Pani Beata i Pan Dariusz blisko od 4 lat wspólnie prowadzą małą restaurację w naszym mieście – KarmaMa Bistro i Zioło, znajdującą się przy ulicy Księdza Jana Szymały 1/3 w dzielnicy Nowy Bytom. Nie tylko nazwa jest w niej wyjątkowa – małżonkowie raczą swoich gości zdrową kuchnią i ciekawymi połączeniami smakowymi. Drugiego takiego miejsca próżno szukać w naszym mieście. Pani Beata opowiedziała nam o początkach restauracji, inspiracjach i pysznościach, których możemy spróbować w „Karmie”!
M.Ś.: Prowadzą Państwo restaurację od około 4 lat. Skąd pomysł, aby otworzyć własny lokal – i to o tak wyjątkowej specyfice?
B: Właściwie, to mąż, główny pomysłodawca, nie jest kucharzem z zawodu! (śmiech) Gotowanie to jego wielka pasja. Na pewnym etapie swojego życia po prostu zaczął więcej gotować, bawić się smakami. Z czasem zaczęło mu to sprawiać coraz więcej radości i przyjemności. Jego dużą inspiracją były nasze wspólne podróże po Europie, podczas których próbowaliśmy lokalnych specjałów. Mąż wiele razy musiał zmieniać branżę, aż w końcu trafił do kuchni. Najpierw pracował w lokalu należącym do kogoś innego, lecz w pewnym momencie musiał dokonać wyboru - czy nadal pracować "dla kogoś" czy zacząć robić coś samodzielnie. Poprosił mnie o pomoc, w końcu prowadzenie własnej restauracji to duże wyzwanie. Zrezygnowałam z pracy na etat i teraz pomagam mężowi prowadzić lokal. Chcieliśmy stworzyć miejsce na wzór małych knajp, bistro, które bardzo nam się spodobały w krajach południowej Europy. Podobała nam się swojskość, to, że często obsługiwali nas sami właściciele. Myślę, że udało nam się to osiągnąć. Mąż jest szefem kuchni, a ja zajmuję się marketingiem i logistyką.
M.Ś.: Nazwa Państwa lokalu „KarmaMa Bistro i Zioło” jest dziwna i zarazem intrygująca. Co było inspiracją do jej stworzenia?
B: Człon "Karma" narodził się w głowie mojego męża. Później dodaliśmy do tego "Ma", więc powstało nasze "KarmaMa". Nazwa ewoluowała - musieliśmy jeszcze dodać do niej "Bistro", aby zaznaczyć, że jesteśmy małym lokalem. To nie koniec! Na koniec musieliśmy jeszcze dołączyć słowo "Zioło"! (śmiech) W końcu to, że w lokalu używamy świeżych, ekologicznych i najwyższej jakości ziół jest dla nas bardzo ważne. I właśnie w ten sposób powstała "KarmaMa Bistro i Zioło". Zdajemy sobie sprawę z tego, że nazwa jest długa i specyficzna, ale sądzimy, że właśnie to nas wyróżnia.
M.Ś.: Nazwa z pewnością zaciekawia! Szczególnie człon „Zioło”. Wspomniała Pani, że używają Państwo do dań świeżych ziół.
B: Tak, zioła to dziedzina, która lata temu szczególnie mnie zainteresowała. Skończyłam w tym kierunku kurs zawodowy i zyskałam zawód zielarki, fitoterapeutki. Mąż również się tym interesuje! W naszej działalności oboje kładziemy na to szczególny nacisk. Darek przygotowuje wszystkie potrawy z dodatkiem ziół, kiełków i dzikich roślin, które samodzielnie zbieram w wolnym czasie. Nazywam to „ziołowym twistem”. Zioła nadają daniom, które dobrze znamy, wyjątkowego, niepowtarzalnego smaku.
M.Ś.: Jak opisałaby Pani kuchnię serwowaną w waszym lokalu?
B: W naszej kuchni zależy nam na tym, aby karmić innych tak, jak sami chcielibyśmy być karmieni. Ze względu na to, że lubimy z mężem jeść dobrze i zdrowo, właśnie taka jest serwowana przez nas kuchnia. Mąż dba o to, aby dania były ładne, smaczne, świeże i odżywcze. Zależy nam na tym, aby nasi klienci czuli się po naszych daniach dobrze - mieli więcej energii i witalności. Taki efekt dają tłoczone oliwy, kiełki, świeże zioła, swojskie octy i kiszonki - to coś, co jest u nas na porządku dziennym. Nie ma u nas coca-coli czy sprite’a - sami robimy swojskie lemoniady i napoje. Mamy wyselekcjonowanych dostawców, dzięki czemu nasze dania są zawsze wysokiej jakości.
M.Ś.: Zatem co takiego możemy zjeść w „Karmie”?
B: Mamy w karcie kilka stałych dań, natomiast codziennie mamy inny "Lunch Dnia" - zarówno w opcji mięsnej, jak i wegetariańskiej. I weganie i wegetarianie mogą się u nas stołować - wystarczy przy składaniu zamówienia poprosić o wersję wegańską, zawsze jesteśmy w stanie pewne składniki zastąpić. To samo dotyczy osób na diecie bezglutenowej czy bezcukrowej - wówczas po prostu stosujemy zamienniki. Na życzenie klienta jesteśmy w stanie wprowadzić różne modyfikacje. Spotyka się to z uznaniem, szczególnie gdy w jednej rodzinie są osoby na diecie mięsnej i wegetariańskiej. Każdy znajdzie u nas coś dla siebie. We wtorki serwujemy makarony, w czwartki mamy dania nawiązujące do epoki PRL-u, typowo domowe. W piątki serwujemy ryby. W niedzielę przygotowujemy tradycyjne, wykwintne obiady z dziczyzną, perliczką i innymi rodzajami mięsa. Oczywiście serwujemy również desery: ciasta, bezy, koktajle. Mamy także bogatą ofertę cateringową, z której klienci indywidualni i firmy chętnie korzystają.
M.Ś.: Krótko mówiąc: każdy znajdzie coś dla siebie!
B: Dokładnie. Naszą ostatnią nowością są śniadania. Od początku działalności określaliśmy nasz lokal jako bistro, ale co ciekawe, wcześniej nie było u nas śniadań. Dopiero niedawno ruszyliśmy z ofertą śniadaniową, obowiązującą w godzinach od 9 do 13. Na ten moment mamy w menu 5 dań śniadaniowych, ale będziemy się rozkręcać! (śmiech) Od początku chcieliśmy mieć u siebie ofertę śniadaniową, jednak zawsze coś stawało na przeszkodzie, na przykład pandemia. Mamy nadzieję, że mieszkańcy chętnie będą wpadać na śniadanie w „Karmie”!
M.Ś.: Niektóre dania mają naprawdę nietypowe połączenia smaków. Skąd szef kuchni czerpie inspirację na tworzenie potraw?
B: Wiele receptur mąż wymyślił sam, ale oczywiście ma wiele swoich inspiracji. Dużo podróżujemy, jak tylko czas nam pozwala i zawsze są to wyprawy z poznawaniem nowych smaków. Mąż też często sięga do starych książek kulinarnych i testuje, odkurza dawne przepisy. Zdarza się, że klienci przynoszą nam swoje stare książki kucharskie. Mąż bardzo lubi sięgać do takich przepisów, odtwarzać je i modyfikować. Uwielbia bawić się smakami - czasem łączy ze sobą takie elementy, które pozornie do siebie nie pasują, a wychodzi z tego taki smak, że klienci wyskakują z butów! Ma odwagę i fantazję w kuchni i myślę, że udaje mu się to, co robi. To kuchnia dla tych, którzy nie boją się eksperymentować!
M.Ś.: W naszej wcześniejszej rozmowie wspominała Pani o tym, że zdarzyło się państwu organizować warsztaty kulinarne.
B: Zdarza nam się organizować warsztaty, często sezonowe. Najczęściej przypadają na okres przedświąteczny, zimowy. Głównie są to zajęcia dla klas, szkół, przedszkoli, na przykład z przygotowywania prawdziwej, włoskiej pizzy - mąż odbył szkolenie w tym zakresie we Włoszech. Organizowaliśmy również warsztaty z pieczenia pierniczków. Czasami ogłaszamy otwarte warsztaty kulinarne dla dzieci lub dorosłych, na które może przyjść każdy. Nasza córka prowadziła u nas zajęcia ze zdrowych śniadań, ponieważ sama jest ich wielką miłośniczką. Propagujemy także kulturę picia dobrego wina, organizując degustacje stacjonarne i wyjazdowe w różne ciekawe miejsca dla naszych klientów, których nazywamy KarmaWino Lubkami (śmiech).
M.Ś.: Czy rudzianie lubią jeść zdrowo?
B: Działamy już w naszym mieście 4 rok, przy czym ostatnie 2 lata były szczególnie trudne do obserwowania takich trendów przez pandemię. Powoli moda na zdrowszy sposób odżywiania u rudzian się rozwija, jednak muszę powiedzieć, że ci starsi, rdzenni rudzianie są często mocno konserwatywni i ich świadomość kulinarna pozostaje jednak na innym poziomie. Choć mamy grupę klientów - seniorów, którzy są otwarci na nowe, inne smaki. a nie tylko typowe tradycyjne potrawy. Zamawiają u nas obiady w abonamencie i zjadają ze smakiem wszystkie dania, które Szef Kuchni im każdego dnia przygotowuje. Mamy też sporą grupę klientów przyjezdnych, którzy chcą jeść zdrowo i stołują się u nas. Dla takich osób atutem jest to, że w naszym lokalu nie można kupić coca-coli czy frytek.
Zauważam, że w naszym mieście trend na zdrowe żywienie cały czas rośnie. Ale jest też spora część rudzkiej społeczności, która nie jest naszymi klientami z innych powodów. Ciągnie ich do popularnych fast foodów. Często zaglądają do nas i pytają, czy mamy u siebie frytki, zapiekanki czy kotlet z kurczaka. Odpowiadamy zgodnie z prawdą, że nie, bo np. mięsa z kurczaka nie używamy w naszej kuchni w ogóle ze względu na jego bardzo niską jakość i wartość odżywczą - chyba że uda nam się pozyskać takie prosto od prawdziwego rolnika to wtedy mamy je w ofercie. Pod tym względem nasza oferta dla części osób może nie być interesująca. Inni zaś czują się szczególnie zachęceni właśnie tym, że nie serwujemy gazowanych, niezdrowych napojów, a jedynie własne lemoniady przygotowane na ziołowym naparze; że nasza kuchnia jest przygotowywana w duchu slow, bez pośpiechu, w oparciu o naturalne składniki, bez używania półproduktów czy mikrofalówki. Cieszy nas to, że coraz więcej osób nas odwiedza, ceni sobie jakość, świeżość naszych dań. Liczy się jakość, a nie ilość. Mamy nadzieję, że nasze potrawy zachęcą mieszkańców miasta do zmiany i ugruntowania dobrych nawyków żywieniowych. Przede wszystkim zachęcamy do tego, by jedzenie było przyjemną wartością, a nie tylko zwykłą codzienną rutyną.
„KarmaMa Bistro i Zioło” to wyjątkowe miejsce na kulinarnej mapie Rudy Śląskiej. Mieliście okazję spróbować specjałów szefa kuchni? Podzielcie się swoimi przemyśleniami w komentarzach!