Wiadomości z Rudy Śląskiej

Godne Świynta – tradycje bożonarodzeniowe w duchu Śląska

  • Dodano: 2021-12-24 09:30

Co czyni śląskie, kolorowe święta tak niezwykłymi? Czy śląskie tradycje odeszły w zapomnienie? Dlaczego prezenty przynosi nam Dzieciątko? Na te pytania i wiele innych dziś odpowiemy przypominając jak wygląda prawdziwie śląskie Boże Narodzenie. 

Przygotowania przedświąteczne – czas adwentu

Śląsk jest regionem bardzo przywiązanym do swojej wielowymiarowej tradycji, która swoje korzenie zapuściła wśród słowiańskich kultur. Czas świątecznego oczekiwania był równie ważny, co sama wigilia, dlatego w wielu śląskich domach ręcznie wyrabiano adwyntkrance, czyli wieńce adwentowe. Głównie były one plecione z gałązek, na których znajdywały się dobrze znane nam aż do dziś cztery świece zapalane po jednej w każdą niedzielę aż do wigilii.

Dawny Śląsk oprócz potężnej kultury górniczej charakteryzował się również ogromną społecznością agrarną, a co za tym idzie, wiele ozdób i przysmaków świątecznych powstawały z tego, co Ślązacy samodzielnie wyhodowali, lub wyprodukowali niezależnie od swojego stanu majątkowego.

Kolejnym tworem, bez którego nie można było się obejść była betlyjka – stajenka betlejemska bardzo często strugana przez głowę rodziny (najczęściej ojca), lub odlewana z gipsu, a następnie malowana przez matkę, bądź dzieci, dla których adwent był również okresem wyczekiwania na świętego Mikołaja.

Na Śląsku Mikołaj był przedstawiany jako biskup i jego przyjście było zupełnie inne niż to, które znamy ze współczesnych skojarzeń świąt. Brodaty biskup pojawiał się w towarzystwie aniołów i diabłów, aby nagrodzić dobre uczynki dzieci, oraz zganić je za te złe. Współcześnie wizyta świętego Mikołaja kojarzy się kolorowymi prezentami, aby zaspokoić dziecięcą niecierpliwość przedwigilijną, nie zawsze jednak tak było. Oczywiście, dzieci otrzymywały prezenty, jednak nadejście biskupa z workiem prezentów wzbudzało w nich niemały stres przez ich dziecięce psoty. Podarunkami przynoszonymi przez Mikołaja były głównie pierniki, bądź owoce. Bardzo często chłopcy przebierali się w grupy Mikołajów, aby złożyć zalotną wizytę dziewczynom z sąsiedztwa, które nie pozostawały im długo dłużne. Następnego dnia przypadał dzień świętej Łucji, podczas którego to dziewczyny odwiedzały chłopaków.

Mimo wielu barwnych tradycji naszego województwa kobiety podczas adwentu nie ubierały znanych nam dobrze kolorowych strojów ludowych. W czasie wyczekiwania na narodziny zbawiciela ubierały one proste, czarne przyodzienie symbolizujące żałobę. Oprócz adwentkranców śląskie domostwa przyozdabiała również choinka obwieszona głównie piernikami, bądź suszonymi owocami. Mało kogo było stać na glaskugle – bombki, które występowały rzadko i były bardzo drogie.

Wspólnie przy jednym stole

Tradycyjnie wigilijny dzień rozpoczynano od umycia twarzy zimną wodą i obserwowania pogody. Niegdyś wigilia była kojarzona z końcem roku, przez co powstało wiele ludowych przesądów dookoła tego dnia. Kto z nas usłyszał jako dziecko słowa rodziców „jaki/jaka będziesz na wigilię, taki/taka będziesz cały rok” ? To tylko jedno z wielu ludowych powiedzeń świątecznych. Tradycja agrarna motywowała mieszkańców do obserwacji pogody tego dnia, aby przewidzieć, jaka będzie ona w przyszłych miesiącach. Kiedy już twarz była czysta, należało "zaloć chroboka", czyli wypić na czczo kieliszek wódki ziołowej z miodem i przyprawami, aby wypędzić zło i chorobę i od razu przystępowano do przygotowań wigilijnych potraw.

Nierzadko w kuchni cała rodzina spędzała od rana cały dzień, ponieważ wszystko było przygotowywane ręcznie od podstaw. Kiedy wieczorem dzieci wypatrzyły na niebie pierwszą gwiazdkę zasiadano do stołu, pod którym w najstarszych tradycjach znajdowało się metalowe narzędzie symbolizujące siłę i odpędzenie zła. Pod obrusem znajdowało się sianko symbolizujące miejsce narodzin Jezusa, pod talerzami pieniądze, aby nowy rok przyniósł dostatek, a do portfela wkładana karpią łuskę jako wariację wcześniej wspomnianego zwyczaju.

Na wieczerzę nie zjeżdżała się cała rodzina, był to wieczór spędzany w gronie najbliższej rodziny, ewentualnie dziadków. Dniem odwiedzin rodzinnych był drugi dzień świąt. Zamiast opłatkami łamano się chlebem, a następnie odczytywano ewangelię według świętego Łukasza traktującą o narodzinach Jezusa po śląsku. Dzięki autorowi bloga tuudi.net można odczytać, lub wydrukować taki fragment w gwarze śląskiej TUTAJ.

Kto zasiadł do wigilijnego stołu nie mógł już od niego odejść, ponieważ wierzono, że kto odejdzie w trakcie wieczerzy od stołu umrze. Na stole zawsze stały świece, oraz krzyż, a wieczerza przebiegała według określonego obrzędu. Modlitwa, później jedzono zupę, po której nadchodził czas na rybę i na końcu deser. Zawsze podawano dodatkowe nakrycie, jednak nie było ono przeznaczone dla zbłąkanego wędrowca. Wierzono, że na wigilię przychodzi dusza ostatniego zmarłego członka rodziny i to właśnie dla niej zastawiono stół dodatkowym nakryciem.

W końcu przyszedł czas na prezenty, które przynosiło Dzieciątko, czyli mały, nowo narodzony Jezus. Podczas wigilii zostawiano otwarte okno, aby mogło się dostać do domu i obdarować domowników. Zwyczaj ten wziął się z Hiszpanii. Przez wizję pewnego księdza wykonano figurkę Jezusa z uniesionymi dłońmi. Figurka trafiła do Czech a stamtąd na Śląsk.

Po wigilii zaczynały się wróżby ściśle związane z ludowymi przesądami.

  • Wróżby na orzechach – złamany, zdrowy orzech zapowiadał dobry rok, a zepsuty oznaczał rok pełen nieszczęść.
  • Pochmurne niebo oznaczało natomiast, że krowy będą dawały dużo mleka, rozgwieżdżone zaś, że kury zniosą dużo jaj.
  • Po wieczerzy zawsze sprzątano od drzwi do okna, a śmieci dziewczyny rozrzucały w cztery strony świata na zewnątrz i nasłuchiwały skąd zacznie szczekać pies. Od strony, z której dochodziło szczekanie miał nadejść ich przyszły narzeczony. Wariacją tej wróżby było potrząsanie płotem i nasłuchiwanie skąd nadejdzie szczekanie psów.
  • Do dwunastu łusek cebuli wsypywano sól. Łuski symbolizowały poszczególne miesiące nadchodzącego roku. Jeżeli sól następnego dnia była zamoknięta, oznaczało to duże opady. Sól sucha przepowiadała, że miesiące letnie będą upalne i bezdeszczowe, zaś zimowe mroźne i bez opadów śniegu.
  • Na początku grudnia ścinano też gałązki czereśni, wkładano je do wazonu z wodą i ustawiano w chłodnym miejscu. Jeśli zakwitły w święta to oznaczało, że dziewczyna wyjdzie za mąż w nadchodzącym roku, jeśli nie to czekał ją kolejny samotny rok. Jeśli gałązka zakwitła przed świętami, należało się spodziewać, że do ślubu będzie musiało dojść zdecydowanie szybciej.
  • Po wszystkim dzielono się również okruchami chleba pozostałymi z wieczerzy z trzodą i zwierzętami domowymi. Wierzono, że dzięki temu będą zdrowe, a nawet, że o północy przemówią ludzkim głosem.

Od pierwszego dnia świąt aż do święta trzech króli organizowane były również pochody dziecięcych kolędników, którzy otrzymywali za swój występ trochę grosza, bądź jedzenia. Oprócz dzieci popularne były też pochody Herodów, czyli dorosłych kolędników przedstawiających krótko, co działo się na dworze króla Heroda podczas narodzin Jezusa. 

Świąteczna kuchnia po śląsku

Nic tak nie wzbudza grudniowego apetytu jak wigilijne potrawy. Jako że symbolika była bardzo ważna dla śląskich tradycji tutaj również nie mogło jej zabraknąć. Dwanaście potraw symbolizowało dwunastu apostołów Jezusa, dwanaście miesięcy w roku, oraz było odwrotnością pechowej liczby trzynaście. Symbolizowały również urodzaj i bogactwo na stole, oto kilka z tych tradycyjnych potraw.

  • Zupa z głów ryb – do garnka z gotującą się wodą wrzucano głowę ryby wraz z warzywami i przyprawiano. 
  • Siemieniotka – zupa z nasion konopi mająca symboliczne znaczenie. Wierzono, że pierwszym posiłkiem Jezusa były rozgniecione ziarna dla ptaków znalezione w stajni. Bardzo często była zagęszczana kaszą jaglaną.
  • Śledzie – na śląskim stole występowały zamiast znanego nam karpia.
  • Suszone owoce – nie były kupowane, lecz samodzielnie suszone w piecu kaflowym.
  • Moczka – bardzo słodki deser owocowo – piernikowy. Pojawiała się również jej odmiana gotowana na rybich głowach. Jest to zwyczaj zaczerpnięty z polski szlacheckiej, w której w ten sposób przyrządzano słodki sos do ryb. Tradycyjna moczka była natomiast gotowana na ciemnym piwie, lub kompocie z suszonych owoców. 
  • Makówki – słodka masa makowa gotowana na mleku z chałką. Oprócz makówek bardzo popularne były również mazurki i wypieki z makiem.  

Multikulturowa tradycja Śląska

Tradycje województwa śląskiego są ściśle związane z symboliką biblijną i to właśnie w bardzo religijnym duchu przygotowywano się do nadchodzących świąt, jak i tak je obchodzono. Bardzo wiele elementów zostało zaczerpniętych z kultury protestanckiej, a same święta były nazywane wprost Bożym Narodzeniem, czyli po śląsku Godne Świynta. Nie było mowy o komercyjnym wizerunku obrzędu, a zasad bardzo ściśle się trzymano. 

W wielu domach te tradycje są kultywowane do dziś, nie da się jednak pominąć faktu, że w jakimś stopniu zwyczaje te uległy zmianie szczególnie od okresu międzywojennego. Warto jednak pamiętać o tych zwyczajach i mieć świadomość tego, skąd pochodzą znane nam i od dawna kultywowane tradycje. 

Na Godne Świnta winszujymy wszyjskim noszym czytelnikōm srogich gyszynkōw ôd Dzieciōntka, co byście sie niy ôbjedli makōwkami a mŏczkōm i co byście te Boskie Narodzynie przeżyli ze familijōm w uciesze i przōniu, a na Bezrok co by Wōm sie darziło jak nigdy. 


Źródło: Łukasz Walczak / tuudi.net

Dodaj komentarz

chcę otrzymać bezpłatny newsletter portalu RudaSlaska.com.pl.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Wydawca portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Czytaj również