Wiedźmy to postacie dobrze znane w przekazach folklorystycznych na całym świecie. Śląsk również ma swoje czarownice – są to Heksy, o których na naszej ziemi krąży wiele legend. Według niektórych przedstawień Heksami mogły być zarówno plotkujące kobiety, wystające w oknie, jak i nieznajome, które wpuszczone do domu prawią komplementy gospodarzowi.
Jak i kogo czarowała Heksa?
Heksa, czyli inaczej czarownica, to postać, która w śląskich wierzeniach posiada sporo cech właściwych wiedźmom z terenów całej Polski. Na Śląsku mogła być ona kobietą o zwykłej, choć najczęściej dość przyjemnej powierzchowności, która sprowadzała na wieś nieurodzaj, a na ludzi choroby, - zwłaszcza lumbago. Trop ten wziął się najprawdopodobniej ze śląskiego określenia „heksenszus”, które oznaczało ni mniej, ni więcej, jak właśnie atak lumbago.
W większości rejonów Polski, czarownice były łączone z psuciem mleka lub chorobą krów – jeśli mućka nie dawała mleka, w okolicy na pewno czaiła się jakaś wiedźma. Wiele procesów czarownic na terenie całej Polski, miało swoje źródło właśnie w tym micie. Według niektórych śląskich legend, Heksy najbardziej aktywne były w Wielki Czwartek, kiedy to wypatrywały bydła, na które mogłyby rzucić urok. W śląskich legendach Heksy bywały często nad wyraz miłymi kobietami. Ich komplementy były jednak trujące – dobre słowa zamieniały się w urok. Na Śląsku do tej pory istnieje przesąd mówiący o tym, że kwiatów nie powinno się chwalić, ponieważ może to zastopować ich zdrowy wzrost. Niektórzy etnografowie dopatrują się w tym wierzeniu ochrony przed działaniem Heksy.
Plotkary przy oknie i żona Skarbnika, czyli kto mógł zostać Heksą?
Śląskie Heksy przedstawiane były na wiele różnych sposobów. Zwłaszcza późniejsze odwzorowania są przejawem niezwykłej fantazji i dowodem na to, że na Śląsku magia przenikała się z codziennością na wielu poziomach. Często wspominanym współczesnym wariantem podania o Heksie jest „Afera Makbecioka”, sztuka wystawiana przez bieruński „Teatr dla Dorosłych”. W przedstawieniu tym Heksami były słynne szekspirowskie czarownice, które obrały tutaj postać ciekawskich kobiet, przesiadujących w oknach śląskich familoków. Któż z nas, przechodząc obok tych wciąż obecnych na Śląsku budowli z czerwonej cegły, nie spotkał się z takim obrazkiem?
Ciekawą propozycją dla miłośników śląskich legend jest książka „Śląskie Mity”, autorstwa Marka Jagielskiego i Ewy Kucharskiej. Autorzy prezentują ciekawe podejście do rodzimej demonologii, antropomorfizując najbardziej znane śląskie stwory. Heksa jest tutaj żoną Skarbnika, która cierpi na zakupoholizm, czym doprowadza rodzinę do bankructwa, a duszek kopalni przybiera cechy męża, uciekającego spod pantofla swojej wybranki aż do podziemi. W gwarze ludowej Śląska mianem Heksy często nazywa się także zołzę, kobietę, która uprzykrza życie innym. Czasem mówi się tak również o zadziornej, pewnej siebie kobiecie.
Heksa, czy Strzyga?
Choć Strzyga i Heksa to dwa zupełnie różne byty, w podaniach ludowych czarownicom często nadawano fizyczne cechy demoniczne, właściwie tym krwiożerczym upiorom. Warto jednak zaznaczyć, że Heksa była w większości podań kobietą, posiadającą magiczne moce, lub też córką diabła, która jednak w tym przypadku miała prezencję ludzką. Strzygi to natomiast upiory, związane ze światem podziemnym, najczęściej zmarli, przywróceni do życia, żywiący się krwią. W wielu podaniach czarownica zmienia swoją postać, przybierając właściwe Strzydze ostre zęby, czy długie pazury. Strzygi są jednak ze swej natury agresywne i działają, używając nomenklatury piłkarskiej, ofensywnie. Heksy natomiast wtapiały się w lokalną społeczność, rzucając uroki w ukryciu, tak, by nikt nie dowiedział się o ich właściwościach.