Wiadomości z Rudy Śląskiej

Przywracamy twarz dziadkom z Wehrmachtu - Przemysław Noparlik, prezes Genius Loci

  • Dodano: 2013-12-10 12:00, aktualizacja: 2015-10-01 14:08

O swoim zamiłowaniu do badania przeszłości, historii Rudy Śląskiej oraz kontrowersjach związanych z zawiłymi losami Górnoślązaków opowiedział nam Przemysław Noparlik, prezes stowarzyszenia Genius Loci.

Na początek chciałbym zapytać Pana o zamiłowanie do historii. Skąd, tak naprawdę, wzięła się fascynacja przeszłością?

Zawdzięczam to głównie dziadkowi i tacie. To oni bardzo dużo opowiadali mi o historii, zwłaszcza tej lokalnej – Górnego Śląska, Rudy Śląskiej. Moje zainteresowanie przeszłością naszych okolic rodziło się stopniowo. Generalnie historia sama w sobie jest nauką niezwykłą, pasjonującą.
 


Czy historia Rudy Śląskiej (dzielnic wchodzących w jej dzisiejszy skład) jest ciekawa w porównaniu do miast ościennych? Czy uważa Pan, że wyróżniamy się w jakiś sposób na ich tle?

Trudno powiedzieć. W zasadzie wszystkie okoliczne miasta są złożone z mniejszych wsi. Taki porządek utrzymywał się od średniowiecza. Ich historia jest bardzo podobna. Dopiero w wieku XIX wieku, wraz z rozwojem przemysłu, z tych małych, wiejskich miejscowości zaczęło się tworzyć coś większego. Jeśli chodzi jednak o nasze miasto, to kilka dzielnic ma szczególnie ciekawą historię, niezwykle długą. Na przykład Kochłowice – tam cały czas coś odkrywamy. Miejsce to ma wiele pamiątek jeszcze po średniowieczu – w postaci słynnego już gródka, czy też znalezionej niedawno osady hutniczej z XI wieku.

 

Skoro jesteśmy już przy kochłowickim gródku – czy z tym miejscem, tą historią wiąże Pan jakieś większe nadzieje? Czy byłaby w ogóle możliwa rekonstrukcja owej budowli? Wiele osób zapewne marzy o takim scenariuszu.

Z pewnością sporo osób o tym marzy. Jest to jednak niemożliwe w chwili obecnej. Nie pozwalają na to przepisy i współczesna archeologia. Gdybyśmy odbudowali to miejsce, to bezpowrotnie zniszczylibyśmy kopiec. Żaden konserwator zabytków się na to nie zgodzi. To po prostu nierealne. Nie da się jednak wykluczyć, że podobna konstrukcja, na wzór kochłowickiego gródka, mogłaby stanąć nieopodal. Jest to kwestia wielu lat i zarazem sporych pieniędzy.

 

Proszę przybliżyć czytelnikom początki stowarzyszenia Genius Loci. Jak doszło do jego powstania? Jak wyglądały Państwa pierwsze kroki?

Stowarzyszenie założyła w 2007 roku grupa przyjaciół (częściowo znających się z kochłowickiego liceum, częściowo zaś ze studiów) lubiących historię, zwłaszcza dzieje Górnego Śląska. Wspólna pasja nas połączyła, postanowiliśmy zrobić coś wspólnie, żeby tę przeszłość przypominać i opisać.

 

Nie da się ukryć, że spectrum zainteresowań członków Genius Loci jest bardzo szerokie – od średniowiecznego gródka aż po "Dziadka z Wehrmachtu". Czy nie mają Państwo z tym problemu? Czy każda epoka ma w Państwa szeregach swoich znawców, miłośników?

Tak się składa, że większość członków stowarzyszenia to zawodowi historycy, po studiach. Część z nas robi nawet doktoraty. Ja osobiście najbardziej interesuję się średniowieczem, pozostałe osoby natomiast zupełnie innymi okresami. Dla przykładu – Marcin Jarząbek, kolega z Kochłowic, zajmuje się I wojną światową, ale to on też zainicjował projekt "Dziadek z Wehrmachtu”. Generalnie specjalizuje się w historii mówionej, czyli w robieniu wywiadów ze świadkami przeszłości. Każdy z nas ma swój koronny okres, wszyscy w swoich badaniach, pomysłach przemycają tematy związane z Rudą Śląską.

 

"Dziadek z Wehrmachtu” to bardzo odważna inicjatywa. Dotyka bowiem spraw, które do dziś budzą w Polsce kontrowersje (przypomnijmy choćby kampanię przed wyborami prezydenckimi w 2005 roku). Czy celem owego projektu było rozwianie wszelkich wątpliwości dotyczących Ślązaków przywdziewających niemiecki mundur w trakcie II wojny światowej, wybielenie ich?

Celem tego projektu nie jest angażowanie się w politykę. Jego nazwa może wydawać się kontrowersyjna, budzić pewne skojarzenia, aluzje polityczne. Chodziło nam jednak przede wszystkim o rehabilitację, wybielenie postaci naszych przodków, dziadków, wujków. Wielu z nich służyło w Wehrmachcie. Historia Górnoślązaków jest trudna. W dodatku, w latach PRL-u było ona mocno fałszowana. Chcemy zatem przywrócić twarz wielu osobom. Udało się w ciągu paru lat nagrać wspomnienia kilkudziesięciu "Dziadków...” z Górnego Śląska. Od początku projektu kilku z nich zdążyło już, niestety, odejść.

 

Jedną z popularniejszych akcji Genius Loci jest też "Ocalić od zapomnienia". Wydaje się ona bardzo interesująca, na czasie. Czy rewitalizacja obiektów poprzemysłowych może zostać wykorzystana u nas pragmatycznie, biznesowo? Czy jest to jednak tylko przestrzeń, w której poruszają się pasjonaci?

Nasze stowarzyszenie nie ma w swoich szeregach ekonomistów i osób, które się znają na zarządzaniu. Nie do końca chodziło nam o tchnienie nowego ducha miejscom postindustrialnym, my chcieliśmy po prostu dokumentować zabytki, które giną. Mamy zamiar robić to za pomocą zdjęć. W ciągu kilku lat projektu udało się sfotografować kilkadziesiąt zakładów przemysłowych. Ten cel jest rzetelnie realizowany. Mogę powiedzieć z dumą, że gdyby ktoś inny zaczął teraz badać te zabytki, to my dysponujemy naprawdę potężną bazą.

 

Jak przebiega współpraca stowarzyszenia z władzami miasta? Czy pracownicy magistratu wspierają Państwa działalność?

Przyznam, że mamy bardzo dobre wrażenie odnośnie współpracy z Urzędem Miasta. Każdy nasz projekt spotyka się z ich pozytywnym odzewem, dobrym przyjęciem. Możemy być zatem zadowoleni.
 


A czy sama organizacja Genius Loci to grupa zamknięta, hermetyczna, czy też każdy może spróbować w niej swoich sił? Czy zdarzają się nabory do stowarzyszenia? Jak to wygląda?

Nasza grupa jest bardzo otwarta! Ponad tydzień temu odbyło się otwarte spotkanie stowarzyszenia – informacja pojawiła się na stronie internetowej, także na naszym Facebooku. Zawsze serdecznie zapraszamy wszystkich, którzy śledzą nasze poczynania (w prasie, w mediach) i  chcą do nas dołączyć. Członków i sympatyków jest coraz więcej. Rozwijamy się cały czas.
 


Czyli spotyka Pan dużą ilość miłośników historii w Rudzie Śląskiej?

Bardzo dużo. Po każdej imprezie, którą organizujemy, zawsze ktoś do nas pisze, kontaktuje się z nami, chcąc się czegoś dowiedzieć, poznać nas, wesprzeć nasze działania. To jest bardzo miłe.
 


Co by Pan zatem doradził wszystkim miłośnikom-amatorom historii, którzy pragną dowiedzieć się czegoś a propos historii swojego miasta, być może także rodziny? Gdzie taka osoba powinna się udać, aby uzyskać istotne informacje, dostęp do starych zdjęć, map?

Jeżeli ktoś zaczyna dopiero swą przygodę z historią, to niewątpliwie należy zacząć od biblioteki. Najlepiej udać się do Biblioteki Centralnej w Wirku. Znajduje się tam dość spora baza książek na temat naszego miasta. Szukanie w tych publikacjach na podstawie przypisów, bibliografii odeśle nas już do innych miejsc. Z pewnością istnieją bardziej profesjonalne instytucje, gdzie mamy do dyspozycji źródła historyczne – na przykład Archiwum Państwowe w Katowicach. Jeżeli ktoś ma jednak problem z językiem, czy brakuje mu warsztatu historycznego, to może się nieco pogubić. W związku ze skomplikowaną przeszłością Górnego Śląska można się natknąć na źródła w języku czeskim, niemieckim, czy w łacinie. Trzeba umieć się w nich poruszać.
 


Spora część interesujących nas z historycznego punktu widzenia przedmiotów znajduje się również w rękach osób prywatnych. W jaki sposób do nich dotrzeć? Czy spotkał się Pan z sytuacjami, że osoba posiadająca np. pokaźny zbiór zdjęć sama zgłosiła się do odpowiednich urzędów?

Bardzo wiele zależy tutaj od przypadku. Ktoś od kogoś usłyszy coś ciekawego, dojdzie do spotkania zainteresowanych osób. Spora ilość ludzi nawet nie zdaje sobie sprawy z wartości przechowywanych przez siebie rzeczy. Często, w przypadku czyjejś śmierci lub przeprowadzki, niszczy się mnóstwo ciekawych zbiorów zdjęć, dokumentów. Z pewnością wiele strychów i piwnic w naszym mieście kryje niesamowite rzeczy.
 


Co do rudzkich zabytków – który z nich mógłby być w Pańskiej opinii wizytówką Rudy Śląskiej? Czy takowy w ogóle istnieje?

Pomijając obiekty przemysłowe, takie jak Szyb Andrzej,  Szyb Mikołaj czy Ficinus, to miasto powinno postawić na schrony bojowe. Na terenie Rudy Śląskiej jest ich cały czas około 70, w dawnej linii umocnień Obszaru Warownego "Śląsk”. W Polsce nie ma drugiego takiego miasta, w którym znajdowałoby się tak wiele schronów. Szkoda, że Ruda nie postawiła jeszcze na turystykę tego rodzaju, turystykę militarną. Miejsca te całe czas czekają na odkrycie. Mamy w związku z nimi wielkie pole do popisu – nikt na całym Górnym Śląsku nie poruszył jeszcze tego wątku.
 


Dziękuję za rozmowę.
 

Komentarze (4)    dodaj »

  • kajek

    brawo. tylko przyklasnąć i wesprzeć.szkoda że to stowarzyszenie jest tak mało rozleklamowane.pewnie mamy sporo ludzi zainteresowanych w tym kierunku.

  • rudy

    trzymam kciuki za Genius Loci

  • ....

    BRAWO! Nasza śląska tożsamość to kolosalnie ważna sprawa.

  • Siwy

    To stowarzyszenie zajmuje się bardzo ciekawą tematyką. Dobrze, że tacy ludzie działają w tym mieście. Fajny wywiad, swoją drogą.

Dodaj komentarz

chcę otrzymać bezpłatny newsletter portalu RudaSlaska.com.pl.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Wydawca portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Czytaj również