Grzegorz Tobiszowski od 2019 roku jest europosłem. Wcześniej pełnił stanowisko wiceministra energii, co jak się okazuje, dało mu przepustkę do dalszej kariery politycznej. Reporterzy TVN24 doszli do szokujących faktów dotyczących finansowania kampanii Tobiszowskiego, gdy startował w wyborach do europarlamentu.
Rozdawał stanowiska
Grzegorz Tobiszowski do 2019 oku pełnił funkcję wiceministra energii i pełnomocnika rządu ds. restrukturyzacji górnictwa węgla kamiennego. Wówczas nadzorował on m.in. działania Polskiej Grupy Górniczej oraz Węglokoksu. Tobiszowski nie ukrywa, że umieścił w tych spółkach na wysokich stanowiskach swoich kolegów. Co ciekawe, obsadzeni na stanowiskach znajomi Tobiszowskiego, m.in. Krzysztof Mikuła zaprzeczają, jakoby Tobiszowski załatwił im jakiekolwiek stanowiska. Mikuła upiera się, że został wiceprezesem w Węglokoksie, ponieważ wygrał konkurs.
Stanowiska otrzymali także Jacek Srokowski oraz Marek Akciński, związani z Hutą Pokój.
Wdzięczność za stanowiska w formie finansowej
Dziennikarze TVN24 dotarli do listy osób, które wsparły finansowo prowadzoną w 2019 roku kampanię wyborczą do europarlamentu. Okazuje się, że większość osób, które wsparły finansowo kampanię, zawdzięcza Tobiszowskiemu wysokie stanowisko. Co ciekawe, przez pierwsze 11 tygodni kampanii udało się uzbierać zaledwie 24 tysiące złotych. Dopiero po Europejskim Kongresie Gospodarczym, który odbywał się wówczas w Katowicach, liczba wpłat wzrosła. Informator TVN24 twierdzi, że podczas kongresu, 13 maja, Tobiszewski spotkał się z przedstawicielami spółek węglowych. Rozmowa przyniosła zamierzone skutki – na konto kampanii Tobiszowskiego wpłynęło 200 tysięcy złotych. Wszystko za sprawą 17 darczyńców, którzy dokonali wpłat w czasie od 13 do 22 maja.
Darowizny od kolegów
Dwie trzecie darowizn, czyli aż 150 tysięcy złotych, pochodziło od osób zatrudnionych w państwowych spółkach i instytucjach, takich jak PGG czy Węglokoks. 4 członków zarządu PGG wpłaciło po około 13 tysięcy złotych – podobna kwota i czas wysłania funduszy nie mogą być przypadkiem. Sprawę skomentował były skarbnik PiS Stanisław Kostrzewski, który sądzi, że Tobiszowski doskonale wiedział, kto i ile wpłacił na jego kampanię – ten zarzeka się jednak, że się tym nie interesował.