Brak wynagrodzenia, zatrudnienie bez umowy, łamanie przepisów dotyczących czasu pracy – takie skargi na nieuczciwych pracodawców najczęściej wpływają do Państwowej Inspekcji Pracy.
Liczba zgłoszeń od pracowników, którzy czują się oszukani przez swoich pracodawców, cały czas wzrasta. W zeszłym roku do okręgowych inspektoratów pracy w całym kraju wpłynęło ponad 54 tys. skarg. To o 4 tys. więcej niż w 2017 roku.
– Większość skarg dotyczyła braku wynagrodzenia za pracę, w tym pracę w nadgodzinach, braku umowy o pracę oraz nieprawidłowego sposobu nawiązania lub rozwiązania stosunku pracy – mówi Danuta Rutkowska, rzecznik prasowy Głównego Inspektora Pracy.
Pracownicy narzekali także na łamanie przepisów dotyczących czasu pracy. Skargi dotyczyły m.in. nierzetelnego ewidencjonowania czasu pracy, co sprawiało, że trudno było ustalić wysokość wynagrodzenia należnego pracownikowi, a także przekroczenia dobowych i tygodniowych norm czasu pracy.
– Przemęczenie i stres wynikający z braku odpoczynku znacznie zwiększają ryzyko popełnienia błędu skutkującego wypadkiem przy pracy – dodaje Danuta Rutkowska.
Jak podkreśla Piotr Nowak, wiceprzewodniczący śląsko-dąbrowskiej Solidarności do naruszania przepisów pracy częściej dochodzi w tych zakładach, w których nie działają związki zawodowe.
– Organizacje związkowe, szczególnie Solidarność, są gwarantem przestrzegania przepisów w zakładzie pracy. Nawet jeżeli w takiej firmie dochodzi do nieprawidłowości, to są one na bieżąco eliminowane. Tam, gdzie nie ma związków zawodowych, pracodawcy częściej pozwalają sobie na łamanie przepisów prawa pracy – mówi Nowak.
– To zdecydowanie za mało. Wciąż pokutuje przekonanie, że łamanie praw pracowniczych nie jest bardzo poważnym wykroczeniem. Tak się dzieje głównie w tych firmach, w których nie działają związki. Jeśli jest organizacja związkowa, to walczy o to, żeby prawo było egzekwowane – dodaje Nowak.