Wiadomości z Rudy Śląskiej

„Graffiti i Street Art są wandalizmem i sztuką jednocześnie” – rozmowa z Frankiem Myszą

  • Dodano: 2024-09-25 13:45, aktualizacja: 2024-09-25 20:08

Z pewnością każdy z was przejeżdżając przez miasto, dostrzegł choć jedno wesołe, kolorowe graffiti z myszą w roli głównej. To dzieło Franka Myszy – pana Łukasza, streetartowca pochodzącego z Rudy Śląskiej. Mieliśmy okazję zadać mu kilka pytań związanych z jego artystyczną działalnością!

Franek Mysza został powołany do życia w 2005 roku – od tego czasu zarówno na terenie naszego województwa, kraju, a także poza jego granicami zaczęły pojawiać się graffiti przestawiające wesołą i barwną mysz. Prace pana Łukasza, tworzącego pod pseudonimem Franek Mysza, zdobią budynki użytkowe, garaże, mury, a także samochody! Dzięki poniższej rozmowie macie okazję poznać go bliżej!

M.Ś.: Jak narodziła się w Panu pasja do graffiti? Kiedy to się zaczęło?

F. Mysza: Od dziecka uwielbiałem malować, zaczynałem w szkolnych zeszytach na tylnych stronach, chyba jak każdy początkujący artysta. Pierwszy raz zobaczyłem coś w stylu graffiti w 1995 roku, gdy kolega przyniósł do szkoły kasetę Liroya — na okładce były "dziwnie" powyginane litery w tytule albumu, który nazywał się po prostu "LIROY ALBOOM". Zacząłem to przerysowywać i to chyba był faktycznie początek miłości do graffiti, chociaż sprayami zacząłem malować dopiero 2 lata później, czyli w 1997 roku. 

M.Ś.: Stał się Pan najbardziej znanym artystą ulicznym na Śląsku, za sprawą słynnej już Myszy. Gdzie możemy podziwiać Pańskie prace? Czy "Myszę" możemy zobaczyć poza granicami naszego kraju?

F. Mysza: Dziękuję za te słowa, miło to słyszeć jednak uważam, że jest wielu artystów bardziej znanych ode mnie. W każdym razie na pewno postać Franka Myszy, którą wymyśliłem w 2005 roku, jest bardzo charakterystyczna i rozpoznawalna w wielu zakątkach kraju i nie tylko. Przez prawie 20 lat, odkąd ją maluję, powstały tysiące mniejszych lub większych murali z myszami. 

Najbardziej egzotyczna wyprawa Franka odbyła się do Kairu, gdzie malowałem przy Wielkich Piramidach lub w "Mieście Umarłych" - zapraszam na Youtube, gdzie można zobaczyć relację i reportaż z tej podróży. 

M.Ś.:  Graffiti budzi wiele kontrowersji — jedni je kochają, inni — nienawidzą. Wielu kojarzy się z wandalizmem. Spotkał się Pan kiedyś z nieprzychylnymi komentarzami? Jakie jest Pana zdanie na ten temat?

F. Mysza: Graffiti i Street Art są wandalizmem i sztuką jednocześnie. Głównie chodzi o odpowiedzialność człowieka, który ma farbę w ręce. Można bardziej lub mniej balansować na krawędzi wandalizmu i sztuki, ale zawsze będzie to powiązane ze sobą, bo o to chodzi w tej kulturze. Nie możemy wrzucać wszystkich do jednego wora. Moją dewizą jest zawsze "poprawianie" krajobrazu poprzez wyszukiwanie zniszczonych ścian czy garaży i nadawanie im nowego życia. Uwielbiam zmieniać brzydkie rzeczy w ładne i kolorowe.

Franek Mysza

fot. Daniel Sulewski

M.Ś.:  Jak malować legalnie? Czy zdarzyło się, że został Pan jakoś upomniany czy zatrzymany przez stróży prawa?

F. Mysza: Aby malować legalnie trzeba mieć pozwolenie od właściciela nieruchomości. Czasami warto zapytać, zanim coś się pomaluje, bo konsekwencje zniszczenia mienia są dość surowe. Jeżeli przekraczają określoną wartość z wykroczenia, możemy zostać przestępcami i spędzić na koszt podatnika 48 godzin w darmowym hotelu, czego nikomu nie polecam! Oczywiście to dopiero początek problemów, ponieważ musimy zapłacić za wyrządzone szkody.  

M.Ś.: Czy każdy może zgłosić się do Franka Myszy z prośbą o wykonanie graffiti na ścianie, czy samochodzie?

F. Mysza: Oczywiście, że tak, mam masę wiadomości z całej Polski. Wystarczy być trochę cierpliwym, a każdemu odpiszę. Kontaktować się ze mną należy w wiadomościach prywatnych na TT/ IG czy FB. Od niedawna maluję samochody, które stały się fenomenem w mediach społecznościowych, stąd kolejka oczekujących ciągle się wydłuża! 

M.Ś.: Czy ma Pan jakieś rady dla początkujących, którzy chcieliby rozwijać się w tej dziedzinie?

F. Mysza: Przede wszystkim bądźcie konsekwentni i dużo trenujcie. Szkicujcie, malujcie — dobra technika rozwija się latami. Nie można się poddać po tygodniu ani po paru miesiącach. Swój styl i rozpoznawalność osiąga się latami ciężkiej pracy. Niekoniecznie graffiti musi być powiązanie z szukaniem adrenaliny. Można zacząć legalnie malować np. na swoim garażu za pozwoleniem rodziców, lub zapytać sąsiada i ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć oraz słuchać głosu serca.

Bardzo dziękuję za rozmowę!


W naszej galerii znajdziecie zaledwie garstkę prac Franka Myszy — bieżącą działalność artysty możecie śledzić na jego Facebooku!

Komentarze (4)    dodaj »

  • RSA

    Dosyć kontrowersyje jest to, że oficjalny portal p r o m u j e tego typu akcje - w mojej ocenie jednak bliżej temu hobby do wandalizmu niż do sztuki. Śmieszna jest ta Mysza jak wystawia mordę tu i uwdzie, ale żeby nazywać to poprawieniem krajobrazu to już lekka przesada. Jakieś stare, odrapane garaże to jeszcze rozumiem.... ale malowanie po różnego rodzaju obiektach technicznych znajdujących się na łące, polu, przy lesie itp. to raczej nie koresponduje z krajobrazem. Jak ktoś chce poruszać się takim "wytatuowanym" samochodem to jego sprawa. Z mojej strony szacun za umiejętności.

  • Rudolf

    Ja na garażu sprajem napisałem sąsiadowi, że jest H-em przez samo H.

  • Marek

    Promowanie wandalizmu to już lekka przesada !!!!!!!!

  • mietlorz

    Dobrze godo, dejcie mu flaszka!

Dodaj komentarz

chcę otrzymać bezpłatny newsletter portalu RudaSlaska.com.pl.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Wydawca portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Czytaj również