Związki zawodowe działające przy kopalni Bielszowice chcą, aby ich zakład pracy działał jeszcze co najmniej do 2028 roku. Powodów jest kilka, lecz najważniejszym z nich zdaje się być los pracowników, którzy w bardzo niedalekim czasie zostaliby bez zatrudnienia. Aby poznać nastroje załogi, związkowcy zorganizowali referendum – znaczna większość pracowników kopalni jest za przedłużeniem jej funkcjonowania.
Koniec kopalni „Bielszowice”?
W połowie 2026 roku kopalnia „Bielszowice” ma zostać połączona z ruchem „Halemba” – połączenie zakładów jest konsekwencją umowy społecznej dla górnictwa, zawartej w 2021 roku. Na początku scalenie planowano w 2023 roku, jednak po napaści Rosji na Ukrainę zarząd PGG zdecydował o przedłużeniu samodzielnego działania ruchu Bielszowice o 2 lata, z uwagi na potrzebę większego wydobycia węgla.
Podczas spotkania zarządu Polskiej Grupy Górniczej ze stroną społeczną, PGG przedstawiło plan na scalenie ruchów; już 1 lipca przyszłego roku nastąpiłoby wydzielenie z ruchu Bielszowice tzw. "oznaczonej części zakładu górniczego" i przekazanie jej do likwidacji - chodzi o dwa peryferyjne szyby w rejonie Pawłów Górny. Kolejny, II etap, który ma rozpocząć się w lipcu 2026 roku, ma obejmować wydzielenie i przekazanie do likwidacji Partii Centralnej ruchu Bielszowice.
Połączenie ruchów będzie wiązało się ze zmniejszeniem zatrudnienia – w pierwszym etapie zmian, w kopalni Ruda zatrudnienie zmniejszy się z 5004 osób do 4385 osób, zaś w lipcu 2026 roku, po II etapie, w jednoruchowej kopalni będzie pracowało już zaledwie 2880 osób.
CZYTAJ WIĘCEJ:
- PGG przedstawiła plan połączenia ruchów Bielszowice i Halemba w jednoruchową kopalnię Ruda
- Przyszłość ruchów Halemba i Bielszowice – tematem spotkania w PGG
Stanowisko strony społecznej
Związkowcy z kopalni „Bielszowice” zorganizowali referendum informacyjne, którego celem było poznanie zdania załogi w sprawie przedłużenia działania kopalni do 2028 roku. Ponad 90% osób biorących udział w referendum opowiedziało się za dalszym fedrowaniem kopalni i podjęciem zdecydowanych działań w tej sprawie. Zaledwie 9 osób było przeciwko.
Udało nam się spotkać z przedstawicielami związków zawodowych działających przy kopalni „Bielszowice”. Zapytaliśmy, dlaczego chcą przedłużyć funkcjonowanie kopalni do 2028 roku.
- Myślę, że trzeba by zadać inne pytanie, dlaczego [kopalnia – przyp.red.] by nie miała fedrować? I takie pytanie padło na spotkaniu w siedzibie PGG. Wywołało ono konsternacje wśród członków zarządu, nie potrafili nam odpowiedzieć, dlaczego chcą zamknąć kopalnię Bielszowice w połowie 2026 roku. Jedyna rzecz, która się tam przeplata, to umowa społeczna, która była napisana w 2021 roku, zakładała wiele różnych rzeczy, które nie są realizowane. Widzimy strach, obawę albo brak woli, aby strona w tej chwili sprawująca władze, pochyliła się nad tym co było napisane, nad tym, jaka jest obecna rzeczywistość i wprowadziła tam konieczne korekty – przekazują związkowcy.
Ich zdaniem decyzja o likwidacji ruchu Bielszowice nie ma nic wspólnego z zasobami kopalni, jej możliwościami, wydajnością, jakością węgla czy jego ceną. Wskazują, że bielszowicka kopalnia ma wszelkie predyspozycje do tego, aby prężnie działać co najmniej do 2028 roku. Są przekonani, że jej zamknięcie to typowo polityczny ruch, a zwykli ludzie poniosą jego skutki w kolejnych latach.
- Udało się nam zrealizować zapisy, które wynikały z umowy społecznej odnośnie zespołu węgla koksowego. Po raz kolejny kopalnia została prześwietlona na wszystkie strony, specjaliści z całej Polski się zjechali, aby sprawdzić ją odnośnie zasobów, możliwości wykorzystania tego węgla i nawet wtedy nieprzychylny nam zarząd, przyznał, że faktycznie istnieje możliwość wydobywania tutaj węgla koksowego dobrej jakości bez szczególnych nakładów do co najmniej 2028 roku.
Związkowcy wskazują, że zarząd bez większych problemów może dokonać korekty w zapisach umowy, podobnie jak zrobiono to w 2023 roku w związku z wybuchem wojny na Ukrainie.
- Z nikim to nie było konsultowane, zrobił to zarząd i rada nadzorcza to zatwierdziła. Zrobili korektę, bo mogą, mogą również to skorygować teraz, do 2028 roku, czy do którego tam chcą. Prezes mówi, że to wymaga akceptacji ministerstwa, nie widzimy tutaj żadnych problemów. Skoro raz posłali plan, ministerstwo go zaakceptowało, mogą to również zrobić obecnie.
Ze zrezygnowaniem podsumowują spotkanie z zarządem PGG – każdy użyty argument był kwitowany słowami „którą mamy zamknąć kopalnie, jeżeli nie Bielszowice?”. Związkowcy żądają racjonalnego podejścia do sprawy i przedstawienia porządnego planu popartego przepisami prawa. Wciąż słyszą, że prace w Ministerstwie Przemysłu w tej sprawie są prowadzone, jednak póki co nie widać żadnych ich efektów.
- To bardzo nas niepokoi, ponieważ założenia, które nam przedstawiano, rozpoczynały procesy likwidacyjne od 2025 roku, podstawy do tego nie ma żadnej. W połowie przyszłego roku ma się zacząć likwidacja szybów na Pawłowie, mają być alokowani ludzie, są to założenia bardzo daleko idące.
Do rozpoczęcia pierwszego etapu likwidacji pozostało niewiele czasu, i to najbardziej niepokoi pracowników kopalni. Związkowcy nie mają złudzeń – do połowy roku na pewno nie uda się uchwalić żadnej nowelizacji przepisów, na których mogłaby być oparta strategia dotycząca polskiego górnictwa. Przyznają, że są rozczarowani obecną władzą – dostrzegają, że wraz z nią nie przyszła próba korekty założeń umów i zweryfikowania sytuacji w kopalniach. Chcieliby, aby władze podejmowały takie decyzje jak likwidacja kopalń na podstawie twardych danych technicznych, relacji rynkowych i czystej logiki. Dostrzegają powód decyzji o likwidacji kopalni w działaniach poprzedniego rządu.
- Poprzedni rząd sprowadził kilkanaście albo kilkadziesiąt milionów ton węgla z różnych krajów świata i trzeba coś z tym zrobić, zostało to zapłacone, następny węgiel płynie do Polski, to co z tym zrobić, dotować własny węgiel albo sprzedać tamten? Logiczne jest, że trzeba tamto upłynnić, żeby odzyskać te pieniądze. [..] Wojna na Ukrainie może spowodować znowu koniunkturę na węgiel. Potrzebny będzie do wytopu stali, asfaltu, cementu, wapna. Węgiel koksowy, którego mamy tutaj pod dostatkiem może się przydać, ale na to nikt nie patrzy z wyprzedzeniem. Wszyscy żyją teraźniejszością, zamkniemy wszystko, a za parę tygodni, miesięcy czy tam w jakimś czasie odległym, przyszłym, to wszystko może nam się znów bardzo przydać.
Co z pracownikami?
Atmosfera w kopalni Bielszowice jest bardzo napięta – pracownicy nie wiedzą, na czym stoją i jak finalnie kształtuje się przyszłość ich zakładu pracy. Pytają związkowców, dlaczego spółka chce zamknąć kopalnię, skoro wydobycie jest na bardzo dobrym poziomie, a kupców węgla nie brakuje.
- Nie potrafimy tego zrozumieć, nie potrafią nam tego wytłumaczyć, na pytania zadawane prezesom, to albo są jakieś zdawkowe odpowiedzi próbujące nas ośmieszyć albo wykpić albo stwierdzenia, że tam wcale nie jest dobrze, że ten węgiel jest tak naprawdę nie jest dobry.
Gdy rozmawialiśmy ze związkowcami, byli oni dzień po spotkaniu z zarządem PGG. Musieli przekazać wieści załodze i doskonale wiedzieli, że reakcje nie będą przychylne.
- Jest rzesza ludzi, którzy pracują dla tego zakładu, także różne firmy usługowe. Na Halembie i na kopalni Bielszowice, na dwóch ruchach zatrudnionych jest około 5000 osób. Do tego trzeba doliczyć wszystkie firmy okołogórnicze i usługowe, sprzątające, które świadczą dodatkowe usługi czy zapewniają sprzęt i ubrania robocze i od razu tych ludzi robi się więcej. Oni wszyscy mają rodziny, kredyty do spłacania, inne finansowe zobowiązania.
Na przykładach innych łączonych zakładów z jeszcze większą obawą patrzą w przyszłość – doskonale wiedzą, jak kończą się takie działania – finalnie likwidacją kopalni. Dostrzegają w tych działaniach również szkodę na rzecz miasta w postaci odpływu ludności.
- Nawet jeżeli są osłony socjalne i odprawy jednorazowe, to jest tylko pewna kwota, która z biegiem czasu zostanie wykorzystana. Jedni to zainwestują, zrobią z tego może lepszy biznes, drugim się to rozjedzie w momencie - ludzie mają kredyty na mieszkania, różne zobowiązania. Wiadomo jest rzesza młodych pracowników, którzy pracują tam po 5, 10 lat. Oni przy zamkniętej kopalni na pewno nie zostaną, nie zostaną w Rudzie Śląskiej, wezmą pieniądze i wyjadą.
Już od dłuższego czasu mówi się o programach szkoleniowych dla byłych pracowników sektora górniczego, aby mogli oni później znaleźć pracę w innym zawodzie. Związkowcy rozmawiali na ten temat z prezydentem naszego miasta – jedno z takich centrów szkoleniowych ma powstać w Wielkim Piecu Huty Pokój. Zgodnie uważają jednak, że w przypadku pracowników kopalni Bielszowice na takie działania jest już za późno – takie szkolenia powinny być już przygotowane i się odbywać, jeżeli pierwszy etap likwidacji ma rozpocząć się w 2025 roku.
- Zapytaliśmy prezydenta, ile będzie trwało uruchomienie sal szkoleniowych po byłej Hucie Pokój tam, gdzie jest Wielki Piec. Prezydent powiedział szczerze, że no za trzy lata będziemy mogli rozmawiać o tym, by przekształcić załogę.
My również zwróciliśmy się do prezydenta miasta z prośbą o komentarz w sprawie. Bardzo zależy mu na tym, aby cały proces został przeprowadzony w sposób jak najbardziej przemyślany.
- Jest to dla mnie bardzo ważny temat i z uwagą przysłuchuję się argumentom przedstawicieli związków zawodowych i Polskiej Grupy Górniczej. Wszystkim nam zgodnie zależy na tym, aby proces połączenia Ruchu Bielszowice z Ruchem Halemba przebiegał w sposób zaplanowany, przemyślany i na mocy umowy społecznej dawał gwarancję znalezienia zatrudnienia w innych kopalniach lub umożliwiał uczestnictwo w Programie Dobrowolnych Odejść.
Chcą odejść z przyzwoitością
Związkowcy proszą o jedno - chcieliby zakończyć pracę w swoim ukochanym zakładzie pracy na ludzkich warunkach, uwzględniając przy tym dobro obu stron. Chcą jasnych komunikatów, umów i zapisów opartych na obecnych realiach i prawie, a nie na starych danych, niemających wiele wspólnego z rzeczywistością.
- Chodzi to, żeby ten proces przeprowadzić w ludzki sposób, ale trzeba w tym wszystkim uwzględnić również racje drugiej strony, strony społecznej. O to apelujemy do zarządu. Na pewno my jako strona społeczna, jak i cała lokalna społeczność nie przejdziemy koło tego obojętnie. Jeżeli na górze myślą, że na Bielszowicach będzie łatwo, to nie będzie łatwo. Nie ma aktualnej ustawy o funkcjonowaniu górnictwa. Musi powstać coś nowego, zatwierdzonego przez rząd, na piśmie. Coś, do czego się można odnieść, co można przedstawić ludziom. Wtedy można zrobić jakiś sondaż, kto by z czego skorzystał, ile komuś brakuje do emerytury, do urlopu górniczego, i wtedy można wysnuć wnioski, na których można później bazować.
Co dalej? W tle toczą się kolejne rozmowy, jednak związkowcy czekają głównie na to, co przedstawi im zarząd po rozmowie z Ministerstwem Przemysłu. Chcą jasnych, rzeczowych odpowiedzi, ponieważ niepokój społeczny w związku z tą niejasną sytuacją rośnie z każdym dniem.
- Za chwilę z miasta Ruda Śląska, które było zawsze miastem górniczym, gdzie było dużo kopań, tradycji górniczych, zostanie tylko w herbie święta Barbara i cień starych szybów – gorzko podsumowują.