Od zaprzysiężenia nowego prezydenta Rudy Śląskiej minęły niemal trzy miesiące. Inflacja, problemy związane z kryzysem energetycznym, napięty do granic możliwości budżet – to tylko część wyzwań, z którymi musi zmierzyć się rudzki samorząd. O tych tematach z włodarzem miasta Michałem Pierończykiem rozmawia Wojciech Kocjan.
Wojciech Kocjan: 29 września został Pan zaprzysiężony na prezydenta Rudy Śląskiej. Wcześniej piastował pan urząd wiceprezydenta. Czy nowa funkcja to także nowa perspektywa na Rudę Śląską?
Michał Pierończyk: To faktycznie jest duża zmiana. Jeżeli odpowiada się za jakąś część, to można się skupić na konkretnych sprawach, na drobiazgach. Teraz, jako prezydent, jestem odpowiedzialny nie tylko za wydzielony resort, ale za całe miasto, dlatego muszę delegować niektóre uprawnienia i to jest pewna nowość.
W.K.: No i też został Pan gospodarzem miasta w bardzo trudnym czasie. W zasadzie wszystkie samorządy stoją w obliczu różnych trudności finansowych. Jak Pan widzi przyszłość Rudy Śląskiej? Jaki będzie ten kolejny rok?
M.P.: Mówi się - i to nie jest tylko moje zdanie - że to będzie najtrudniejszy rok w historii samorządów po 1990 roku, co czarno na białym pokazują dane finansowe. Mieliśmy ogromne trudności ze „spięciem” przyszłorocznego budżetu, ale daliśmy radę, choć na tym sprawa się nie kończy, bo budżet ewoluuje. Radni są świadomi tego, że to będzie wyjątkowo trudny rok. Musimy przez to przejść razem, opracować takie rozwiązania, które pozwolą zaoszczędzić środki albo pozyskać nowe. Mówiąc wprost musimy gruntownie zoptymalizować nasze funkcjonowanie.
W.K.: Co będzie z inwestycjami? Samorządy starają się uniknąć cięć finansowych, jeżeli te nie są niezbędne, ale niektórych rzeczy prawdopodobnie nie uda się zrealizować. Jak sytuacja wygląda w Rudzie Śląskiej?
M.P.: Na inwestycje mamy zarezerwowanych ponad 267 mln zł, a ogółem wszystkie wydatki mają wynieść ponad miliard złotych. Gdyby zestawić tak konwencjonalnie te cyfry, to dojdziemy do wniosku, że ten budżet jest wyjątkowo rozwojowy, bo mówi się, że do10 % na inwestycje to budżety stagnacyjne, między 10 a 20% to te rozwojowe, a powyżej 20%, to już naprawdę mocno rozwojowe, a nasz budżet właśnie tak się kształtuje. Ale nie jest wcale tak „różowo”, jak mogłoby się wydawać, bo niektóre inwestycje musimy wykonać, gdyż stanowią dokończenie już trwających przedsięwzięć albo dostaliśmy na nie dotacje, które mogłyby przepaść.
W przyszłorocznym budżecie inwestycyjnym aż 43 mln zł z dofinansowaniem 95 mln zł przeznaczamy na trasę N-S od ul. Kokota do ul. Bielszowickiej. Kolejne 33 mln to N-S-ka w odcinku północnym do ul. Magazynowej – tutaj mamy 65 milionów dofinansowania. To są pieniądze do wydania, które otrzymujemy z zewnątrz, co jest z jednej strony znakiem czasów, ale z drugiej także oznaką kryzysu dla finansów i funkcjonowania samorządów. Teraz dochodzimy już do sytuacji, w której nawet wkład własny próbujemy sfinansować z różnych funduszy. Jeżeli realizujemy inwestycje, to tylko z pozyskanymi środkami, bo nas samych na to nie stać.
Warto też wspomnieć kilka innych, dużych inwestycji, które są realizowane. Przy ulicy Bankowej powstają 52 mieszkania. Kontynuujemy budowę budynku przy Szkole Podstawowej nr 17 w Bielszowicach. Ponadto Państwowa Straż Pożarna w Rudzie Śląskiej będzie miała nową strażnicę - to ponad 30 mln zł z funduszy rządowych, które będzie „przechodziło” przez nasz budżet.
To wszystko pokazuje, że ten budżet jest inwestycyjny, ale po drugiej stronie mamy wydatki bieżące, które wciąż rosną, i niewystarczające dochody bieżące. Tutaj mamy braki, ponieważ w wieloletniej prognozie finansowej z początku 2020 roku zakładaliśmy większe wpływy z podatku PIT. Mamy wprawdzie otrzymać więcej z podatku CIT, ale to i tak oznacza 18 mln zł mniej. Poza tym subwencja, która miała rekompensować ubytki, wyniesie 25 mln zł, a myśmy oczekiwali kwoty 56 milionów. Do tego dochodzą rosnące wydatki na komunikację zbiorową, koszty utrzymania mienia, wydatki związane z rosnącymi płacami, a przede wszystkim inflacja. Ceny towarów i usług na rynku czasem tak „szaleją”, że trudno dojść z tym do jakiegoś ładu i łatwo jest coś przewymiarować albo się przeliczyć.
W.K.: Tutaj dochodzimy do kolejnej kwestii, również związanej z finansami. Sprawna służba zdrowia to dla wielu mieszkańców temat numer jeden. Jak to będzie wyglądało dalej w Rudzie Śląskiej? Szpital zadłużony na 60 milionów, miasto dofinansowało go we wrześniu kwotą 8,5 miliona. Tymczasem coraz więcej szpitali powiatowych i miejskich zgłasza problemy z finansowaniem i z kadrą, więc problem jest ogólny. A jak to będzie w Rudzie Śląskiej?
M.P.: Ochrona zdrowia to dla mnie priorytet. Rzeczywiście sytuacja szpitali jest bardzo trudna. Byłem niedawno na spotkaniu organizowanym przez prezydenta Świętochłowic, gdzie jeszcze mocniej to wybrzmiewa. My jesteśmy miastem 130-tysięcznym, a Świętochłowice czy Mysłowice są o wiele mniejszymi miastami, więc mają mniej środków, żeby wspierać swoje placówki. Tutaj potrzeby jest „ruch” systemowy i zwieszenie finansowania przez Narodowy Fundusz Zdrowia, bo to jest podstawowy problem. Kontrakty są zawierane, ale procedury są za nisko wyceniane. My oczywiście zamierzamy wciąż poprawiać zarządzanie szpitalami, ale pewnych granic się nie da przekroczyć, żeby utrzymać jakość i zapewnić dobrych fachowców.
Jeżeli chodzi o naszą lecznicę, to od października w szpitalu bardzo aktywnie działa nowa pani prezes. To osoba z wieloletni doświadczeniem, która przepracowała w tej placówce 30 lat, więc zna to miejsce bardzo dobrze. Do tej pory wypracowała wiele zmian. To są ruchy finansowe na kilkadziesiąt, kilkaset tysięcy złotych. Te oszczędności już widać, ale wciąż jest to kropla w morzu potrzeb w stosunku do całości zadłużenia. Wdrożyliśmy plan naprawczy, który daje dobre efekty – patrzymy na obłożenie łóżek, na wycenę procedur, na gospodarkę materiałową - tutaj szukamy oszczędności i faktycznie udaje nam się je znajdować, a to w przyszłości będzie poprawiało pozycję szpitala.
Chciałbym zatem uspokoić mieszkańców – usługi w naszym będą świadczone w jak najszerszym zakresie. Jesteśmy na dobrej drodze, ale to jeszcze trochę potrwa, będzie to także wymagało dalszego wsparcia miasta, a niewykluczone też, że kolejnych „zastrzyków finansowych”.
W.K.: Pieniędzy brakuje, a przecież po te środki z miejskiej kasy sięgają także organizacje pozarządowe i klubu sportowe. Uda się utrzymać finansowanie dla tych podmiotów w przyszłym roku?
M.P.: Jednym z moich haseł wyborczych było zwiększenie finansowania dla organizacji pozarządowych, w tym klubów sportowych. Tak, jak obiecałem w kampanii, te 3,5 mln zł dla organizacji sportowych jest już zapewnione. W tym zakresie odbyły się konsultacje z Radą Sportu i mamy pozytywne opinie zarówno co do budżetu w zakresie sportowym, jak i co do zasad ogłoszonego konkursu. Jestem dobrej myśli, bo widzę pozytywną reakcję na te działania. Poszukaliśmy tych środków w budżecie w miejscu, gdzie kiedyś nikt nie szukał, udało nam się to zrobić, więc można powiedzieć, że to taki znak mojej prezydentury. Ale wspomniane 3,5 mln zł to tylko sport, a mamy przecież i inne organizacje – tutaj także środki wrosną z 15 do 17 milionów. A zatem wychodzimy naprzeciw tym organizacjom i założenia kampanijne są realizowane.
W.K.: Takich organizacji w Rudzie Śląskiej działa ponad 200. Jakiś czas temu pojawiła się idea utworzenia Centrum Organizacji Pozarządowych, które pozwoli skoordynować ich pracę. Czy jest szansa, aby coś takiego powstało przy wsparciu miasta?
M.P.: Faktycznie, w kampanii wyborczej deklarowałem chęć rozmowy na ten temat, ale muszę poznać szczegóły. Jestem jak najbardziej za tym, aby zwiększać finansowanie NGO-sów, ale nie chcę tworzyć żadnej nowej administracji, a tutaj widzę takie zagrożenie. My deklarujemy otwartość i większy poziom współpracy, a także wspomaganie i doradztwo na przykład przy pisaniu wniosków. To pracownicy urzędu na pewno będą robili. Formalizowanie i tworzenie centrum to są koszty nie tylko osobowe, ale także obsługi. Zastanawiamy się nad utworzeniem innej formuły organizacji usług społecznych i przeniesienia ich do obszaru organizacji pozarządowych, ale to wymaga czasu i zmian organizacyjnych wewnątrz jednostek miejskich. Zaczniemy przygotowywać się do tego w przyszłym roku. Dlatego na razie do idei utworzenia Centrum Organizacji Pozarządowych podchodzę ostrożnością, przede wszystkim ze względu na trudną sytuację finansową miasta. Na razie będziemy korzystać z tych rozwiązań, które już znamy i które się dobrze sprawdzają.
W.K.: To zapytam jeszcze o miejsce, które bardzo mocno zapisało się w historii Rudy Śląskiej. Kino Patria działa w mieście od 18 września 1937. To miejsce lubiane, a dla wielu mieszkańców wręcz kultowe. Pani Ewa Brzezińska-Dłóciok, wnuczka pierwszego właściciela, prowadzi kino w zasadzie z pasji, bo przychody ze sprzedaży biletów ledwo pokrywają bieżące koszty. Teraz miejsce to jest zamknięte ze względu na astronomiczne koszty opału. Co miasto może zrobić, aby Kino Patria nie zniknęło z kulturalnej mapy Rudy Śląskiej?
M.P.: Oczywiście chcemy, aby kino przetrwało. Przez 40 lat mieszkałem w Nowym Bytomiu, chodziłem do tego kina jeszcze jako dziecko. Dobrze znam to miejsce, znam panią Ewą od lat, współpracujemy i rozmawiamy, bo chcemy, by kino działało dalej.
Był pomysł, aby miasto kupiło budynek i utworzyło formalnie zorganizowaną instytucję kultury, prowadzoną przez administrację, ale tego na razie nie jestem w stanie zadeklarować ze względu na trudną sytuację finansową, ale rozmowy wciąż trwają. Natomiast z wielką uwagą i dużym wsparciem podchodzę do inicjatywy, którą kino próbuje zorganizować, czyli do utworzenia fundacji. Będziemy ją wspierali, sam osobiście też będę chciał się w to zaangażować.
W.K.: Na koniec jeszcze jedno pytanie dotyczące placu Jana Pawła II. Kiedyś był tu piękny park, który być może także nie spełniał dokładnie funkcji rynku, ale teraz mamy betonową patelnię, która ani nie przyciąga mieszkańców, ani nie stanowi przestrzeni do integracji. Jak odrodzić centrum Rudy Śląskiej?
M.P.: Intensywnie już nad tym pracujemy. Otrzymaliśmy pierwszą koncepcję zazielenienia i poprawy funkcjonalności rynku opracowywaną przez specjalny zespół projektowy, któremu przewodzi prof. Michał Stangel z Politechniki Śląskiej. Do końca kadencji planujemy utworzyć dokumentację, która zostanie załączona do wniosku o dofinansowanie. W ramach pierwszego etapu „rozmontujemy wyspę ciepła”, a także utworzymy system zagospodarowania wody deszczowej. To byłby początek przestrzeni dla kawiarenek i innych punktów gastronomicznych.
Pojawiają się także bardziej odważne koncepcje, które zakładają radykalne zazielenienie centrum, albo wykorzystanie elementów wodnych. To pomysły ludzi młodych, którzy często dają proste rozwiązania i czasami bezkompromisowe, ale musimy rozważyć wszystko także pod względem dalszego utrzymania. Gotową koncepcję od stycznia chcemy konsultować z mieszkańcami.
W kolejnym etapie być może ruch samochodów mógłby być przeniesiony pod Urząd Miasta, ale to kwestia kolejnych konsultacji społecznych oraz opinii Komisji Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego.