Kontynuujemy cykl rozmów z rudzkimi radnymi. Tym razem spotykamy się z Katarzyną Ireną Korek, radną z listy PiS, wybraną w okręgu Halemby i Bielszowic.
Weronika Grychtoł: Co dla Pani znaczy być radną, która to Pani kadencja?
Katarzyna Irena Korek: Byłam radną I kadencji, po 25 latach zostałam wybrana na VII kadencję startując z PiS. Być radną to znaczy obowiązek i pełnić służbę społeczną – tak ja to pojmuję. Ustawa mówi wyraźnie, że jest się radnym całego miasta. Dlatego staram się działać ogólnie, z myślą o mieszkańcach całej Rudy Śląskiej lecz najbliższy będzie mi mój okręg wyborczy Bielszowice i Halemba.
Czy Pani doświadczenia zawodowe pomagają w pełnieniu funkcji radnej?
Przez kilkanaście lat prowadziłam własną działalność gospodarczą związaną z doradztwem gospodarczym i finansowym, pracowałam w bankowości, pełniłam funkcje zarządcze w spółkach prawa handlowego, zawsze byłam związana z rynkiem mieszkaniowym. Ponad sześć lat byłam członkiem rady nadzorczej w jednej z spółek mieszkaniowych… Dzięki tym doświadczeniom finanse i mieszkalnictwo są mi na pewno bliższe. Jeśli chodzi o kwestie związane z prawem - ukończyłam studia podyplomowe z zakresu samorządu terytorialnego oraz MBA.
Działa Pani m.in. w Komisji Infrastruktury i Rozwoju Miasta, Komisji Rewizyjnej, Komisji Zdrowia, Rodziny i Pomocy Społecznej jakie widzi Pani największe wyzwania stojące przed Rudą Śląską w najbliższych latach?
Myślę, że to szeroko pojęta komunikacja. Zwróćmy uwagę, że na terenie miasta przeplatają się dziś drogi XIX-wieczne i zupełnie nowe, takie jak DTŚ czy N-S. Ustawa metropolitalna, rzecz fantastyczna, w sposób kapitalny rozwiąże pewne nasze problemy związane z naszą infrastrukturą oraz otoczeniem, nie tylko w perspektywie lokalnej. Musimy też dobrze przyjrzeć się firmom, które działają na terenie Rudy Śląskiej. Wszystko zależy bowiem od tego, gdzie jest ich siedziba, gdzie spływają podatki. O przedsiębiorców należy dbać, robić wszystko, żeby zechcieli tu być. Równocześnie nie zapominam i bardzo cenię tych, którzy już tu są – rodzimi rzemieślnicy, rodzinne firmy, które dają prace „naszym” ludziom. Bo z korporacjami bywa różnie, nie zawsze zatrudniają miejscowych… Kolejna kwestia to ekologia: w mieście jest kilka miejsc o niejasnej przeszłości i przyszłości choćby teren po byłej elektrociepłowni w Halembie. Walczymy też ze smogiem i niską emisją. Kolejnym wyzwaniem będzie też gospodarka mieszkaniowa, choć tu w końcu coś drgnęło, należy troszczyć się o dobro szczególnie osób niepełnosprawnych i nieporadnych życiowo i zaspokojenie ich potrzeb również mieszkaniowych. Obserwuję uważnie, co dzieje się w spółkach, w których nasza gmina ma swoje udziały, szczególnie w jakim zmierzają kierunku rozwojowym.
Ta kadencja Rady Miasta chyli się ku końcowi, możemy zrobić małe podsumowanie...
Uważam, że jeszcze jest na to za wcześnie. Za nami trzy czwarte tej kadencji, pozostał jeszcze cały rok, kiedy można zrobić bardzo dużo. Mogę jedynie powiedzieć, że szóstka radnych z PiS jest bardzo merytoryczna i kompetentna. Uzupełniamy się w rożnych dziedzinach. Życzyłabym sobie, aby wszyscy radni tacy byli.
Z którymi decyzjami obecnej Rady Miasta się Pani zgadza i głosowała „za”, a kiedy była „przeciw”?
Bardzo nie podoba mi się to, że co miesiąc miasto „dokłada się” do halembskiego Aquadromu – to akurat decyzja finansowa podjęta kilkanaście lat temu, kiedy nie zasiadałam w Radzie Miejskiej. Byłam przeciwna uchwale budżetowej zabezpieczającej środki na bezpłatną komunikację tylko dla uczniów szkół ponadgimnazjalnych. Moim zdaniem ten program niepotrzebnie dzielił dzieci i było to niesprawiedliwe. Nie był dopracowany. Poza tym uważam, że w finansach publicznych nie ma takiego pojęcia jak „bezpłatne”. Cieszę się za to, że udało się uchronić przed połączeniem SP nr 13 i SP nr 17 oraz że Szkoła Podstawowa nr 14 im. Kawalerów Orderu Uśmiechu ma w końcu salę gimnastyczną z prawdziwego zdarzenia. Byłam przeciwna podwyżce cen za wodę czy za śmieci, nie podzielam opinii Prezydent Miasta co do gospodarki finansowej i zarządczej w zakresie cmentarzy komunalnych i zieleni miejskiej.
Jakie tematy poruszają najczęściej mieszkańcy przychodzący do Pani na dyżury? Przypomnijmy, kiedy i gdzie można Panią spotkać.
Dyżury mam zawsze w ostatnią środę miesiąca w salce katechetycznej przy Parafii pw. św. Marii Magdaleny w Bielszowicach. Mieszkańcy przychodzą z najróżniejszymi sprawami. Są zapytania o budowę i remonty dróg, sprawy porządkowe i mieszkaniowe. Niektóre tematy są bardzo trudne, ale ja lubię wyzwania, bo one budują. Nie liczy się wtedy czasu…
Jak Pani ocenia inicjatywę budżetu obywatelskiego?
Bardzo fajna inicjatywa, szkoda tylko, że są takie dzielnice jak np. Kochłowice, gdzie miasto ma bardzo niewiele swoich gruntów. Będę ten pomysł wspierać zawsze i wszędzie.
Czy będzie Pani kandydowała w następnych wyborach samorządowych?
Nie podjęłam jeszcze decyzji, choć nie ukrywam, jest wiele spraw, nad którymi w mojej ocenie trzeba popracować.
Pytanie poza polityką – czy ma Pani jakieś zainteresowania, hobby, pasje?
To przede wszystkim historia, w szczególności okresu międzywojnia i Śląska. Interesuje się także ziołolecznictwem i urządzeniem wnętrz. Kiedy chce odpocząć – sztrykuja, hekluja i sztikuja. Prawie ćwierć wieku wspieram Śląską Ligę Walki z Rakiem.