Wiadomości z Rudy Śląskiej

Do każdego przypadku podchodzi się indywidualnie - Marek Olszewski

  • Dodano: 2014-01-01 08:00, aktualizacja: 2015-10-01 13:43

Rozmawiamy z Markiem Olszewskim, lekarzem weterynarii.



Proszę opowiedzieć o działalności, którą Pan prowadzi.
Działalność w Rudzie Śląskiej prowadzę od styczna 1999 roku. Jest to gabinet weterynaryjny, świadczący usługi dotyczące zwierząt towarzyszących. Przeprowadzam także zabiegi operacyjne, jednak tylko na tkance miękkiej. Nie zajmuje się operacjami kostnymi, wymagającymi użycia promieni rentgenowskich, czy obecności drugiego lekarza. Działalność w Rudzie Śląskiej jest tą podstawową, aczkolwiek świadczę także usługi lekarsko-weterynaryjne w schronisku dla bezdomnych zwierząt w Chorzowie. Do południa pracuję tam. Popołudniu jestem w Rudzie Śląskiej.
Kiedy rozpoczynałem działalność, mój gabinet był czwartym w mieście. Obecnie, z tego co się orientuję, jest takich zakładów dziewięć. Nie ma także na terenie Rudy Śląskiej żadnej kliniki dla zwierząt.


Skąd decyzja o prowadzeniu takiej działalności?
Uważam, że jest to zawsze proces złożony. Nie jest to decyzja wynikająca z kaprysu, czy jednej chwili. Wszystko jest wynikiem odpowiedniego podejścia do zwierząt, które kształtowało się już u mnie od najmłodszych lat. Pochodzę z ponad dwudziestotysięcznego miasteczka na południu Opolszczyzny. Połowa mojej rodziny żyje i żyła na wsi, więc wyjazdy, zwłaszcza w czasach PRL-u, gdzie sytuacja ekonomiczna państwa zmuszała do własnej produkcji żywności, powodowały, że miałem styczność ze zwierzętami. Mój stosunek do zwierzaków był zawsze przyjacielski i otwarty. Wydawało mi się, że one wszystkie są głodne, więc, począwszy od psa, a skończywszy na krowach zaopatrywałem je w różnorodne smakołyki. Rodzina śmiała się często, że wraz z moim wyjazdem zaczynało się wycie tych zwierząt z tęsknoty za karmicielem.
Następnie, po liceum ogólnokształcącym, kiedy przyszedł czas na wybór dalszych planów nadszedł moment zastanowienia. Kierunki lekarskie raczej przerażały, gdyż jak wiemy, na jedno miejsce mieliśmy bardzo wielu kandydatów. Z weterynarią było podobnie, lecz nie w takim stopniu. Na studiach rozpoczynaliśmy w grupie 80 osób. Na trzecim roku zostało już tylko 30.   


Czy pamięta pan moment, w którym z teorii trzeba było przejść do praktyki?
Było to trudne. Studia miały to do siebie, że miało się na nich bardzo dużo teorii, natomiast czystej praktyki było niewiele. Z tego co pamiętam, w czasie ich trwania, tylko raz zdarzyło mi się przenieść teorię chirurgiczną do praktyki. Było to zszywanie psa, który miał wykonany zabieg operacyjny. Pamiętam doskonale to szycie. Wiedziałem jak to się robi, ale ręce trzęsły mi się potwornie. Pojawiło się wtedy przerażenie i myśl o tym jak poradzę sobie w przyszłości.
Później, niewątpliwie pomogły mi początki kariery, które spędziłem w przychodni weterynaryjnej w Chorzowie Batorym. Nie musiałem tam jeszcze brać tej odpowiedzialności na siebie, gdyż pracowałem u lekarza z bardzo długim stażem. Nie wyobrażam sobie tego, by ktoś zaraz po studiach mógł sam otworzyć swój zakład i świadczyć usługi dotyczące chirurgii. Chyba, że podczas studiów odbywał praktyki w lecznicach, w których dopuszczano go do pacjentów.


Z jakimi przypadkami przychodzą właściciele? Na co chorują ich zwierzaki?
Są to przypadłości dotyczące przeróżnych układów, zarówno oddechowego, pokarmowego, moczowego, moczo-płciowego, czy schorzenia skórne. Jednakże, na szczęście, najczęściej przychodzą do mnie właściciele zwierząt z problemami profilaktycznymi. Głównie chodzi o szczepienia, chipowanie psa czy profilaktykę przeciw pasożytniczą.


Czy to ciężka praca?
Każdy dzień jest nieprzewidywalny. Różne przypadki się zdarzają. Czasami trzeba grubo wykroczyć poza godziny otwarcia, bo pacjent tego wymaga. Jest także najmniej lubiana część weterynarii, wynikająca z konieczności usypiania zwierząt. Ustawa o ochronie zwierząt jasno określa w jakich przypadkach można to zrobić. Niestety eutanazje są nieodłączna częścią praktyki weterynaryjnej, mimo tego, że nikt nie lubi tej sfery zawodu.


Proszę powiedzieć w jaki sposób dba się o pacjentów po zabiegach?
Tutaj do każdego przypadku podchodzi się indywidualnie. Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę, na to jakiego zwierzęcia i jakiej rasy dotyczy leczenie. Czy są to rasy agresywne, czy bardziej spokojne? Wiele zwierząt oprócz zabezpieczenia farmakologicznego, wymaga zabezpieczeń typu kołnierz, kaganiec, czy fartuch ochronny. W dzisiejszych czasach tego typu preparaty oraz materiały są szeroko oferowane.
Ponadto należy trafnie ocenić samego właściciela. Trzeba zwracać uwagę na to jak mówi, jak wypowiada się o swoim zwierzaku, jak podchodzi do niego. Podobnie jest z wyborem drogi podania leku. Jeśli podejrzewam, że właściciel nie będzie w stanie podać tabletek, to decyduję się na zastrzyki.
Dosyć częstym przypadkiem jest coś, co zawsze mnie szokuje. Wydaję taką ilość leku, aby wystarczyło na terapię, którą przewiduję. Niestety bywa tak, że właściciel przychodzi do mnie za rok, ja chcę przepisać nową dawkę, po czym słyszę, że opiekunowi zostały jeszcze tabletki z poprzedniego roku. Strasznie mnie to szokuje. Jest to trochę dziwna oszczędność opiekuna.


Proszę opowiedzieć o lekach.
Z roku na rok, jest coraz lepiej. Przybywa preparatów specjalistycznych, ukierunkowanych na dane schorzenie. Dawniej wykorzystywano medykamenty przeznaczone dla ludzi. Obecnie, jeżeli jest odpowiednik weterynaryjny, to powinno się go stosować.
Niemałym plusem jest także fakt, iż na rynku można kupić bardzo wiele różnorodnych karm leczniczych. Jest to niezbędnym elementem terapii i bardzo pomaga w powrocie do zdrowia oraz przedłużeniu życia danego pupila.


Czy istnieje coś takiego jak sfera zwierzęcych chorób cywilizacyjnych?
Raczej tak. One są dosyć tożsame z naszymi chorobami. Przede wszystkim stres. Jest to czynnik, który utrudnia leczenie i powrót do zdrowia. Eliminowanie czynników stresowych, jest nieodłącznym elementem terapii. Podobnie jeżeli chodzi o schorzenia przewodu pokarmowego. Jeżeli kupujemy karmę dla psa, na której data ważności kończy się za rok, czy dwa, to możemy być pewni, że znajdują się tam konserwanty. Już sami ludzie starają się unikać takiego jedzenia. Dlatego w przypadku zwierząt, wielu właścicieli nadal stara się samemu przyrządzać pokarm dla swoich towarzyszy. Tutaj problem jest taki, że zwierzęta nie zawsze tolerują posiłki, które spożywają ludzie.


Jak prowadzi się Panu gabinet w mieście?
Dobrze. Nieco inne były czasy, dla przedsiębiorców, kiedy otwierałem swój gabinet. Dobrze, że wprowadzona tak zwaną, zasadę jednego okienka, choć w przypadku gabinetów weterynaryjnych, nie zawsze kończy się to w taki sposób.
Trochę szkoda, że tak późno ruszyła w Rudzie Śląskiej akcja chipowania psów. Z drugiej strony, lepiej późno niż wcale. Jest nadzieja, że akcja będzie przeprowadzana co roku i dzięki temu „bezpańskość” psów wreszcie się skończy.


Czego życzyć Panu w przyszłości?
Zawsze uważałem, że działamy na zasadzie naczyń połączonych. Jeżeli ludzie dobrze zarabiają, to i szewc przy tym będzie sobie radził, i lekarz weterynarii. W przypadku, w którym sytuacja ekonomiczna kraju jest jaka jest, przekłada się to na obroty w firmach i czekanie – może za rok będzie lepiej, może nie.


Dziękuję za rozmowę.


 

INFORMACJE

Gabinet Weterynaryjny lek. wet. Marek Olszewski

Poloczka 3
41-705 Ruda Śląska
tel.602 610 898

WWW


Źródło: D.Dyga

Dodaj komentarz

W związku z nadchodzącą ciszą wyborczą, możliwość komentowania artykułów na naszej stronie zostanie tymczasowo zablokowana.
Dziękujemy za zrozumienie i zachęcamy do powrotu do dyskusji po zakończeniu ciszy wyborczej.

Czytaj również