W sobotę w Rudzie Śląskiej odbył się protest przeciwko noszeniu maseczek oraz ograniczeniom związanym z pandemią koronawirusa. Uczestnicy mieli transparenty z napisami m.in. "Śląsk rusza po wolność. Boisz się wirusa, czy mandatu?", "Stop plandemii", "Śląsk to nie zaraza". Demonstrujący przeszli z placu Jana Pawła II pod kopalnie Pokój, Bielszowice i Halemba.
Wczoraj w Rudzie Śląskiej odbyła się kolejna odsłona akcji protestacyjnej "Odwołujemy plandemię. Zdejmij maskę". To już trzeci tego typu protest w Rudzie Śląskiej. Wcześniejsze odbyły się 16 i 27 sierpnia. Podczas manifestacji demonstranci sprzeciwiali się przede wszystkim restrykcjom, które rząd wprowadza w ramach walki z koronawirusem.
- Jesteśmy tutaj już po raz trzeci. Z protestu na protest jest nas tutaj coraz więcej. Na pierwszym było prawie 30 osób, na drugim - 250, więc frekwencja rośnie. Dzisiaj jest to protest także po części o obronę kopalń, ponieważ to właśnie na kopalniach było najwięcej fałszywych wyników testów na koronawirusa. Górnicy mimo tego, że ciągle siedzieli w domu - raz mieli wynik dodatni, a raz negatywny. Niektórzy z nich mieli robione nawet po 9 testów - mówił jeden z organizatorów protestu.
Uczestnicy spotkali się w sobotę - 26 września na Placu Jana Pawła II w Nowym Bytomiu. Mieli transparenty z napisami m.in. "Śląsk rusza po wolność. Boisz się wirusa, czy mandatu?", "Stop plandemii", "Śląsk to nie zaraza". Wielu z nich miało także polskie flagi w rękach, a niektórzy na ramionach mieli założone biało-czerwone opaski z kotwicą Polski Walczącej.
Antycovidowcy głoszą, że pandemia to międzynarodowy spisek, w pandemię nie wierzą i żądają jej odwołania. Nie mają zamiaru nosić maseczek i nawołują do tego innych.
Tymczasem sytuacja epidemiologiczna nie nastraja optymistycznie. Wczoraj według danych Ministerstwa Zdrowia, w Polsce wykryto ponad 1500 nowych zakażeń koronawirusem. Uczestnicy protestu jednak krótko skomentowali tę informację - mówiąc, że jest to kolejne kłamstwo rządu rozpowszechniane przez media.
Protest miał także charakter polityczny. Organizatorzy krytycznie wypowiadali się o ostatnich decyzjach rządu.
- Mamy bardzo dużo proroków, mistyków, ale i geopolityków, i ludzi, którzy bardzo twardo stąpają po ziemi. Oni mówią, że są bardzo ściśle określone warunki odzyskania niepodległości, odsunięcia wszelkiego zła, które generują fatalne ustawy, fatalny porządek prawny i tragiczna egzekucja prawa, a także mówienie źle o największych patriotach, zmienianie historii, wynarodawianie nas i mieszanie kultur. Są bardzo ścisłe warunki, które musimy wykonać. Jest bardzo dużo pracy do zrobienia. Każdego dnia, nie tylko na tej manifestacji, ale każdego dnia, może każdy z nas dołożyć "ogromną cegłę", wielką pracę do budowy królestwa bożego tutaj w Polsce - mówił jeden z przemawiających uczestników manifestacji.
Organizatorzy marszu nawiązywali także do obecnie panującej sytuacji w górnictwie. Zarzucali przedstawicielom związków zawodowych działających przy Polskiej Grupie Górniczej, pracę na szkodę górników. Chodzi o podpisanie porozumienia ze stroną rządową, które zakłada likwidację kopalń PGG do 2049 roku.
- Sprawa wygląda prosto, oni (przyp. red. związkowcy) robią wszystko, po to, żeby te kopalnie zamknąć, a nie żeby je ratować. Związki nie są po stronie górników, a raczej po stronie Państwa i Unii Europejskiej - mówił jeden z organizatorów marszu.
Demonstrujący przeszli z placu Jana Pawła II pod kopalnie Pokój, Bielszowice i Halemba.