Na rolkach jeździ od 10 lat, odkąd przeszedł na emeryturę. Preferuje styl taneczny. Nigdy nie jeździ bez muzyki lecącej ze słuchawek. To 71-letni Pan Włodzimierz, który na orzegowskim Burlochu trenuje przynajmniej 4 razy w tygodniu.
Kiedy pokochał Pan rolki?
Na rolkach jeżdżę od 10 lat. Moją przygodę mogę opatrzyć słowami „per aspera ad astra”, czyli przez ciernie do gwiazd. Początki były bardzo trudne. Jeździłem na żwirowiskach, różnych nierównych powierzchniach. Nadwyrężyłem przez to stawy, zmarnowałem wiele czasu, nie mówiąc już o kosztach wymiany sprzętu, który przez te warunki bardzo się eksploatował. Zniszczyłem przez ten czas ponad 300 kółek w rolkach, które zużywały się już po około 3 tygodniach.
Jak to jest, że pasja nie obudziła się w Panu wcześniej?
Chorowałem na serce. To mnie ograniczało. Dodatkowo brak czasu, praca. Od momentu, w którym jestem na emeryturze, jeżdżę regularnie. Wtedy trzeba sobie jakoś zorganizować czas. Ciężko jest cały czas siedzieć przed telewizorem. W rolkach znalazłem sobie taką małą przystań.
Na Burloch Arenę przyjeżdża Pan z sąsiedniego miasta.
Tak, mieszkam w Bytomiu. Na Burloch w Orzegowie przyjeżdżam od 7-8 miesięcy. Cały ten czas, który straciłem na jeździe w miejscach nie przeznaczonych dla rolek, staram się tutaj nadrobić. Każdy przejaw dobrej pogody mobilizuje mnie do tego, żeby wybrać się na ten obiekt. Chciałbym złożyć ukłon dla osób, które zdecydowały o budowie tego obiektu. To świetne miejsce.
Rolki założone pierwszy raz po 60-tce - start musiał być trudny?
Początki były bardzo trudne. Dodatkowo trudne dlatego, że były one okraszone też niepochlebnymi opiniami ze strony innych. Ja jednak nie przejąłem się tymi głosami, bo uważam, że każdy jakieś początki mieć musi, za cokolwiek by się nie wziął. W związku z tym powoli z tak zwanego „dreptania” wyszło jeżdżenie, później w jeździe zacząłem propagować swój własny styl. Nigdy nie spotkałem się z tym, żeby ktoś jeździł tak, jak ja. Preferuję styl taneczny. Nie jest to klasyczny freestyle pomiędzy kubkami, nie jest to jazda ekstremalna. To mój osobisty styl i z tego mam największą satysfakcję. Mam nadzieję, że wrzuciłem jakiś swój mały kamyczek do wszystkich istniejących styli. Jeżdżę do muzyki. Bez niej nie wystartuję.
Czy komuś przekazuje Pan ten styl?
O ile ktoś się do mnie zwróci, staram się chętnie służyć swoją pomocą, ale zadęcia pedagogicznego nie mam (śmiech). Wszystko robię mechanicznie, mam to zakodowane w głowie. Nie staram się analizować swoich kroków, by móc ich kogoś uczyć. Pracuję dla siebie, dla swojego zdrowia i satysfakcji. Jeżeli jednak ktoś zapyta mnie o radę, chętnie jej udzielam.
Często spotyka się Pan dziś z ukłonami w Pana stronę? Widać, że wszyscy wokół tutaj Pana podziwiają.
Muszę powiedzieć, że wręcz nadmiernie często doświadczam dziś życzliwości. Momentami wprawia mnie to wręcz w zakłopotanie. Cały czas staram się ten swój styl udoskonalać. Kiedy opinie są pozytywne, jest to potwierdzenie, że idę w dobrym kierunku, za co wszystkim dziękuję.
Jest Pan przykładem na to, że nie ma żadnych granic.
Absolutnie nie ma barier, szczególnie tych wiekowych. U młodzieży to normalne, że rozpoczynają przygody ze sportem, różnymi wspaniałymi dyscyplinami. U osób starszych, takich jak ja, nie jest to już takie oczywiste. Każdego, kto jest wiekowy, zachęcam do uprawiania sportu, bo to samo zdrowie. Oczywiste, że starszy człowiek nie ma już tylu sił, takiej elastyczności ciała, ale o ile zdrowie pozwala, należy się ruszać. Ja swoje możliwości wykorzystuję do maksimum. Nigdy nie odpuszczam. Staram się jednak jeździć w miarę bezpiecznie, nie „na krawędzi”. Niejednokrotnie chcę się pokazać, zrobi coś więcej, ale obawiam się upadku i przeforsowania. Zawsze patrzę więc na bezpieczeństwo w tym, co tutaj robię.
Ile czasu spędza Pan na torze?
Z satysfakcją muszę powiedzieć, że staram się jeździć po 2 godziny około 4 razy w tygodniu. Podczas takiego treningu nie siedzę, nie robię przerw, jedynie na uzupełnienie płynów. Kiedy tak obserwuję rolkarzy jeżdżących obok mnie, praktycznie nikt nie osiąga tak długiego czasu na torze. Wszyscy po paru okrążeniach siadają bądź po pół godzinie już ich tutaj nie ma, a ja, stary człowiek, zamiast patrzeć na nich z trybuny, stale się doskonalę.
Co poza sezonem letnim?
Narty biegowe. Staram się nie unikać sportu. Wszystko, co jest w moim zasięgu możliwości fizycznych, jest mile widziane.
Jak bliscy reagują na tę pasję?
Żona aprobuje to, co robię. Ostatnio zyskałem u niej jeszcze większe uznanie. Kiedy moje hobby zostało pokazane w kilku mediach, zaczęła na to patrzeć inaczej. Wcześniej narzekała, że to tylko generuje moje zmęczenie i nic więcej z tego nie mam. Teraz spojrzała na rolki z innej strony (śmiech).
Czego Panu życzyć? Chyba siły i zdrowia?
Tak, to jest dla mnie najważniejsze. Obym mógł jeździć jak najdłużej.
Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.
Zobaczcie Pana Włodzimierza podczas treningu na Burlochu: