O projektach do budżetu obywatelskiego, walce o prawa kobiet i działaniach z seniorami rozmawiamy dziś z Ewą Chmielewską, aktywną rudzianką i radną Rady Miasta Ruda Śląska.
Ewa Chmielewska od lat angażuje się w politykę lokalną
Ewa Chmielewska to radna miasta Ruda Śląska, która od wielu lat aktywnie działa na rzecz lokalnej społeczności. Jest zaangażowana w różne inicjatywy, zarówno na poziomie samorządowym, jak i społecznym. Znana jest z podejmowania interwencji w sprawach istotnych dla mieszkańców, takich jak np. poprawa bezpieczeństwa drogowego w Rudzie Śląskiej, czy walka o Dolinę Kochłówki. Obecnie Ewa Chmieleska wchodzi w skład Klubu Radnych Współpraca i Rozwój.
Oprócz działalności w samorządzie Ewa Chmielewska jest również zaangażowana w działania na rzecz praw kobiet, oraz godnego życia seniorów. Pełni funkcję prezesa Fundacji Aktywni Społecznie "As", pomaga osobom starszym, oraz angażuje w akcje na rzecz kobiet, takie jak "One Billion Rising - Nazywam się Miliard".
W dzisiejszym wywiadzie chcielibyśmy przybliżyć rolę Ewy Chmielewskiej w Radzie Miasta Ruda Śląska, jej priorytety i plany na przyszłość. Zapraszamy do lektury.
Jest Pani zaangażowana w wiele akcji społecznych w naszym mieście. Kiedy się to w Pani obudziło?
Ewa Chmielewska: Właściwie to odkąd siebie pamiętam, zawsze robiłam coś ponadprogramowo — już w szkole podstawowej włączałam się, ale też organizowałam dodatkowe działania. Potem przyszedł czas na poważniejsze tematy — działania na rzecz lokalnej społeczności, składanie projektów do budżetów obywatelskich. Tak powstała m.in. obwodnica rowerowa Rudy Śląskiej — jest to pierwszy zwycięski duży projekt. Każdego roku składam "małe projekty" — dzięki temu powstała m.in. duża strefa aktywności w Bykowinie. W przygotowaniach projektów i ich promocji często uczestniczą seniorzy, w przeważającej większości seniorki, co jednocześnie aktywizuje tę część naszego społeczeństwa. Dlatego moje działania na rzecz różnych grup społecznych często się łączą. Nie można więc stwierdzić, że działam wyłącznie dla konkretnej grupy. Zwykle liczy się osiągnięcie zamierzonego celu. Z tego też powodu założona przeze mnie Fundacja objęła swoim działaniem wiele zagadnień bliskich memu sercu — działania na rzecz mieszkańców, seniorów, ochrony środowiska, równych praw kobiet, ale też przyjaznej infrastruktury bez barier architektonicznych dla wszystkich grup społecznych m.in. dla osób na wózkach inwalidzkich, z niepełnosprawnościami, czy dla rowerzystów. Każdy powinien mieć swoje bezpieczne miejsce w naszej społeczności.
Skąd w Pani taka determinacja w walce przeciwko przemocy wobec kobiet i o godne życie seniorów?
Ewa Chmielewska: Odpowiedź jest oczywista — oba te problemy dotykają bardzo dużej grupy ludzi. Często jest tak, że mówi się o nich niechętnie, bo do przemocy z wielu powodów kobiety się nie przyznają, a o starości się też nie rozmawia, udając, że ten temat nas jeszcze nie dotyczy. Dlatego, tak chętnie, włączyłam się kiedyś w ogólnoświatową akcję "One Billion Rising - Nazywam się Miliard", która od wielu lat nagłaśnia problem przemocy wobec kobiet. Od czasu organizacji pierwszej akcji, ale też dzięki niej, wiele się już zmieniło — ratyfikowano konwencję przeciwprzemocową, zmieniono tryb ścigania gwałtów, wprowadzono procedury chroniące ofiary gwałtów, a ostatnio Sejm przyjął zmianę definicji zgwałcenia, która właśnie czeka na podpis prezydenta Andrzeja Dudy. Mimo to jeszcze długa droga do tego, by kobiety były traktowane po prostu — podmiotowo, a nie przedmiotowo.
Z kolei o seniorach zapominamy i mam nawet wrażenie, że udajemy, że starość nas nie dotyczy. Często słyszy się, że w polityce są potrzebni młodzi ludzie. Tyle tylko, że wyobraźnia młodych nie sięga tak daleko i zwykle nie poświęcają oni wystarczającej uwagi seniorom i ich problemom, a efekt tego jest taki, że seniorzy zostają bez pomocy. Do tego dochodzi jeszcze problem starzejącego się społeczeństwa. Coraz więcej seniorów jest obecnie zmuszona do opieki nad swoimi jeszcze starszymi przecież rodzicami, gdyż system tu po prostu nie działa. Często zapominamy też, że dojrzałość nie musi oznaczać mniejszych możliwości, a wręcz przeciwnie — seniorzy mają zarówno wiedzę, doświadczenie, jak i rozwagę, której często brakuje młodym. Dlatego właśnie tak ważna jest równość i równowaga — każda grupa społeczna powinna mieć swoich reprezentantów pilnujących ich praw, którzy głośno będą się o nich wypowiadali i o nie walczyli.
Co skłoniło Panią do zaangażowania się w politykę lokalną i kandydowania do Rady Miasta Ruda Śląska?
Ewa Chmielewska: Postanowiłam kandydować do Rady Miasta, by być bardziej skuteczną w działaniach. Można angażować się w wiele spraw, jako społecznik, jednak będąc w Radzie Miasta, ma się większy wpływ na to, co dzieje się wokół nas. Tak się też stało w moim przypadku — są tematy, o których mogłabym jedynie pomarzyć, jako działaczka społeczna, a tymczasem już w mojej pierwszej kadencji, jako radnej, udało mi się je zrealizować. Na przykład akceptację uzyskała moja poprawka wniesiona do uchwały określającej zasady przyznawania lokali tymczasowych i obecnie do grupy uprawnionej do otrzymania lokalu w przyspieszonym terminie dopisano osoby dotknięte przemocą np. kobiety z dziećmi szukające schronienia przed oprawcą. Takim wzorcowym dowodem na to, że będąc radną szybciej się coś wskóra jest ocalenie przed zasypaniem rozlewiska w Dolinie Kochłówki, utworzenie tam użytku ekologicznego, ale też postawienie tężni w Bykowinie. Gdybym nie była radną, to najpewniej sprawy te by ucichły i obecnie nikt, by już nie pamiętał ani o rozlewisku, ani o wniosku o budowę tężni w Bykowinie.
Z jakiego projektu, który udało się zrealizować w poprzedniej kadencji, jest Pani najbardziej zadowolona?
Ewa Chmielewska: Tu raczej odpowiedź jest prosta — ocalenie doliny Kochłówki. To był trudny temat i chyba nikt nie wierzył, że się uda wstrzymać rozpoczęte już prace, a one już trwały. Zbudowano już przecież drogę dojazdową do rozlewiska dla samochodów zwożących odpady. Wszyscy to obserwowaliśmy i raczej nie dawało to nadziei, że uda się ten teren ocalić. Tym bardziej że przeciwko sobie miałam zarówno ówczesne władze miasta, jak i takie instytucje jak: Wody Polskie czy PGG (Polska Grupa Górnicza S.A.), a jednak, kiedy zostałam radną, pojawiły się nowe możliwości i sprawy potoczyły się całkiem inaczej. To długa historia, bo przecież batalia o to trwała blisko całą moją poprzednią kadencję.
Drugą rzeczą, z której jestem dumna jest to, że mimo wielkich problemów i niespotykanego wręcz oporu ówczesnego zarządu naszego miasta wykonano tężnię solankową, którą zgłosiłam w Budżecie Obywatelskim. Cieszą mnie wszystkie zrealizowane projekty, te mniejsze również, jak Strefa Aktywności w Bykowinie, EkoPark, strefa relaksu nad rozlewiskiem, drogi rowerowe, skwerki, powstający wybieg dla psów, remonty boisk, a nawet te drobne sprawy, jak obniżone, dzięki moim zgłoszeniom, krawężniki na przejściach dla pieszych. To wszystko przypomina mi, że było warto działać zarówno, jako społeczniczka, jak i radna.
Czy Pani walka o Dolinę Kochłówki była tego warta? Dzisiaj to miejsce przyciąga rudzian.
Ewa Chmielewska: Tak, było warto. Przyznam, że kosztowało mnie to wiele czasu, energii i ciężkiej pracy. Na początku walki o to miejsce byłam wspierana jedynie przez małą garstkę mieszkańców, którzy nie dali się zwieść przedstawianym przez ówczesny zarząd miasta nieprawdziwym teoriom. Pamiętam, że odwiedziłam wtedy wszystkie wydziały ochrony środowiska na naszych uczelniach wyższych, by szukać jakichś podpowiedzi czy rozwiązań. Los sprawił, że trafiałam na bardzo dobrych, chętnych do pomocy ludzi wśród naukowców iekspertów. Dołączyła do mnie też grupa fantastycznych mieszkańców. W czasie mojej kilkuletniej walki o to miejsce, wydarzyło się tyle sensacyjnych wręcz rzeczy, że teraz, kiedy sięgam do nich pamięcią, to wydają mi się one nieprawdopodobne. To potwierdza tylko tezę, że jeśli się ma dobre chęci i czyste intencje, to los nam sprzyja.
Nie jest to jeszcze koniec walki o to miejsce, gdyż wiele spraw pozostało tam jeszcze do wyjaśnienia. Trzeba to zrobić głównie po to, by już w przyszłości nikomu nie wpadł do głowy pomysł powrotu do tematu zasypania rozlewiska i zrzucania tam ścieków.
Jak określiłaby Pani obecną kadencję Rady Miasta po tych kilku miesiącach?
Ewa Chmielewska: Liczę na dobrą współpracę. To bardzo ważne byśmy umieli stanąć ponad tym, co nas dzieli. Możemy się różnić poglądami, ale nadrzędną wartością powinna być praca na rzecz miasta i jego mieszkańców. Jak do tej pory, wszystko wskazuje na to, że tak będzie. Życzyłabym tego sobie i mieszkańcom. Jest też w obecnej Radzie Miasta nowy potencjał — wielu nowych radnych z ciekwymi pomysłami, którym naprawdę zależy na mieście i na tym, by pracować na jego korzyść. Myślę, że to będzie owocna współpraca.
Jakie są Pani priorytety na kolejne lata w Radzie Miasta?
Ewa Chmielewska: Czeka mnie dużo roboty. Po pierwsze — dokończenie tematu rozlewiska w Dolinie Kochłówki i ugruntowanie tego, co już w tej sprawie zostało osiągnięte. W pierwszej kolejności należy tam wykonać ponowne badania wód i dna, by móc zdecydować o sposobach jego ewentualnej rewitalizacji. Idąc za ciosem, rozpoczęłam już razem z grupą, z którą współtworzyłam użytek ekologiczny Dolina Kochłówki, starania o objęcie ochroną drugiej rzeki w Kochłowicach — Kłodnicy. Tym razem będzie się to odbywało we współpracy z obecnym zarządem miasta, z którym jesteśmy już po pierwszych spotkaniach i ustaleniach. Nasze miasto posiada piękne, zielone zakątki, o które warto zadbać. Jest ich wiele — piszemy o nich z mieszkańcami, na stworzonej w tym celu grupie na Facebooku pod nazwą: Ratujmy zielone zakątki Rudy Śląskiej.
Kolejna rzecz, to pilne połączenie naszych dróg i tras rowerowych. Obecnie mamy wiele kilometrów dróg rowerowych, jednak wszystkie je należy połączyć, dobrze opisać i oznakować tak, by powstała scalona sieć. Ułatwi to poruszanie się po mieście nie tylko rowerzystom, ale i samochodom.
Kolejny temat, który leży mi na sercu, to likwidacja barier architektonicznych. To czasem tak na pozór niewielkie rzeczy, które jednak bardzo dotkliwie potrafią uprzykrzyć życie mieszkańcom, szczególnie tym słabszym.
Zostałam wybrana na następną kadencję przewodniczącą Komisji Infrastruktury i Rozwoju Miasta, więc będę miała sposobność, by uważnie śledzić wszystko, co dotyczy miejskiej infrastruktury. Poza tym — kontynuacja tego, czym zajmowałam się do tej pory. Żadnych dotychczasowych działań na rzecz naszego miasta i mieszkańców nie zamierzam porzucić.
Czy w swoich działaniach zamierza Pani się skupiać jedynie na Kochłowicach i Bykowinie?
Ewa Chmielewska:Oczywiste jest, że zwracają się do mnie mieszkańcy dzielnic, którzy na mnie głosowali, ale swoich działań nie zamierzam ograniczać jedynie do nich. Tym bardziej że już dotychczas część z realizowanych przeze mnie tematów dotyczyła całego miasta, o których nieraz pisałam na prowadzonych przeze mnie stronach: Rowerem po Rudzie Śląskiej, czy na wspomnianej grupie Ratujmy zielone zakątki Rudy Śląskiej, ale i na moim fanpage'u Ewa Chmielewska radna Rady Miasta Ruda Śląska, na które wszystkich zapraszam.
Miasto boryka się z licznymi problemami, które z nich są najpoważniejsze?
Ewa Chmielewska: Skoro mowa o największym problemie, to odpowiedź jest jedna — finanse publiczne. W tej dziedzinie pozostaje nam liczyć na to, że obecny Rząd spełni obietnice i finanse samorządów, ulegną poprawie.
Kolejnym problemem, który nas dotknie, będzie transformacja energetyczna. Nasze miasto, z uwagi na swoją specyfikę, będzie wymagało ogromnych nakładów finansowych, by zapowiadana transformacja odbyła się w miarę "bezboleśnie". Tutaj mam obawy, gdyż jak do tej pory, mimo iż wiele razy nagłaśniałam ten temat na sesjach Rady Miasta, również w obecności parlamentarzystów, wciąż omijana jest sprawa likwidacji szkód górniczych. To problem, który jest odczuwany w naszym mieście bardzo dotkliwie, gdyż nie ma chyba drugiego miasta tak doświadczonego skutkami działalności górniczej, jak Ruda Śląska. Niektóre budynki zarządzane przez MPGM od ponad dziesięciu lat czekają na prostowanie, mimo że ich lokatorzy skarżą się już z tego powodu na problemy zdrowotne związane z zaburzeniemi błędnika. Nie ukrywam, że pokładam tu wielkie nadzieje, zarówno w nowym Rządzie, jak i zarządzie naszego miasta. Liczę na ich skuteczność i dobrą współpracę.
Jakie są Pani plany na przyszłość? Polityka lokalna, a może ogólnokrajowa?
Ewa Chmielewska: Życie nieraz pisze niespodziewane scenariusze, więc nie warto wybiegać zbytnio w przyszłość. Do kolejnych wyborów jeszcze bardzo wiele może się zmienić. Dlatego planuję skupić się głównie na tym, co jest ważne tu i teraz dla naszego miasta.
Czego Pani życzyć?
Ewa Chmielewska: Wytrwałości i życzliwych ludzi wokół.
Dziękujemy za rozmowę!
Tymczasem my zapraszamy was do śledzenia naszego cyklu wywiadów z radnymi. To świetna okazja, aby poznać ich przemyślenia i plany na rozwój naszego miasta!