Wczoraj w Szkole Podstawowej nr 16 odbyło się burzliwe, niemal 3-godzinne spotkanie w sprawie regulacji Potoku Bielszowickiego (Kochłówki), a w szczególności planów likwidacji rozlewiska powstałego w sąsiedztwie osiedla "Niebieskie Dachy”.
Mieszkańcom bloków przy ulicach Henryka Sławika i Jana Karskiego w Bykowinie, które położone są w najbliższym sąsiedztwie zalewiska, problem odoru unoszącego się znad wody, od wielu lat spędza sen z powiek.
- Co wieczór do naszych mieszkań dochodzi bardzo intensywny zapach, który nie pozwala nam otworzyć okien. W gorące dni nie da się spać przy otwartym oknie, bo ten odór jest nie do wytrzymania - mówiła jedna z mieszkanek ul. Karskiego.
Zachwianie stosunków wodnych w rejonie Potoku Bielszowickiego (Kochłówki) spowodowane jest kilkudziesięcioletnimi wpływami eksploatacji górniczej, które ujawniły się na całym przepływającym przez miasto odcinku. Zgodnie z prawem odpowiedzialność za usunięcie szkód spoczywa na przedsiębiorcy górniczym lub jego następcy prawnym. Obecnie jest to w części Polska Grupa Górnicza Sp. z o.o. Oddział KWK „ Ruda”, a w części Spółka Restrukturyzacji Kopalń S.A. Z kolei zarządcą i administratorem potoku jest Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie.
fot. FB Ewa Chmielewska
Likwidacja spowodowanego szkodami górniczymi rozlewiska oraz nielegalnych podłączeń wprowadzających ścieki do kanalizacji deszczowej ma rozwiązać problem uciążliwych zapachów z Potoku Bielszowickiego, dokuczający mieszkańcom Bykowiny. Przywrócenie prawidłowego przebiegu potoku ma również ograniczyć zagrożenie powodziowe w tym miejscu. Plany w tym zakresie zostały przedstawione podczas wczorajszego spotkania z mieszkańcami.
Działania podjęte przez KWK " Ruda" przedstawił Stanisław Szewczyk.
- Jako przedsiębiorca górniczy jesteśmy zobowiązani do tego, aby przywrócić teren szkody górniczej do stanu poprzedniego. Ponieważ w wyniku zmian w górnictwie za część terenu odpowiada PGG, a za część SRK, aby nie opóźniać, zaplanowaliśmy pierwszy etap robót, a równolegle pracujemy nad trójstronnym porozumieniem z SRK w sprawie nieodpłatnego przekazania działek miastu – powiedział.
Kopalnia wyłoniła w przetargu firmę, która ma wykonać rekultywację w systemie "projektuj i buduj", mając po 6 miesięcy na proces projektowy i realizację.
- W miejscu zastoiska planujemy umieścić kruszywo posiadające odpowiednie certyfikaty, następnie warstwę humusu i obsiać teren, który będzie się wtedy znajdował minimalnie ponad lustrem wody. Będzie to naturalny polder przeciwpowodziowy – zapowiedział Stanisław Szewczyk.
Inwestycja miała się rozpocząć już w ubiegłym roku. Jednak budowa została wstrzymana, dzięki interwencji Fundacji Aktywni Społecznie "AS", której prezesem jest radna Ewa Chmielewska. Członkowie Fundacji w piśmie do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska zaznaczyli, że w rejonie rozlewiska znajdują się siedliska wielu chronionych gatunków zwierząt. W grudniu 2018 roku KWK " Ruda" zleciła wykonanie ekspertyzy przyrodniczej. Jest ona aktualnie prowadzona, z terminem do czerwca br. Na czas jej wykonania prace rekultywacyjne są wstrzymane.
Dużo emocji wzbudziła dyskusja nad tym, w jakim stopniu uciążliwym zapachom winne jest rozlewisko, a jak bardzo ścieki dostające się do potoku. Część wypowiedzi na portalach internetowych sugerowała, że ścieki pochodzą z miejskiej kanalizacji sanitarnej.
- Czytałem wszystkie opinie w mediach społecznościowych. Wiele z nich mija się z prawdą. Dzięki interwencjom mieszkańców, za które dziękuję, ustaliliśmy, skąd biorą się ścieki w potoku. Pochodzą z nielegalnych podłączeń na terenie miasta, ktoś wykorzystuje kanalizację deszczową i tą drogą spuszcza swoje ścieki – tłumaczył Krzysztof Mejer. - Dążymy do ustalenia, kto to robi, ale nie będzie to łatwe, biorąc pod uwagę obszar, z którego sprowadzana tu jest woda deszczowa – powiedział.
Podczas spotkania wywiązała się burzliwa wymiana zdań między wiceprezydentem a radną Ewą Chmielewską. Kiedy radna zasugerowała Krzysztofowi Mejerowi kłamstwo, ten gwałtownie zareagował.
- Różnica polega na tym, że Pani przyszła tutaj z założeniem, że ja chce was "ocyganić". Przepraszam Panią bardzo, ale ja sobie na to nie pozwolę. Jeżeli Pani uważa, że ja podejmuję działania niezgodne z prawem, proszę jako radna złożyć na mnie zawiadomienie do prokuratury. Ja tego dalej tolerował nie będę - zwrócił się do radnej, Krzysztof Mejer.
Mieszkańcy zaprezentowali podczas spotkania zdjęcia m.in. sprzed dwóch tygodni, kiedy do rozlewiska zrzucono ogromną ilość ścieków.
fot. FB Ewa ChmielewskaDo sugestii, że za zanieczyszczenia może odpowiadać kopalnia, odniosła się radna Dorota Tobiszowska, reprezentująca na spotkaniu Polską Grupę Górniczą – KWK " Ruda".
- Zostaliśmy zobowiązani do naprawienia szkody górniczej i przywrócenia terenu do poprzedniego stanu. Kopalnia nie wykonuje żadnych zrzutów zanieczyszczeń do potoku. To jest nieprawda. Chcemy doprowadzić to miejsce do takiego stanu, żeby można było z niego normalnie korzystać – podkreśliła.
Podczas spotkania, mieszkańcy Bykowiny reprezentowali dwa poglądy na rozwiązanie problemu odoru dochodzącego znad rozlewiska. Część mieszkańców, w tym radna Ewa Chmielewska uważa, że kluczowy jest problem ścieków, a rozlewiska nie trzeba likwidować, szczególnie przez wzgląd na bytujące tam ptaki.
fot. FB Ewa Chmielewska- Starsi mieszkańcy Bykowiny pamiętają, że chodzili się kąpać w stawach, które się tutaj znajdowały. Teraz stawy i potok się połączyły. Żyje tutaj wiele gatunków zwierząt, w tym gatunki chronione. Czy nie powinniśmy się skupić na rozwiązaniu problemu zrzutów ścieków do potoku, zamiast zasypywać całe rozlewisko? - mówiła radna Ewa Chmielewska.
Wiceprezydent Mejer zaznaczał, że procesy zachodzące w stojącej w tym miejscu wodzie również mają duży udział w uciążliwościach zapachowych.
- Procesy zachodzące w stojącej w tym miejscu wodzie mają duży udział w uciążliwościach zapachowych, a równolegle będziemy dążyć do wyeliminowania nielegalnych podpięć do kanalizacji deszczowej. Regulacja Potoku Bielszowickiego jest też bardzo ważna ze względu na bezpieczeństwo przeciwpowodziowe – odpowiadał Krzysztof Mejer.
Padło pytanie, czemu prace rozpoczęły się w sytuacji, gdy należy wykonać ekspertyzę przyrodniczą.
- Wykonana została jedynie część drogi technologicznej. Prace zostały wstrzymane, dotrzymujemy wszelkich przepisów – wyjaśnił Stanisław Szewczyk.
- Jaką dostaniemy na piśmie gwarancję przeciwpowodziową? Czy woda odprowadzona z rozlewiska nie podejdzie pod budynki pobliskiego osiedla? – pytała z kolei Ewa Chmielewska.
- Stuprocentowej gwarancji na zawsze nikt dać nie może. Natomiast na pewno rekultywacja rozlewiska nie skieruje wody pod budynki – odpowiedział Krzysztof Mejer.
Część mieszkańców uważa jednak, że rozlewisko jak najszybciej powinno zostać zasypane. Głos zabrał również właściciel części zalanego terenu.
- Żądam usunięcia rozlewiska. Płacę podatek za grunt, a nie mogę z niego normalnie korzystać. Uważam, że usunięcie rozlewiska pomoże też w kwestii uciążliwych zapachów – podkreślił.
W imieniu administratora potoku, czyli Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie, wypowiedział się Andrzej Krzyżostaniak.
- Stoimy na stanowisku, aby taka rekultywacja została przeprowadzona, a stary ślad Potoku Bielszowickiego został przywrócony. Jest to potrzebne dla odpowiedniej gospodarki wodno-ściekowej w tym rejonie i zabezpieczenia przeciw ewentualnej powodzi. Zgodnie z prawem domagamy się więc od przedsiębiorstwa górniczego przywrócenia stanu poprzedniego – zaznaczył.
Kwestie poruszane podczas dzisiejszego, ponad trzygodzinnego spotkania są częścią szerszego problemu.
- To przedsięwzięcie jest elementem większego planu, czyli przywrócenia prawidłowego przebiegu Potoku Bielszowickiego. Pracujemy nad uregulowaniem jego przebiegu na długości całego miasta – powiedział na koniec spotkania wiceprezydent Krzysztof Mejer.