O tym dramatycznym wypadku spod Kleszczowa, w którym zginęło aż 9 osób, słyszała cała Polska. Wiele osób zostało rannych, w tym kierowca autobusu, który był zakleszczony we wraku pojazdu. Ruszyła akcja zbiórki pieniędzy na jego leczenie. On sam apeluje o wsparcie. To Mateusz Moroń z Rudy Śląskiej.
- Nigdy w życiu nie zapomnę tego, co się tam wydarzyło. Nie mogłem zrobić nic. Wszystko wydarzyło się w ułamku sekundy, a potem był ogromny huk, odgłos tłuczonego szkła i ciemność. Chyba straciłem przytomność, ale ocknąłem się, na moje nieszczęście... To, co zobaczyłem na drodze nie da się opisać - opisuje pan Mateusz.
Do zderzenia busa i autokaru doszło 22 sierpnia na drodze krajowej numer 88, na odcinku Kleszczów – Gliwice. Według ustaleń śledczych 67-letni kierowca samochodu osobowego próbował wyprzedzić jadący przed nim autokar. Kierowca busa jechał z naprzeciwka. Żeby uniknąć zderzenia, zjechał na pobocze. Pojazd wpadł jednak w poślizg, przewrócił się i uderzył w nadjeżdżający autokar.
Autokarem jechało, razem z kierowcą, 49 osób. Siedem z nich zostało przewiezionych do szpitali. W najpoważniejszym stanie był właśnie kierowca, który po wypadku został uwięziony w kabinie. Uwolnili go z niej strażacy. Pan Mateusz został przetransportowany do szpitala śmigłowcem. W wyniku tego zderzenia śmierć poniosło 9 osób.
- To, co zobaczyłem na drodze, nie da się opisać. Nawet nie chcę do tego wracać, ale obrazy z tego dnia cały czas do mnie wracają. Fizycznie przede wszystkim najbardziej ucierpiała moja prawa noga. Doznałem wieloodłamowego złamania otwartego III stopnia rzepki z uszkodzeniem kolana. Przeszedłem operację i po 8 dniach wypisano mnie ze szpitala. Mam nadzieję, że rehabilitacja pomoże mi na nowo stanąć na nogi. Najgorzej jest z głową, a dokładniej z codziennym zmaganiem się ze wspomnieniami z wypadku - pisze Pan Mateusz.
Oprócz rehabilitacji rudzianin przede wszystkim potrzebuje długotrwałej pomocy psychologicznej i terapii.
- Chociaż stałem się jedną z poszkodowanych osób, to nie mogę się pogodzić z tym, że 9 osób zginęło praktycznie na moich oczach. Dlatego przede wszystkim potrzebuję długotrwałej pomocy psychologicznej i terapii, która pozwoli mi się z tym uporać. Mam dla kogo żyć, niedawno z moją partnerką zostaliśmy rodzicami wspaniałej kruszynki. Chcę cieszyć się każdym dniem spędzanym z moimi dziewczynami i dziękuję za to, że mogę nadal z nimi być! Do tego muszę poukładać sobie wszystko na nowo. Potrzebuję do tego Twojego wsparcia - pisze Pan Mateusz.
Na portalu Siepomaga ruszyła zbiórka pieniędzy na jego leczenie.