Wiadomości z Rudy Śląskiej

Od zawsze byłam typem społecznika - Ewa Chmielewska

  • Dodano: 2016-05-25 09:45, aktualizacja: 2016-05-25 12:05

O tym, czy trudno złożyć projekt do budżetu obywatelskiego, walce o prawa kobiet i działaniach z seniorami rozmawiamy z Ewą Chmielewską, aktywną rudzianką.

Pani Ewo, jest Pani zaangażowana w wiele akcji w mieście. Istny społecznik. Kiedy się to w Pani obudziło?

Ja chyba od zawsze taka byłam. Pamiętam, że już w podstawówce byłam takim niespokojnym duchem i zawsze robiłam coś więcej. W Szkole Podstawowej nr 17 w Bielszowicach z grupą koleżanek wymyślałyśmy po lekcjach różne zajęcia, kółko taneczne, z którym nawet osiągałyśmy sukcesy w mieście.

I tak już Pani zostało. Budżet obywatelski, rada osiedla, klub seniora, spotkania w bibliotece, rowerzyści, pomoc na rzecz kobiet. Coś pominęłam (śmiech)?

Chyba wystarczy (śmiech). Wszystkie te działania są mi jednakowo bliskie. Tak sobie myślę, że każdy coś robi ze swoim wolnym czasem i ma na niego jakiś pomysł. Jedni wolą pojechać na wycieczkę, inni chodzą na zakupy, jeszcze inni oglądają seriale, a ja akurat tych seriali nie lubię (śmiech).

Jest Pani współinicjatorką dużego projektu obwodnicy rowerowej łączącej wszystkie dzielnice miasta.

Tak, stworzyłam projekt wspólnie z Damianem Szołtysikiem. Trasa jest na tę chwilę wytyczona, lecz nie do końca jeszcze wykonana. Nie funkcjonuje ona w takiej formie, jaką chcieliśmy zrobić na początku. Napotkaliśmy na drodze wiele barier. Pierwszy poważny problem to własności gruntów. Nie udało się wytyczyć trasy przez działki PKP czy kopalni. To nas boli, bo często są to tereny nieużytkowane, zapuszczone. Mieliśmy na przykład w planach poprowadzenie ścieżki za cmentarzem w Bielszowicach, żeby skrócić sobie drogę i ominąć centrum dzielnicy. Niestety kopalnia nie zgodziła się, aby tamtędy przebiegała ścieżka i trzeba było wytyczyć ją w centrum Bielszowic, przez główną drogę. Barierą były też finanse. Trasa jest obecnie w takim stanie, jakim jest. Została wytyczona, lecz wykonana póki co fragmentarycznie. Są takie fragmenty, którymi można się chwalić, a są miejsca, gdzie potrzeba jeszcze pieniędzy i chęci, także ze strony miasta.

No właśnie. Niektórzy rowerzyści skarżą się na pewne odcinki trasy.

Mogę powiedzieć, że miasto jeszcze w tym roku obiecało wykonać oznakowanie poziome trasy. Naszym głównym zamiarem było stworzenie trasy umożliwiającej przejechanie całego miasta tak, by nikt się na niej nie zgubił. Niestety póki co można jeszcze na niej zabłądzić. Tu znowu w grę wchodzą środki pieniężne. Jeszcze przed głosowaniem mówiłam, że za milion złotych nie damy rady wykonać 30-kilometrowej drogi rowerowej, a tylko trasę. Trzeba na to większych nakładów finansowych, o które zamierzamy nadal walczyć, żeby uzupełniać trasę o nowe odcinki.

Czyli dalej będzie się Pani angażować w projekty budżetu obywatelskiego?

Oczywiście, że tak. Wszystko, co zaczęłam, jest jeszcze w niedokończonym stanie. Jeżeli chodzi o drogi rowerowe, mamy zamiar składać kolejne projekty, obierzemy jednak inną taktykę. Mamy zamiar złożyć na każdą dzielnicę propozycję przynajmniej jednego fragmentu drogi rowerowej, którego obecnie brakuje w obwodnicy miasta. Może uda się wygrać i w ten sposób wykonać to w ramach projektów lokalnych. Niemniej jednak milion dostępny w puli projektu ogólnomiejskiego też mnie kusi (śmiech).

Teraz jest czas, w którym można składać projekty do budżetu obywatelskiego. Czy każdy jest w stanie sam taki projekt napisać?

Tak, oczywiście. Przede wszystkim trzeba sprawdzić, czy teren, na którym planujemy wykonanie wymyślonej przez nas inwestycji, stanowi własność miasta. Można to zrobić samemu w internetowym geoportalu miasta. Może 50 lat temu taki projekt byłby problemem, ale dziś, kiedy mamy „wujka Google”, znalezienie szacunkowych cen poszczególnych materiałów czy średnich kosztów wykonania prac nie jest trudnością. Zachęcam każdego, aby spróbował i zgłosił swój pomysł. Szczególnie dlatego, że jeżeli my mieszkańcy robimy coś zgodnie z tym, co sami chcielibyśmy mieć, to bardziej to szanujemy.

Mieszkańcy obawiają się, że źle coś oszacują, że ich dokumenty będą niekompletne.

Jeżeli w projekcie czegoś brakuje, wniosek można uzupełnić. W tworzeniu tych projektów istnieje jedynie taka obawa, że po wykonaniu inwestycji pozostaną niewykorzystane środki, a z drugiej strony grozi nam to, że koszt wykonania przekroczy limit środków dla dzielnicy. W ubiegłym roku spotkała nas taka właśnie sytuacja - miasto odrzuciło wszystkie nasze projekty dotyczące ścieżek rowerowych z tego powodu, że ich koszt przekraczał dopuszczalną sumę zarezerwowaną dla zadań. Z kolei przy tworzeniu projektu strefy aktywności w Bykowinie ograniczyłam zakres projektu w obawie o przekroczenie kwoty, a okazało się, że drugi etap budowy kosztował nas o 1/3 mniej. Zostało nam teraz 50 tysięcy złotych, których nie mamy jak wykorzystać. Możemy tylko prosić władze miasta, aby pozostałe środki przesunąć na inne konto i w jakiś sposób spożytkować je na naszą strefę, np. na oświetlenie.

Podkreśla Pani, że w projekty budżetu obywatelskiego nie angażuje się pani sama.

Oczywiście, że nie. Sama nic bym nie wskórała. Mam szczęście do ludzi. Otacza mnie wiele pozytywnie nastawionych osób, które chętnie pomagają we wszystkich przedsięwzięciach. Są to seniorki, jest grupa przyjaciół, znajomych. Pomagają oni zbierać podpisy pod wnioskiem, zachęcają do głosowania w dzielnicy. Kiedy na taki projekt zagłosuje duża grupa ludzi, mam później pewność, że robimy to, co rzeczywiście chcieli mieszkańcy i że będą oni o to dbać, bo sami to wybrali.

W tym roku mamy w budżecie obywatelskim więcej środków.

Tak, w tym roku przysługuje 165 tysięcy złotych na dzielnicę. Na ogólnomiejski projekt nadal mamy do wykorzystania milion złotych. Łącznie miasto na budżet obywatelski przeznaczy teraz 2 815 000 zł. 
 

Jak to się stało, że tak aktywnie działa Pani w organizacjach dla seniorów?

Spotykam się z klubem działającym przy Rudzkiej Spółdzielni Mieszkaniowej w Osiedlowym Domu Kultury Country. Spotkania te organizujemy własnym sumptem. Przy kawie i ciastku wymyślamy tematy przewodnie spotkań, wspólnie się bawimy, mamy też czas na typowe „klachy”. Uważam, że seniorzy to grupa, którą koniecznie musimy angażować w życie społeczne i wykorzystać jej potencjał. To osoby, które są wyjątkowo chętne do działania, mają czas i niezłe pomysły.

Seniorki chętnie uczestniczą też w akcji „One Billion Rising”, którą zapoczątkowała Pani w Rudzie Śląskiej.

Jak najbardziej. Kiedy po raz pierwszy zorganizowałam tę światową akcję także w naszym mieście, zaangażowały się w nią głównie seniorki. Dzięki temu było o nas głośno w całej Polsce. W ogólnopolskiej prasie pisano o Warszawie i o seniorkach z Rudy Śląskiej (śmiech). W akcji chodzi o to, aby tańcem odtańczonym w tym samym dniu - w Walentynki - w różnych miejscach na ziemi pokazać zjednoczenie przeciwko przemocy wobec kobiet.

Skąd w Pani taka determinacja w walce przeciwko przemocy wobec kobiet?

Są takie grupy społeczne, które cierpią na nierównym dostępie do przestrzeni publicznej, można powiedzieć, że są przez nas zaniedbywane. Powinno się im poświęcić więcej uwagi. To właśnie połączenie wszystkich moich działań. Weźmy rowerzystów – są przepędzani z chodników, bo przeszkadzają przechodniom, a na drodze wadzą samochodom. Senior na przykład także ma podobny problem – często jest wyobcowany, nie ma pomysłu, co począć z wolnym czasem, w dodatku ma zwykle niską emeryturę, jest dyskryminowany nawet w przestrzeni publicznej, gdzie często musi pokonywać bariery architektoniczne. Z kobietami jest podobnie. Nie wiem, dlaczego się o tym głośno nie mówi, ale blisko milion Polek rocznie doświadcza przemocy, a 150 ginie w wyniku tzw. nieporozumień domowych. Mimo to nie ma dedykowanej specjalnie dla nich pomocy. Trzeba więc temu tematowi poświęcić więcej uwagi, nie wolno udawać, że problemu nie ma, bo się go pozamiatało pod dywan.

Czy Pani praca zawodowa łączy się z tymi wszystkimi aktywnościami?

Może w bardzo niewielkim stopniu. Z wykształcenia jestem inżynierem. Zajmuję się inwestycjami i remontami budynków, również budynków mieszkalnych. Mam więc kontakt z ludźmi, z mieszkańcami. Może to jest ten wspólny pierwiastek.

Znajdujemy się w miejscu, gdzie powstaje strefa aktywności w Bykowinie zgłoszona przez panią do budżetu obywatelskiego już dwukrotnie. Co będzie się tu w najbliższym czasie działo?

Już widać pierwsze zmiany. Poprowadzono tędy ścieżkę pieszo-rowerową, którą jak widać chętnie przechadzają się osoby z dziećmi, spacerowicze z pieskami, biegacze i rolkarze. Na samym końcu, patrząc od ulicy Górnośląskiej, stanie duża ogrodzona piaskownica z ławeczką dla rodziców. Bliżej kościoła będzie grill. W środku strefy staną 4 urządzenia sprawnościowe typu workout. Miejsce zostanie objęte monitoringiem. Póki co to wszystko, ale będziemy chcieli, aby strefa rozbudowywała się. Marzę o hotspocie, czyli darmowym internecie dla wszystkich w strefie, myślimy też o „małpim gaju” dla dzieci, o który pyta wiele rodziców. Miejsce jest bezpieczne, zielone i świetne do wykonania takich działań.

Co to za nowa akcja spotkań w bibliotece?

Nazwałam to Osiedlowe Kino Okolicznościowe "OKO". Ruszamy z tym cyklem w czerwcu w filii nr 21 Miejskiej Biblioteki Publicznej. Chciałabym, żeby była to okazja nie tylko do ciekawego spędzenia popołudnia blisko domu, ale także do rozmów z lokalnymi mieszkańcami. Jak już robię coś dla osiedla, to warto pytać samych mieszkańców, czego by chcieli i co jest tu potrzebne. Dlaczego kino? Myślę, że to coś oryginalnego, co może zachęcić mieszkańców do przyjścia na spotkania. Będzie to kino niszowe z repertuarem dostosowanym do oczekiwań mieszkańców.

Czego Pani życzyć?

Żebyśmy umieli, zarówno w mieście, w naszych lokalnych społecznościach jak i w kraju zwracać uwagę na to, co nas łączy, a nie na to, co nas dzieli. I tego też uczyli nasze dzieci. Najfajniejsze rzeczy powstają bowiem w zgodzie, ponad podziałami.

Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia.

Dziękuję.

Komentarze (13)    dodaj »

  • Czekający

    Lepiej sie bieszcie za budowe cmentarz,jak som na innezabawki. Pieniądze bo ma starczyc na wszystko wmiare równo.

  • Mopelik

    Brawo Pani Ewo! :)

  • Heniek z Bielszowic

    Brawo Ewa, takich ludzi trzeba w Radzie Miasta, a nie takich co chcą tylko czerpać dla swoich rodzin. a znowu wejdą ci co mają fajne hasła i plakaty, a są aspołeczni.

  • KOCHAM Rude SL

    Pani Ewo jest pani wspaniałą kobietą życzę dużo uśmiechu na twarzy , jest pani wyjątkowa

  • RSA

    Oby więcej takich osób w naszej dzielnicy i mieście. Babka z jajem ;) i energią od kiedy Ją pamiętam. A to będzie jakieś 22 lata. Pozdrawiam

  • pingwiel.

    Zawsze Pani pierwsza,ALE nie zawsze uczciwe na ostatnich wyborach do Rady Osiedla Pani przy wejściu rozdawała karteczki z nazwiskami na kogo głosować i t0 si ęspełniło wszystkie nazwiska weszły do rady osiedla .GRATULACJE;

  • Spoldzielca

    Nareszcie w Radzie osiedla są nowi ludzie i już widać że coś robią a nie jak było przedtem tylko pieniądze brali

  • Zbyszek

    NIC za darmo!! niech pani Chmielewska powie ile dostaje za 1 m-c z RSM

  • Beni

    No i znowu odezwał się prawdziwy POLAK - sam nic nie robi, a przed oczami tylko kasa, kasa, kasa - troska i zmartwienie kto i ile zarobi....ech

  • bozena

    To weż się też do roboty jak kasy zadrościsz

  • Beni

    Dla kogo ta rada? Dla mnie, czy Zbyszka - bo to jego słowa komentowałam....

  • bykowiaqnin

    Skoro piniadze sa nie wykorzystane to wiecej urzadzen, oswietlenie no i monitoring. A moze by tak isc w strone okolicy gródka lub sam gródek mysle czy nie zajac sie projektem.

  • JaKa

    Dobrze wiedzieć, że są jeszcze ludzie, którzy bezinteresownie robią coś dla swojej społeczności.

Dodaj komentarz

chcę otrzymać bezpłatny newsletter portalu RudaSlaska.com.pl.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Wydawca portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Czytaj również