Wiadomości z Rudy Śląskiej

Rudzianin z wyboru - Marek Wacław Judycki

  • Dodano: 2015-04-08 09:00, aktualizacja: 2015-10-01 13:55

O swoim zamiłowaniu do Rudy Śląskiej, poznawaniu gwary śląskiej, twórczości pisarskiej i artystycznej, opowiedział nam jeden z rudzkich twórców kultury – rudzianin z wyboru - Marek Wacław Judycki.

Pochodzi Pan z Kielc, ale mówi Pan o sobie, że jest rudzianinem z wyboru. Dlaczego właśnie wybrał Pan Rudę Śląską?
Rudę Śląską wybrałem już kilkadziesiąt lat temu. Kiedy przyjechałem na Śląsk był 1962 rok i od tego czasu mieszkałem w różnych miejscach na Górnym Śląsku. Była to: Ruda, Bytom, Zabrze i Gliwice. Te miejsca często się zmieniały w związku z moją nauką i pracą, aż wreszcie w 1976 roku przeprowadziłem się na Halembę, gdzie mieszkam do dzisiaj.

Czy nie myślał Pan, żeby kiedyś wrócić w swoje rodzinne strony?
Pochodzę z Kielc, ale Ruda Śląska i cały Górny Śląsk niesamowicie mnie zauroczyły od momentu, kiedy przyjechałem tutaj się uczyć. Tutaj, w Rudzie Śląskiej, zostałem bardzo ciepło i serdecznie przyjęty przez rodowitych mieszkańców i dlatego uważam, że na całym świecie nie ma drugiego takiego miejsca, w którym mógłbym żyć. Stąd też pochodzi moja żona, tu są moje dzieci, wnuki i prawnuki – to jest mój świat, w którym czuję się jak u siebie w domu. Nie widzę możliwości powrotu w rodzinne strony I choć czasem odwiedzam w myślach moje rodzinne Kielce, to moja mała ojczyzna, którą pokochałem jest tutaj – w Rudzie Śląskiej. Ja już jestem po prostu stąd.

A które miejsca w Rudzie Śląskiej lubi Pan najbardziej?
Największym sentymentem darzę Starą Rudę, Bielszowice, które poznałem dość późno, stary Werdon, ten którego już nie ma. Uwielbiam także rudzkie kościoły, bo są bardzo urokliwe, piękne i mają niesamowity klimat, szczególnie ten mały kościółek w Kochłowicach oraz ten ogromny Trójcy Przenajświętszej. Oprócz ulubionych miejsc w Rudzie Śląskiej mam też kilka poza miastem, które lubię odwiedzać i do których często wracam myślami. Oczywiście są to Kielce, a także miasto Homberg Efze w Niemczech, w którym mieszkają moi przyjaciele i dawni sąsiedzi. Związany też bardzo jestem z Krakowem, ponieważ mój ojciec tam studiował, a był oficerem Armii Krajowej i września 1939. Pamiętam, że jeździłem z mamą go odwiedzać. Lubię też Ustroń, Skoczów, Cieszyn.

Kiedy przyjechał Pan do Rudy Śląskiej to z pewnością zetknął się Pan z gwarą śląską. Czy nauczenie się jej stanowiło dla Pana problem?
Nie, nie był to dla mnie duży problem. Mogę nawet śmiało powiedzieć, że zostałem rzucony na głęboką wodę, bo moi koledzy i koleżanki byli Ślązakami, a moja żona pochodzi z Werdonu i wszyscy oni posługiwali się gwarą. Zderzenie z nią było dla mnie czymś nowym, bo w Kielcach, w których mieszkałem do 18 roku życia, nie mówiło się gwarą. Tutaj natomiast zetknąłem się z nowym językiem, który mimo wszystko był dla mnie w większości zrozumiały, który bardzo mi się spodobał i którego postanowiłem się nauczyć. W nauce pomogła mi znajomość niemieckiego. Jednak wiadomo, że musiałem nauczyć się innej składni, nowych wyrazów, aż w końcu zacząłem tworzyć utwory gwarą i od czasu do czasu zdobywać za to wyróżnienia w konkursach poetyckich.

Właśnie. Twórczość poetycka i pisarska to jedno z zajęć, którym się Pan zajmuje. Oprócz tego rysuje Pan, wycina i recytuje. W której z tych rzeczy czuje się Pan najlepiej?
Wszystkie te zajęcia lubię tak samo. Pasjonuję się także heraldyką, historią. Wszystkie te zajęcia teraz na emeryturze są moją pasją. Należę do grupy pasjonatów, którzy tak jak ja zajmują się podobnymi rzeczami i wtedy wzajemnie się uzupełniamy. Ktoś prosi mnie na przykład, żebym coś zilustrował to to robię, a później to ja znowu kogoś proszę o opracowanie czegoś. Poza tym lubię uczyć innych tego, co sam potrafię oraz przekazywać wiedzę historyczną i rozszerzać ją wśród ludzi w różnym wieku - dzieci i młodzieży, i dorosłych. Z tego powodu między innymi z Bronisławem Wątrobą organizujemy różne spotkania, jak na przykład z okazji sześćsetnej rocznicy bitwy pod Grunwaldem, na temat powstania styczniowego, I wojny światowej, powstania warszawskiego. Opowiadamy o tym, co się działo w przeszłości tutaj u nas, na tej ziemi, że ludzie, którzy tu mieszkali też tworzyli historię.

Czy głośne czytanie fragmentów „Pana Tadeusza” podczas różnych spotkań z dziećmi i młodzieżą oraz na różnych imprezach kulturalnych jest też elementem, który ma poszerzyć wiedzę historyczną społeczeństwa? Skąd w ogóle wziął się ten pomysł?
W zeszłym roku, czyli w 2014, była 180 rocznica, kiedy pojawiło się drukiem wydanie paryskie „Pana Tadeusza”. Pomyślałem wtedy, że jest to dobra okazja, żeby rozpropagować go wśród naszego społeczeństwa. Chciałem czytać na głos i postanowiłem, że zrobię 12 spotkań, bo tyle jest ksiąg epopei, i zacząłem spotykać się z dziećmi, młodzieżą i dorosłymi. Raz było to na przykład przy okazji wystawy porcelany w naszym rudzkim muzeum miejskim, ponieważ w „Panu Tadeuszu” są piękne opisy dotyczące porcelany. Czytałem go i omawiałem już w różnych szkołach: naszych rudzkich, a także gliwickich, katowickich i bardzo chciałbym kontynuować ten sposób przekazywania wiedzy o literaturze. Mogę powiedzieć, że chyba jestem jedyną osobą w Rudzie Sląskiej, a może nawet w całej Polsce, która aż tyle razy zaprezentowała publicznie „Pana Tadeusza”.

Jest Pan posiadaczem egzemplarza ”Pana Tadeusza” wydanego w 1882 roku. Proszę zdradzić, w jaki sposób znalazł się w Pana bibliotece?
To wydanie „Pana Tadeusza”, można powiedzieć, jest z moją rodziną już od wieków, bo właśnie od 1882 roku, a kupiła je moja babcia, która mieszkała na Wołyniu. Jest to wspaniały egzemplarz z ilustracjami Michała Elwiro Andriollego, którego wydawcą była Księgarnia Altonberga we Lwowie, natomiast wydrukowano go w Lipsku. Jak byłem mały to patrzyłem na biblioteczkę w domu mojej babci i bardzo chciałem mieć właśnie tę książkę. Czytałem ją, oglądałem ilustracje, ale nie mogłem wziąć do domu. Potem, kiedy babcia umarła, dostałem ją, bo babcia zawsze mówiła, że mam ją dostać. A później zakochałem się w tym dziele i sięgam do niego bardzo często, a już obowiązkowo w Święta Bożego Narodzenia oraz w Wielkanoc. Wybieram losowo jakiś fragment i wszystko sobie przypominam, bo to wspaniałe dzieło przepięknie napisane.

Innymi Pana pasjami są rysowanie i wycinanie. Zatrzymajmy się właśnie na wycinaniu. Czy może Pan powiedzieć coś więcej na ten temat?
Wycinanka to ludowa sztuka dekoracyjna znana ludziom od wieków. To właśnie tradycyjne wycinanki ludowe zainspirowały mnie do wycinania. Tak więc złapałem za nożyczki i postanowiłem nie rozstawać się z nimi, a spowodowała to jedna z mam, która przyszła odebrać swoje dziecko z zajęć plastycznych, które kiedyś prowadziłem i powiedziała, że robimy piękne serwetki. Zdenerwowałem się wtedy troszeczkę, bo kilka godzin tłumaczyłem dzieciom, że to nie są serwetki tylko wycinanki, że mają różne nazwy i pochodzą z różnych regionów Polski. Postanowiłem wtedy, że wymyślę coś innego i wpadłem na pomysł, że będę robił wycinanki w czarnym papierze, bardzo malutkimi nożyczkami.

A jaka jest tematyka tych wycinanek i gdzie można je zobaczyć?
Tematyka jest różna, w zasadzie wycinam to, co przyjdzie mi akurat do głowy. Wycinam na przykład motywy klasyczne, biblijne, mitologiczne, historyczne, roślinne, obyczajowe, elementy architektoniczne, portrety, a także pejzaże miast. Natomiast wycinanki można będzie oglądać w maju w filii nr 18 Miejskiej Biblioteki Publicznej w Rudzie Śląskiej, gdzie działa założona przeze mnie Asocjacja M&B&P-18 i tam będzie wystawa „Salve”, przedstawiająca wizerunki Matki Boskiej łaskami słynące w całym świecie. Wcześniej ta wystawa prezentowana była w Ustroniu w czytelni katolickiej przy parafii świętego Klemensa. W przyszłym roku planuję pokazać je w Muzeum Archidiecezjalnym – będzie to około 70 wizerunków. Dwa lata temu miałem też wystawę w Muzeum Papieru i Druku w Łodzi.

A jakie są Pana plany twórcze na przyszłość?
Mam kilka nowych pomysłów, nad którymi pracuję i zaprosiłem już do współpracy kilka osób. Cały czas chodzi mi o to, żeby promować nasze miasto i nasz region. Wymyśliłem sobie ciekawą prezentację herbów różnych miast, ponieważ odkryłem, że w herbie Strumienia jest także święta Barbara i orzeł tak jak w naszym rudzkim. To odkrycie zainspirowało mnie, żeby poszukać innych herbów polskich miast ze świętymi i udało mi się znaleźć ich na razie około 90. Narysowałem je wszystkie, a opis do nich zrobi Bronisław Wątroba. Tak sobie myślę, że dobrze by było zrobić taką wspólna wystawę razem ze Strumieniem i wtedy jedna wystawa byłaby w Rudzie a druga w Strumieniu, ale tutaj przy organizacji liczę na pomoc miasta. Z kolei w listopadzie wypada 360 rocznica obrony Jasnej Góry i z tej okazji przygotowuję cykl „Koło historii”. Narysowałem już większą część rysunków i zaprosiłem kilka osób do współpracy. Myślę, że dobrze byłoby połączyć to na przykład z sierpniową Halembską Pielgrzymką na Jasną Górę.

Dziękuję za rozmowę. 

Komentarze (1)    dodaj »

  • Amka

    Moje gratulacje. Wspaniałe pomysły twórczości i ich realizację. Życzę pomyślności i powodzenia w dalszej twórczej działalności.

Dodaj komentarz

chcę otrzymać bezpłatny newsletter portalu RudaSlaska.com.pl.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Wydawca portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Czytaj również