardzo szanuję. Sądzę, że te cechy wcześniej wymienione są niezbędne, by z sukcesem prowadzić firmę. Te zasady również można odnaleźć w mojej pracy samorządowca.
Dziękuję za rozmowę.