W cały kraju trwają protesty przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego, który uznał za niezgodne z konstytucją prawo do aborcji z powodu trwałych i nieodwracalnych wad płodu. Nie inaczej było w Rudzie Śląskie, gdzie we wtorek wieczorem rudzianie spotkali się, by wyrazić swoje niezadowolenie z wyroku TK. Poparcie dla kobiet wyraziła także prezydent naszego miasta - Grażyna Dziedzic.
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego
Przypomnijmy, że Trybunał Konstytucyjny, w czwartek 22 października, orzekł, że aborcja z powodu dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu lub nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niezgodna z konstytucją.
Obowiązująca od 1993 r. Ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży zezwalała dotychczas na dokonanie aborcji w trzech przypadkach. Jednym z nich było właśnie duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu.
Orzeczenie TK sprawia, że aborcja będzie legalna tylko w przypadkach, gdy zagrożone jest życie czy zdrowie kobiety oraz gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego, na przykład gwałtu lub kazirodztwa.
Protest w Rudzie Śląskiej
We wtorek w Rudzie Śląskiej odbył się pierwszy strajk kobiet. Rudzianki, ale także ich mężowie, partnerzy, bracia czy koledzy, dołączyli do protestu. Protestujący spotkali się o godzinie 18.15 na rynku w Nowym Bytomiu. Później demonstranci zablokowali ruch i przeszli m.in. ulicami Niedurnego, Czarnoleśną, Hallera, 1 Maja czy Obrońców Westerplatte. Według szacunków policji w proteście wzięło udział ponad 1000 osób.
Zebrani skandowali mniej lub bardziej niecenzuralne hasła. Wielu przyniosło też transparenty. "Piekło kobiet"; "Martwa rodzić dzieci nie będę"; "Pogrzeb praw kobiet"; "To jest wojna". Protest przebiegał spokojnie. Nie obyło się jednak bez incydentu. Podczas przejścia ulicą Hallera protestujący zostali obrzuceni jajkami.
Grażyna Dziedzic: "Nie mogę milczeć – nie mogę pozostać obojętna"
Swoje poparcie dla protestujący wyraziła prezydent Rudy Śląskiej, Grażyna Dziedzic, która w mediach społecznościowych opublikowała specjalne oświadczenie.
- Jestem kobietą. Jestem matką. Przez dekadę pracowałam w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej, a od kolejnych 10 lat jestem prezydentem Rudy Śląskiej. Na własne oczy widziałam ludzkie tragedie - doświadczałam ich namacalnie i nigdy nie potrafiłam przejść obok nich bezczynnie. Przeżyłam również swoje życiowe dramaty... Dlatego dziś nie mogę milczeć – nie mogę pozostać obojętna - napisała prezydent Grażyna Dziedzic. - Gdy patrzę na to, co dzieje się w Polsce po ostatnim wyroku Trybunału Konstytucyjnego, jestem rozdarta. Moje życiowe i zawodowe doświadczenia nauczyły mnie jednego – by nie oceniać ludzi. To takie proste, a przy tym jakże niesamowicie trudne... Nie mam moralnego prawa, by osądzać zwolenników rozstrzygnięcia sędziów, jak i jego przeciwników. Wiem jednak, co podpowiada mi serce, a ono jest dziś z Kobietami i ich Rodzinami - dodała.
Prezydent zaznaczyła, że aborcja w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu to niezwykle delikatny temat.
- Już samo to słowo (aborcja przyp. red.) przyprawia mnie o dreszcze, tym bardziej że znam historie kobiet, które musiały podjąć tragiczną decyzję, czy urodzić śmiertelnie chore dziecko, czy oszczędzić mu cierpienia. W takiej sytuacji nie ma jednego prostego rozwiązania. Każde jest złe. Nie chciałabym być w skórze kobiety, która musi podjąć taką decyzję i jest zmuszona żyć z nią do końca swoich dni, a przy tym codziennie patrzeć w lustro. Będzie się ona za nią ciągnęła już na zawsze, nic jej nie zmieni. To wybór tragiczny, ale jest. Nie powinno się go nikogo pozbawiać i decydować za niego. Nie chciałabym też, by żadna kobieta utraciła dziecko już urodzone, bo to również jest bolesne. Każda taka strata to ból na całe życie. Wiem, co mówię i piszę... - napisała prezydent Rudy Śląskiej.
Prezydent w swoim oświadczeniu nawiązała także do pandemii koronawirusa oraz podzielenia społeczeństwa. Grażyna Dziedzic wyraziła swój niepokój obecną sytuacją.
- Powiem szczerze – jestem wściekła. Nie tylko przez to, jak potraktowano kobiety, ale też za to, że zrobiono to w tak szczególnym czasie epidemii. Gdy oglądam w telewizji protestujących, mam w sobie skrajne emocje. Obawiam się, czy się od siebie nie zakażą, jak to wszystko się skończy i jak to wpłynie na nasz kraj, a przede wszystkim na relacje międzyludzkie. Widzę, jak ludziom puszczają już nerwy... Społeczeństwo zostało podzielone, a najgorsze jest to, że nie potrafi prowadzić ze sobą już dialogu i spokojnej rozmowy. To jednak nie wina ludzi, ale rządzących, że w ogóle do tego dopuścili. Ta sytuacja pokazuje jednak, że w trudnych chwilach potrafimy się mobilizować i nie dajemy sobie odbierać możliwości wolnego wyboru - napisała prezydent Dziedzic.
Na koniec prezydent zaapelowała o pokojowe manifestowanie swoich poglądów i wzajemny szacunek.
- Chcę to powiedzieć jasno – Kobiety, jestem z Wami! Z Wami i całymi Waszymi Rodzinami. Jestem z Was dumna! Proszę jednak wszystkich, by swoje poglądy manifestowali w sposób pokojowy – bez agresji, bez wulgaryzmów i obrażania innych, a także bez aktów wandalizmu, profanacji i zakłócania modlitwy. To nigdy nie przynosi nic dobrego, a co więcej może przynieść wiele szkód. Wiem, że niemoc i frustracja rodzą złość, nie pozwólmy jednak, by silne emocje wzięły górę nad naszym rozsądkiem. Szanujmy się nawzajem! - podsumowała Grażyna Dziedzic.