W pociągu TLK "Gwarek" jadącym z Katowic do Słupska doszło do dramatu. Najpierw, na wysokości Pleszewa, zmarł 75-latek, a później kolejne osoby zaczęły mdleć. Powód? Upał, duchota, niesprawna klimatyzacja, nieczynne toalety i ograniczony dostęp do wody.
Feralny pociąg wyjechał w sobotę, 15 czerwca, z Katowic o godzinie 5.41, a do Słupska miał planowo dotrzeć o godz. 14.43. Nie udało się. Złożyła się na to seria niefortunnych zdarzeń. 75-letni mężczyzna, który jechał na turnus rehabilitacyjny nie dotarł do celu. Zmarł w drodze. Wagon, w którym zmarł został zamknięty, a podróżni przenieśli się do innych wagonów. Po trzech godzinach przeorganizowany skład wiozący 300 pasażerów ruszył w dalszą drogę.
Awaria trakcji
Nie koniec na tym problemów pociągu. Nieco później skład zatrzymał się w Rogoźnie z powodu awarii trakcji. Miało to miejsce na zmodernizowanej trasie między Budzyniem a Chodzieżą. Tego dnia upał był zabójczy, klimatyzacja nie działała, toalety były nieczynne, a pasażerom brakowało wody. Nie dziwi zatem fakt, że w zaczęli tracić przytomność. Splot nieszczęśliwych wypadków doprowadził do tragedii. Pogotowie co rusz interweniowało pomagając mdlejącym pasażerom. W akcji brał udział też śmigłowiec sanitarny. Fatalne warunki atmosferyczne dały się też we znaki drużynie konduktorskiej. Przed godz. 16.00 pogotowie zabrało dwóch pracowników pociągu.
Skład połączono ostatecznie z IC Malczewski (tym razem klimatyzowany) kursującego na trasie Przemyśl Główny - Kołobrzeg, w którym zepsuła się lokomotywa. Dopiero o godz. 19.14 pociąg ruszył z Rogoźna, a do Słupska dotarł o godz. 23.45.
Woda reglamentowana
Co prawda podróżnym dostarczono ponad 1000 butelek wody, a straż pożarna zapewniła kurtyny wodne, ochładzające czekających na peronie pasażerów, ale to nie wystarczyło, aby wszyscy przetrwali niefortunną podróż w dobrym zdrowiu. Przewoźnik podkreśla, że wszyscy podróżni, którzy złożą reklamację, otrzymają zwrot ceny biletu.
A jak wygląda stan autobusów kursujących po śląskich drogach?
Podany przykład jest sytuacją ekstremalną, jednakże może też stanowić przyczynek do dyskusji nad stanem pojazdów komunikacji miejskiej ZTM, bo w nich nie zawsze panują optymalne warunki. Wojewódzki Inspektorat Ruchu Drogowego przeprowadził niedawno kontrole autobusów na kilku śląskich dworcach. Okazuje się, że w Bytomiu na jedenaście skontrolowanych pojazdów zaledwie cztery były sprawne.
- W skontrolowanych w dniu 6 czerwca 2019 r. autobusach, przewożących pasażerów na Śląsku inspektorzy stwierdzili wycieki płynów eksploatacyjnych, niesprawne hamulce i uszkodzone elementy zawieszenia. Trzy ze skontrolowanych pojazdów nie zostały dopuszczone do dalszej jazdy, kolejne cztery dopuszczono do ruchu wyłącznie na czas przejazdu do warsztatu naprawczego, zakazując jazdy z pasażerami. Zatrzymano 7 dowodów rejestracyjnych – czytamy w komunikacie wydanym przez Śląski Wojewódzki Inspektorat Transportu Drogowego.
Z kolei w Zabrzu na 25 skontrolowanych pojazdów zabrano jedynie dwa dowody rejestracyjne.
Wielu pasażerów narzeka na fatalny stan techniczny pojazdów zasilających flotę jeżdżącą pod szyldem ZTM. Brudne siedzenia, osmolone elementy metalowe, zakurzone szyby – to tylko niektóre zarzuty stawiane przez pasażerów jeżdżących komunikacją miejską. Ostatnio najczęściej można usłyszeć utyskiwanie na niesprawną klimatyzację. Choć powinno to być dziś obowiązkowe udogodnienie, w wielu autobusach czy tramwajach po prostu jej nie ma, lub nie działa. Jest to szczególnie uciążliwe, gdy temperatury osiągają 30 stopni.
- Bywają też przypadki, kiedy autobus teoretycznie jest klimatyzowany, ale pomimo skwaru, klimatyzacja albo nie działa, albo jest nie jest włączona. W pojeździe panuje upał, pot leje się z pasażerów strumieniami, a okna nie można otworzyć, bo niby działa klimatyzacja - informuje Marta Mazur, jedna z naszych Czytelniczek, która zdradza, że najczęściej kursuje autobusem linii 146 oraz 820.