Wiadomości z Rudy Śląskiej

Szczycimy się prawie stuletnią tradycją - Barbara Orlińska, chór "Słowiczek"

  • Dodano: 2015-03-04 08:00, aktualizacja: 2015-10-01 13:56
O prowadzeniu trudnego dziś przedsięwzięcia, jakim jest chór, rozmawiamy z Barbarą Orlińską, dyrygentką chóru mieszanego "Słowiczek".
 

Proszę opowiedzieć o chórze mieszanym "Słowiczek"

Chór znajduje się w Domu Śpiewaczym „Słowiczek” na ul. Krasińskiego. Dom powstał w 1938 roku. Sam chór ma już bogatą tradycję, bo jego początki sięgają 1919 roku. W siedzibie chóru znajduje się teraz także restauracja „Violinowa gospoda”, która wraz z chórem tworzy zgrany duet.

Chór 28 lutego obchodził 96-lecie istnienia. W czerwcu organizujemy jak co roku małą imprezę rocznicową z tej okazji. Być może będzie to występ z solistami arii operowych i operetkowych. Ostatnio w naszym repertuarze było dużo ludowości i śląskości, pora więc na coś innego.

Chór rozwija się bardzo dobrze dzięki prezesowi Andrzejowi Pięcie i całemu zarządowi chóru, a pod względem muzycznym pomaga nam akompaniator chóru Teresa Pięta.

Jaki macie repertuar?

Repertuar słowiczka jest bardzo wszechstronny. Nie stronimy nawet od muzyki rozrywkowej. Kiedy byliśmy w Danii czy w Holandii, tamtejsze chóry w podstawowym repertuarze wykonywały utwory Marii Carey, Whitney Houston czy Michaela Jacksona. My też postanowiliśmy spróbować i wychodzi nam to całkiem nieźle. Sięgamy po utwory naszych polskich artystów, np. Anny Jantar.

Pani rola w chórze?

Jestem dyrygentem i zarazem śpiewaczką. Wynika to z mojego wykształcenia. Dzięki niemu mogę nie tylko dyrygować, ale i czasem zaśpiewać solo wraz z moimi wspaniałymi chórzystami. Choć to oni proszą mnie, abym zaśpiewała, nigdy nie robię tego sama (śmiech).

Wielu osobom chór kojarzy się z zespołem kościelnym.

Tak, rzeczywiście. Mało jest chórów, które działają poza kościołem. U nas jest zupełnie inaczej. To nas odróżnia. Śpiewamy czasem muzykę kościelną, choć przeważnie nasz repertuar to utwory świeckie. Chóry świeckie to przeważnie chóry zawodowe. My jesteśmy chórem amatorskim, a dodatkowo mamy swoją siedzibę. To ewenement na skalę europejską, że chórzyści własnymi rękoma wybudowali taki dom, który pełni siedzibę chóru. Dlatego tak bardzo walczymy o to, aby tę siedzibę utrzymać. Chór jest stowarzyszeniem, nie zarabia, ludzie śpiewają tutaj z pasji. Ci ludzie mają ogromną iskrę i chęci do działania. Emanuje z nich niesamowita energia, którą inne zespoły, nawet te dziecięce czy młodzieżowe chcą czerpać.

Chórzyści to wykształceni muzycy?

Mamy wielu utalentowanych chórzystów, którzy śpiewali w filharmonii w wybitnych chórach. Ale nie tylko takie osoby uczęszczają na próby. Większość osób to amatorzy, ale z wielką pasją do tego, co robią.

Jak wygląda kwestia wieku chórzystów?

Dużo osób działa w chórze już wiele lat. To osoby, które śpiewały już od dłuższego czasu, kiedy ja przyszłam do chóru, a było to 12 lat temu. Ci ludzie śpiewają do teraz, są w podeszłym wieku, a ich energia nie ustaje. Nie ma pomiędzy chórzystami podziału ze względu na wiek. Młodsi bawią się i przyjaźnią ze starszymi, nie odczuwając żadnej bariery. Przychodzą też osoby nowe, młodsze. Mamy sporo osób około 40 roku życia. Nie brakuje też młodych głosów. Chór na dużych koncertach jest wspierany przez młodzież z moich zespołów takich jak Bytomskie Ognisko Artystyczne, artystki, które przygotowuję na Akademię Muzyczną i solistki Zespołu „Piccolo” Mniejszości Niemieckiej w Bytomiu. Wszyscy się uzupełniają i dzięki temu koncerty są tak niesamowite.

Czy śpiewają tylko kobiety?

Muszę się pochwalić, że w Słowiczku śpiewa bardzo dużo mężczyzn! Mamy wiele basów, tenorów. Jest to rzadkość. Kiedy spotykamy się z innymi rudzkimi chórami, te niejednokrotnie zazdroszczą nam tylu męskich głosów.

Ile osób śpiewa w chórze?

Jest to grupa około 40 osób. Są to bardzo aktywne osoby. Niektóre, mimo wieku i chorób, mają silne głosy, dobry słuch i świetnie sobie radzą. To duża grupa jak na chór w dzisiejszych czasach.

Jak wyglądają próby?

Grupa spotyka się we wtorki, raz w tygodniu, o godz. 17:00. Na początku jest rozśpiewanie. Każdy ma swoją teczkę z nutami, z których korzysta. Jeśli nie ma, na pewno ją założymy. Później przystępujemy do utworów. Wykonujemy dosyć trudne utwory, których standardowe chóry raczej nie śpiewają, np. „Te rozkwitłe świeże drzewa” Józefa Świdra czy partie chóralne musicalu „Upiór w Operze”. Na próbie pijemy kawkę, nierzadko podjadamy ciasteczka, obchodzimy urodziny naszych śpiewaków. Po próbie wykonujemy kolejne utwory i tak do godziny 19:00. Później niektórzy chórzyści zostają sobie w restauracji, aby wspólnie poczytać różne artykuły, porozmawiać. Na próbę chóru przyjść może każdy. Na pierwszym spotkaniu przysłuchuje się, później w ciągu miesiąca musi się określić, czy pasuje mu ta opcja, a po 3 miesiącach sprawdzamy jego umiejętności pod względem np. słuchu. Potem okazuje się, czy osoba ta może dalej uczestniczyć w próbach. Zazwyczaj jednak nie przychodzą osoby, które by się nie nadawały.

Macie na koncie wiele nagród. Były Hanysy, zasłużeni dla województwa, dyplom ministra kultury.

Tak, to prawda. Wiele z tych nagród przyznano nam za całokształt działalności. Teraz, w zimie jeździliśmy głównie na koncerty regionalne. Tak naprawdę nie zależy nam na nagrodach osiąganych na konkursach. Aby zdobywać takie nagrody, trzeba ćwiczyć stale jeden repertuar, który prezentuje się na przeglądach. My nie mamy na to czasu. Tak dużo koncertujemy, że nie możemy pozwolić sobie na szlifowanie jednego zestawu utworów.

Jest Pani także aktywną i zasłużoną muzyczką poza działalnością „Słowiczka”.

Pracuję w szkole, kształcąc dzieci muzycznie, występuję z chórem Bel Canto z Szkoły Podstawowej nr 45 w Bytomiu, chórem Mniejszości Niemieckiej Piccolo z Bytomia, także ze Słowiczkiem i Żeńskim Zespołem Wokalnym z Chorzowa, koncertuję też sama. Cieszę się, że mogę się realizować zarówno w pracy z dziećmi, dorosłymi, jak i na własnej ścieżce artystycznej. To pozwala mi udzielać się charytatywnie. Organizuję, kiedy tylko mogę, koncerty charytatywne, aby w miarę możliwości swoimi umiejętnościami komuś pomóc.


W tym momencie pragnę podziękować wszystkim, którzy ze mną współpracują na scenie i osobom, które doceniły mnie i przyznały mi nagrody za moją działalność. To dla mnie bardzo ważne, bo jak na razie mam obok siebie wspaniałych ludzi, na których zawsze mogę liczyć zawodowo, a nawet i prywatnie.

Gdzie koncertujecie?

Ostatnio dużo koncertowaliśmy w miastach Śląska, dużo koncertów organizujemy także w naszej siedzibie, w domu śpiewaczym. Dzięki działalności restauracji możemy teraz urozmaicić nasze występy o ofertę gastronomiczną. Goście mogą nie tylko posłuchać naszego koncertu, ale także napić się piwka czy zjeść obiad. Mamy wielu stałych fanów, którzy chętnie wracają na występy.

Jak zmieniał się chór na przestrzeni lat?

Chór powstawał w okresie międzywojennym. Wtedy nie było radia, telewizji. Ludzie nie mieli gdzie przychodzić, co robić w wolnym czasie. Gromadzili się więc, przychodząc na zajęcia chóru. Wtedy, jeszcze w siedzibie w Czarnym Lesie, do zespołu należało około 300 osób. To na dzisiejsze czasy niesamowita liczba. Nie ma co ukrywać, że na przestrzeni lat ilość członków malała. Nie jest to jednak nic dziwnego, patrząc na liczebność chórów filharmonii, w których śpiewa dziś nieco ponad 40 osób. Nie liczba członków jest dla nas najważniejsza, a równomierność liczebna pomiędzy głosami. Dobra równowaga głosowa to klucz do sukcesu. Chór zawiesił swoją działalność w latach wojny, lecz już w 1945 roku go reaktywowano. Wynikało to jedynie z przesłanek politycznych, nigdy z braku chętnych bądź innych problemów.

Dużo podróżujecie. Jakie są najmilsze wspomnienia z wyjazdów chóru?

Nie zapomnę wyjazdu do Danii, gdzie płynęliśmy z zespołem na promie. Grupa mężczyzn zapytała nas, czy jesteśmy z Polski i gdzie płyniemy. Gdy okazało się, że jesteśmy chórem i udajemy się na koncert, współpasażerowie zechcieli, byśmy coś zaśpiewali. Doszło do tego, że nasz akompaniator złapał za akordeon, a my wszyscy wraz z innymi osobami na promie zaczęliśmy śpiewać, każdy w innym języku, przeróżne piosenki rozrywkowe. Bawiliśmy się do późnych godzin. Ogromną rolę w moim życiu odegrał także wyjazd na Białoruś, gdzie zaśpiewaliśmy dla Polaków hymn „Mazurek Dąbrowskiego”. Do dnia dzisiejszego przywołuje to łzy i dumę w sercu, że jestem Polką.

Jakie najbliższe plany ma „Słowiczek”?

Planujemy zorganizować recital w związku z rocznicą śmierci Papieża Jana Pawła II. Następnie koncert promujący operetkę i operę. Jubileusz chóru dziecięcego Bel Canto oraz Żeńskiego Zespołu Wokalnego to kolejna rzecz, którą chcemy pokazać. W tym roku wypadają bowiem rocznice 10-lecia wszystkich zespołów, które prowadzę. Miło byłoby to połączyć z występami „Słowiczka” w ich siedzibie.

Największe marzenie dla chóru?

Pojechać z chórem do Watykanu i tam zaśpiewać. To dla Polaka, chórzysty i dyrygenta chyba największe marzenie.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję.

Komentarze (3)    dodaj »

  • dino

    Restauracja w Słowiczku? to za dużo powiedziane.Chyba nie wiecie jak powinna wyglądać restauracja, bo na razie nie przypomina to nawet baru mlecznego.

  • doktor

    Zgadzam sie

  • ewa

    Pilocik, czy ciebie jest dwóch? Rozmawiamy?

Dodaj komentarz

chcę otrzymać bezpłatny newsletter portalu RudaSlaska.com.pl.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Wydawca portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Czytaj również