Mirosław Kabala, 69-letni rudzianin uwielbia górskie wędrówki. Jakiś czas temu udało mu się zdobyć Koronę Gór Województwa Śląskiego. Na swoim koncie ma także Koronę Gór Polskich! Skąd czerpie tyle energii, jak rozpoczęła się jego przygoda z górami i jakie są jego dalsze plany? Zapraszamy do lektury poniższej rozmowy!
Jak zaczęła się Pańska przygoda z wędrówkami górskimi?
M. Kabala: Przygoda na dobre rozpoczęła się około sześciu lat temu, a pierwsza taka moja prawdziwa wędrówka górska miała miejsce około 8 lat temu w Zakopanem. Poszedłem na Morskie Oko, później na Czarny Staw. Pamiętam, że strasznie się zmęczyłem, ważyłem wtedy około 10 kg więcej niż teraz, no i wtedy sobie postanowiłem, że będę chodził po górach. Wtedy stojąc na szlaku na Czarnym Stawie, spojrzałem na Rysy i powiedziałem sobie, że ja tam w życiu nie wejdę! W ciągu tych 6 lat zdobyłem ten szczyt dwa razy - 2499 m nad poziomem morza, to najwyższy szczyt Polski w Tatrach. I nie było właściwie żadnego problemu. Co prawda zdobywałem go od strony słowackiej, bo tamtędy wchodzi się bezpieczniej niż od strony Morskiego Oka i Czarnego Stawu.
I wtedy górska przygoda wystartowała na dobre. Ma Pan na koncie kilka związanych z tym osiągnięć. Jakich?
M. Kabala: Dwa lata temu zdobyłem Koronę Gór Polskich - zostałem zweryfikowanym i zatwierdzonym członkiem klubu Zdobywców Korony Gór Polskich. Aby zdobyć tę odznakę turystyczną, należy zdobyć 28 szczytów najwyższych pasm Gór Polskich. Pokonałem Mały Szlak Beskidzki, Główny Szlak Świętokrzyski, przeszedłem część sudeckiego i Głównego Szlaku Beskidzkiego. W tym roku również skończyłem Szlak Orlich Gniazd. Oprócz górskich wędrówek lubię też turystykę miejską; w międzyczasie zwiedziłem całkowicie miasto Chorzów i Rudę Śląską, za co uzyskałem odznaki. Przeszedłem także cały Szlak Zabytków Techniki. Z takich ostatnich osiągnięć to zdobyłem Koronę Gór Województwa Śląskiego.
fot. arch. pryw.
Co trzeba zrobić, aby zostać w ten sposób wyróżnionym?
M. Kabala: Korona Gór Województwa Śląskiego to projekt wymyślony przez kolegę Tomka Biernata w tamtym roku, zatwierdzony przez PTTK Katowice i w jego ramach trzeba zdobyć najwyższe szczyty, górki czy wzniesienia 61 miast w województwie śląskim. Od Skrzycznego, przez Jaworzynę w Żywcu po wzgórze Czarnoleśne w Rudzie Śląskiej. Zdobycie tej odznaki zajęło mi pół roku, Koronę Gór Polskich zdobywałem przez 1,5 roku.
W jakich górach bywał Pan w ciągu tych 6 lat?
M. Kabala: W ciągu tych sześciu lat zdobyłem około 100 szczytów. Oprócz polskich gór ostatnio byłem w Dolomitach, gdzie zdobyłem szczyt pod nazwą Piz Boe o wysokości 3152 m, to jest mój dotychczas najwyższy zdobyty szczyt, osiągnięcie mojego życia. W tamtym roku byłem w Alpach Zachodnich, ale tam najwyżej byłem pod Matterhornem powyżej 3000 m, ale nie mogę określić, jaka to była wysokość dokładnie. Ależ tam były przepiękne widoki!
Co sprawiło, że tak bardzo pokochał Pan góry?
M. Kabala: Góry to jest taka pasja, która mi daje energię do życia, dzięki temu w ogóle nie chodzę po lekarzach, w ogóle nie leczę się na żadne choroby. Ten ruch, który uprawiam, daje mi właśnie dużo energii do dalszego życia, do dalszych sukcesów w tej i innych dziedzinach. Tę moją pasję do turystyki górskiej zawdzięczam mojej żonie Annie, która pozwala mi na wędrówki górskie, ale również uczestniczy w nich, jeżeli jej zdrowie na to pozwala. Jej wsparcie jest nieocenione.
Na zdjęciach zrobionych na zdobytych szczytach często pozuje Pan z flagą w barwach naszego miasta!
M. Kabala: Jako mieszkaniec Rudy Śląskiej jestem przedstawicielem naszej społeczności i w taki sposób też propaguje nasze miasto. Na niedawno zdobytym Piz Boe pokazałem się właśnie z herbem naszego miasta – dzięki uprzejmości Urzędu Miasta uzyskałem taką małą flagę z naszym herbem, z którą chodzę po wszystkich górach, miastach i miasteczkach i w ten sposób staram się propagować nasze miasto. I przede wszystkim staram się godać po ślonsku, bo propagowanie naszych śląskich tradycji jest dla mnie bardzo ważne.
Jakie są Pana dalsze plany w związku z górskimi wędrówkami?
M. Kabala: Chciałbym skończyć przede wszystkim Główny Szlak Beskidzki, przejść go jednym ciągiem w ciągu trzech, czterech tygodni. Największym marzeniem jednak jest przejście Orlej Perci w Tatrach – to jeden z trudniejszych szlaków prowadzących przez kilka szczytów tatrzańskich. Doświadczeni taternicy robią go w ciągu od 10 do 13 godzin, jest bardzo wymagający. Trzeba mieć i odpowiedni sprzęt i dobrą kondycję.
Odznaki turystyczne pana Mirosława/fot. arch. pryw.
Jakie rady dałby Pan osobom, które dopiero chciałyby rozpocząć swoją przygodę z górami? Od jakiego szlaku zacząć, o czym warto pamiętać?
M. Kabala: Przede wszystkim trzeba mieć wygodne buty, dobry plecak, zawsze mieć przy sobie wodę i jakiś wikt - po drodze są zawsze schroniska, gdzie można się zaopatrzyć w dodatkowe rzeczy, których zabraknie. Jeżeli chodzi o szlaki, od których warto zacząć, to do łatwiejszych należą Główny Szlak Świętokrzyski i Szlak Orlich Gniazd. Chodząc po górach, staram się być pogodny, uśmiechnięty, dodawać innym ludziom wigoru i pomagać, doradzać jeżeli komuś jest ciężko, więc w razie potrzeby chętnie pomogę!
Chciałby Pan jeszcze skierować jakieś przesłanie do naszych czytelników?
M. Kabala: Polecam wszystkim chodzenie po górach, bo to daje bardzo dużą satysfakcję. Po każdym zdobyciu danego szczytu czuję się dowartościowany, wiem, na co mnie stać, wiem, że moje zdrowie w dalszym ciągu dobrze funkcjonuje i że jestem w stanie zrobić jeszcze więcej. Ruch jest bardzo wskazany dla zdrowia, dla każdego człowieka. Owszem są ludzie chorzy, ale to często nie jest żadna przeszkoda, aby pokonywać szlaki w swoim tempie. Na szlakach często spotykam osoby bez rąk czy nóg, które sobie dawały radę w sposób wręcz zaskakujący! To, że ci ludzie nie widzieli żadnych przeszkód i chcieli iść do przodu, jest bardzo inspirujące. A jak już wybierzecie się na szlak, to proszę, nie śmiećcie!
Bardzo dziękuję za rozmowę!