Jesteś z Rudy Śląskiej, ale wszystko zaczęło się... na drugim końcu Polski?
Arkadiusz Franczak: W zasadzie, jeśli chodzi ściśle o karierę to tak, karierę taneczna, jestem tancerzem i w zasadzie taki pierwszy taki duży spektakl - 12 ławek w 2004 roku. Wcześniej to cały czas tańczyłem, jeździłem na turnieje, zawody, 10 lat, z jakimiś osiągnięciami - większymi bądź mniejszymi, potem wyjechałem na dwa lata do Belgii, też z teatrem, ale belgijskim, potem przez rok w teatrze we Francji w Lionie, jakiś czas 4 miesiące byłem w Estonii potem podróżowałem przez rok, odwiedziłem też Stany a później wróciłem do Polski, bo pojawiła się propozycja kręcenia filmu - Kochaj i Tańcz i tak zostałem...
Czyli to nie Gdynia?
AF: To jest taki punkt kulminacyjny mojej kariery - od Gdyni się zaczęło sam fakt ze zacząłem robić większe, ambitniejsze rzeczy.
Uważam że życie składa się z pewnych decyzji i z pewnych wyborów, i ja podjąłem pewne decyzje bez względu na to skąd jestem, jakie mam warunki, postanowiłem ze będę tańczył. Ten wybór spowodował, że się go kurczowo trzymałem, i nie puszczałem. Mimo kontuzji, mimo tego, że trzeba było jeździć na bilecie kredytowym po całej Polsce, i powiedziałem ze chce i będę tańczyć, bo nie chce całe życie siedzieć na ławce czy krawężniku przed blokiem, jak teraz odwiedzam moich rodziców to widzę ze wciąż siedzą.
I wielka determinacja i ciężka praca, muszę powiedzieć ze talentu mam mniej niż determinacji, więcej ciężką pracą zbudowałem niż talentem znam mnóstwo tancerzy znacznie bardziej utalentowanych ode mnie, ale którzy zaniedbali to, ja talentu mam troszkę mniej, ale potrafiłem ciężko pracować i tą ciężką pracą osiągnąłem parę rzeczy, z których jestem dumny. Obecnie wróciłem na Śląsk, uczę w paru szkołach tańca, w Katowicach, Bytomiu, Chorzowie... i uczę w liceum tanecznym w Krakowie - to jest państwowa szkoła, więc wystawiam jedynki za kręcenie złych obrotów. [śmiech]
Czyli jesteś groźny na zajęciach?
AF: Czasem tak, ogólnie mam opinię terrorysty. To zależy jaką mam grupę, jeśli to jest grupa, która ma reprezentować Polskę lub stawać na deskach teatru to muszę być. Jednak oni mają być później wizytówka nie tyle mnie, co samych siebie, a jeśli są to zajęcia w komercyjnej szkole tańca - to po latach zrozumiałem ze większość przychodzi dla zabawy niż żeby być tancerzami, wiec odpuszczam. Już nie kładę tego wszystkiego tak ambicjonalnie, jeśli kogoś coś boli to mówię siadaj, odpoczywaj a nie jak kiedyś zagryź zęby i trenuj...
Tak samo było z tobą podczas przygotowań do spektaklu 12 ławek?
AF: Tak tak, to było lata temu, ale to była moja najgroźniejsza kontuzja, złamałem piszczel, strzałkową, obydwie kostki, mogło to przekreślić moją karierę, jak już wspomniałem życie składa się z pewnych decyzji i wyborów. Ja ogólnie uważam, że nie ma takiej kontuzji, która przekreśliłaby człowieka, zawsze byłem zdania że jeśli masz chorą nogę - trenuj ręce, masz rękę w gipsie, to trenuj nogi, masz ręce i nogi w gipsie - trenuj głowę, bo tak naprawdę wszystko powstaje w myślach, tworzy się w głowie a później jako choreograf próbuje to przełożyć na fizyczność, na taniec. Nie ma takiej możliwości, że nie można trenować nic. Jak ktoś mi mówi, że ma kontuzje to znaczy, że mu się nie chce. Ja pamiętam, że jak przez rok miałem nogę w gipsie pod sam tyłek, to robiłem wszystko na rękach, biegałem skakałem, kręciłem się na rękach, potem miałem złamany nadgarstek, to też cały czas na nogach, nigdy nie było tak ze mogłem sobie odpocząć... W tym zawodzie nie można sobie pozwolić na odpoczynek, jeśli ktoś wybiera w życiu taką drogę, że chce tańczyć to nie stać go na ten odpoczynek. Ja wiedziałem, że to są moje najlepsze lata, teraz mam 27 lat, więc takiej szczytowej formy zostało mi może z 7 lat, ale najlepsze lata już de facto za mną więc nie można sobie w tym wieku pozwolić na jakiekolwiek spuszczanie z tonu, miesiąc przerwy w wieku 18 lat to fizycznie jest rok. Jeśli ktoś decyduje się na bycie zawodowym tancerzem to ani dnia nie ma odpoczynku, a święta są najgorszym okresem, bo nie ma sal i wszyscy się wkurzają bo nie ma gdzie trenować.
Z jednej strony piękny taniec, a z drugiej... ciężka praca?
AF: Ludzie tego nie rozumieją, nie widzą przede wszystkim tej drugiej strony medalu - wszyscy mówią robisz to co chcesz, co kochasz, za to Ci płacą, wygrałeś życie, obecnie boję się szybciej schodzić ze schodów żeby mi kolano nie wyskoczyło, na szczęście mogę tańczyć. Paradoksalnie mam problem z wykonywaniem prostych czynności niekiedy.
Druga strona medalu jest bezlitosna i bezwzględna, i to jest na całym świecie, nie tylko w Polsce, jak ktoś z tancerzy mówi, że za tam jest lepiej, tańczyłem parę lat za granicą i wcale nie jest lepiej, mamy jednych z najlepszych tancerzy na świecie, ciężko pracujących nie mamy czego się wstydzić, najbardziej wrażliwych tancerzy, lepszych choreografów. Tu znowu pojawia się "swego nie znacie, cudze chwalicie". Ja wyjechałem tylko dlatego, że lepiej płacili, ale mamy świetnych tancerzy, niczego nam nie brakuje, nic tylko trenować.
Dużo szkół tańca, wszyscy zachęcają, bo wypada umieć... ale czy każdy może tańczyć?
AF: Tańczyć każdy może, ale nie każdy może być zawodowym tancerzem, bujać się może każdy. To bardziej taki slogan reklamowy, ale prawda jest taka, że nie każdy styl jest dla każdego bachaty, salsy, których ja nie prowadzę, ale są na tyle proste, że każdy może zacząć tańczyć. Ale jakikolwiek taniec bazujący na klasyce, fizyczności - to z tego powodu, że im jesteśmy starsi, tym mamy więcej nawyków ruchowych tym gorzej wpajają nam się ruchy - więc tu nie wszyscy mogą tańczyć. Ja prowadzę zajęcia z contemporary - jest to połączenie tańca współczesnego i jazzowego, jak wiadomo jest to oparte na korzeniach klasycznych itd., to wymaga od tancerza nie tyle otwartości umysłu, gry aktorskiej, emocjonalnego ekshibicjonizmu, żeby uzewnętrznił się, to jeszcze wymaga on niego sprawności fizycznej. Na moich zajęciach zwłaszcza.
Jeśli człowiek całe życie nie robił nic - i nagle chce tańczyć to będzie trudno, ale jeśli uprawiał jakikolwiek sport - bieganie, skakanie, i jest w miarę elastyczny to sobie poradzi, jeśli będzie ciężko pracował. Ale w każdym innym przypadku bym odradzał. Ja mam taką zasadę, że mimo, że pracuje w wielu szkołach tańca, jeśli po roku nie widzę progresu, ani ta osoba też nie widzi, to szkoda mi, i wtedy mówię, słuchaj no nie we wszystkim trzeba być dobrym. Nie dla każdego to jest. Wiadomo, taniec zawsze wygląda ładnie, obrociki, odskok, do momentu gdy człowiek przyjdzie na salę i próbuje robić te obroty i nagle okazuje się, że dokręcamy głowę, że trzeba trzymać pion, i trzeba trzymać na półpalcach na relevé, i jak sobie uzmysławia, że o tylu rzeczach musi myśleć, jak kręci obrót to, że nagle mówi: "Serio?" To nie jest takie łatwe i piękne jak wygląda. Ale to jest właśnie to, to jest magia tańca.
Z roku na rok pojawia się coraz więcej programów telewizyjnych dla tancerzy, dla kogo one są?
AF: Te programy mają być nie dla zawodowców, tylko dla ludzi, którzy czują rytm, który mają talent i nie wiedzą jak się pokazać, jak zaistnieć, więc powinni iść. Filozofia takich programów jest taka, żeby pomóc młodym ludziom, którzy nie mają perspektyw, nie są zawodowcami. Jeśli ja widzę, że jakiś zawodowy tancerz idzie tam tylko po to, żeby zrobić sobie dobry PR i zgarniać na tym hajs, to jestem poirytowany gdy widzę znajomych, którzy są zawodowymi tancerzami i idą tam, bo wiedzą, że może staną się
rozpoznawalni, zarobią na tym pieniążki, a z drugiej strony się im nie dziwię bo to ich praca, a rynek jest ciężki, więc chcą zarobić na chleb, to trudne.
Ale jak najbardziej polecam wszystkim samoukom, żeby szli do takich programów, bo choć może się zrażą, ale wszyscy są zgodni co do jednego - super przygoda, super doświadczenie, poznałem fajnych ludzi itd. Nie wiem co ja bym zrobił gdybym miał taką szansę, czy ja bym w takim programie się pojawił, myślę, że tak. Raczej tak, zanim bym nie poznał teatru, bo teraz jeśli wiem jak wygląda teatr, wiem jak wygląda praca w teatrze, praca z filmem, teledyskiem, to wiem, że nie chcę mieć nic wspólnego z telewizją. Wolę teatr. Nieraz kręciliśmy coś 3 dni a w filmie to jest 30 sekund, a w teatrze, to co się napocisz, to zostaje. I to jest piękne, i wtedy czuje że moja praca jest doceniana i na prawdę istotna i liczę chwilowość chwili, to, że coś się dzieje w danym momencie i zostaje na scenie, na tych deskach teatru. To jest ta magia. I robiłbym wszystko by znaleźć się nawet w podrzędnym teatrzyku i stopniowo dojść do wszystkiego.
Kto pamięta ludzi, którzy wygrali pierwszą, drugą, trzecią edycje? Każdy ma swoje pięć minut, po tych pięciu minutach wciąż jest się nikim, to co się wypracuje latami - jest. Ja się trzymam na rynku nie dlatego ze jestem świetnym tancerzem, tylko dlatego bo jestem konsekwentny w działaniu, tyle lat. To co wypracowałem przez te 17 lat, tego się nie zburzy tak łatwo, to jest 17 lat pracowania na swoją opinię, na swoim koncie mam parę spektakli, mam 10 lat jeżdżenia w zawodach, to nie zniknie w pięć minut, w jeden sezon. A każda osoba myśli że te 5 minut zmieni życie, ale zdarza się jedna na milion, która to wykorzystuje i zmienia swoje życie. Ale podobno dla tej jednej na milion warto.
I tak na koniec - tańczysz na imprezach rodzinnych? Na weselach np. z babcią?
[śmiech]
AF: Tak, ale mam osobny zasób ruchów. Są takie ruchy, które są przewidziane tylko dla rodziny, najbliższych. I każdy kto tańczy się ze mną zgodzi, że to jest piętno tancerza. "Ty tańczysz! Pokaż, pokaż", "Weź nam coś zaprezentuj" i wtedy człowiek czuje się jak taka maszyna, wrzuć dwa złote a ja Ci zrobię show. I to jest najgorsze. Tancerze czują się zakompleksieni, bo czują presję społeczeństwa, presje znajomych i przez to się nie rozwijają. Bo po prostu boją się wstydzą się, że znajomi wymagają od nas jakiegoś show, a zapominają o najważniejszej rzeczy, że taniec to ma być dla nich zabawa. Nawet po 17 latach, gdy taniec jest moją pracą, to wciąż to jest dla mnie zabawa. Jak idę ze znajomymi do klubu, to oni też się stresują, że nie umieją tańczyć, ale jak mówiłem, mam osobny zasób ruchów, uwielbiam się wygłupiać. Jednak zawsze się trochę wstydzą, jak oni przy mnie wypadną. Więc daję im do zrozumienia, że przyszedłem się wygłupiać, a nie robić konkurs tańca.
To jest ważne, żeby mieć taki świeży punkt widzenia, i tego życzę tancerzom, żeby mieli dystans do siebie, bo nie jest powiedziane, że musimy wszystko idealnie umieć, nadal robię głupie błędy techniczne, dalej się uczę. I nie przejmuję się, że kiedyś przyjdzie ktoś młodszy, lepszy, sprawniejszy i to jest fajne, bo kiedyś ten lepszy był moim uczniem. To jest ekstra jak moi uczniowie idą do programów, a jeszcze lepsze jest jak pamiętają u kogo się uczyli i kto ich naprowadzał. To jest najpiękniejsze w tym zawodzie.
Dziękuję za rozmowę.