Niedawno pisaliśmy o pękających ścianach kamienicy przy ulicy Ściegiennego 3 – okazuje się jednak, że nie jest to jedyny budynek w dzielnicy Wirek, któremu grozi zawalenie. Lokatorzy budynku przy ulicy Dąbrowskiego 19 również codziennie drżą o swoje życie. Budynek stale się przechyla – tynk spada „jak śnieg” a dach przecieka. Dotychczas nikt nie uczynił nic, aby poprawić los przerażonych lokatorów.
Dramat mieszkańców
Problemy mieszkańców kamienicy rozpoczęły się 4 lata temu. Na ścianach zaczęły pojawiać się pęknięcia, a budynek z tygodnia na tydzień coraz bardziej się przechyla. Według pomiarów dokonanych przez jednego z lokatorów, przechył jego mieszkania wynosi aż 66 centymetrów. Mieszkańcy skarżą się na problemy z błędnikiem – podkreślają, że w takich warunkach nie da się normalnie funkcjonować. Dodatkowy problem stanowi zarywający się dach i wszechobecna wilgoć, przez którą ze ścian i sufitu odpada tynk. Wilgoć jest również powodem powstawania grzyba.
8-letniej dziewczynce odłamek tynku spadł na głowę – pozostało po tym rozcięcie. Spółdzielnia dalej twierdzi, że jest okej – mówi Mateusz Duda, mieszkaniec kamienicy.
Kto za tym stoi?
Za budynek odpowiada Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Mieszkaniowej w Rudzie Śląskiej. Pomimo wielu próśb mieszkańców, nie uczyniono nic, aby poprawić ich sytuację życiową. Zapadający się dach nakazano zakryć papą, aby nie przeciekał. W opłakanym stanie są również piwnica i strych. Prawdopodobną przyczyną złego stanu budynku są szkody górnicze – odpowiada więc za nie przedsiębiorca górniczy. Od 2 lat toczy się z nim postępowanie ugodowe. Odpowiedzialność za stan budynku przerzucają między sobą miasto i spółdzielnia. Mieszkańcy składali wiele pism w sprawie nieprawidłowości pojawiających się w budynku – do dziś nie otrzymali na nie żadnej odpowiedzi. Urzędnicy twierdzą, że dłuższy czas rozpatrywania próśb jest spowodowany pandemią koronawirusa.
Na początku marca byłem na spotkaniu z panem wiceprezydentem Pierończykiem. Stwierdził, że sprawa zostanie załatwiona przez komisję mieszkaniową, która miała odbyć się pod koniec marca. Oczywiście została przełożona na kwiecień... Ostatecznie okazało się, że komisja została zlikwidowana. Sam pan wiceprezydent również się o tym dowiedział – żali się Mateusz Duda, mieszkaniec kamienicy.
Władze miasta twierdzą, że szkody pojawiające się w budynku są na bieżąco usuwane. Lokatorzy nie dostrzegają rzeczonych napraw – na co dzień widzą tynk na klatce schodowej, który stale odpada z sufitu.
Decyzja inspektoratu
Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego orzekł, że mieszkanie w budynku nie zagraża życiu, z czym lokatorzy owej kamienicy nie mogą się zgodzić. Sytuacja jest bardziej skomplikowana – jeden z mieszkańców otrzymał pismo od inspektoratu o wydanej decyzji, datowane na 21 kwietnia. Inspektor odwiedził jednak budynek dzień później, 22 kwietnia. Budzi to ogromne wątpliwości w przerażonych lokatorach.
Przedstawiciele górnictwa wykonywali w naszej kamienicy pomiary. Wszystko wskazuje na to, że normy zostały przekroczone, ponieważ nikt nie chce z nami rozmawiać. Zwróciłem się do kopalni – powiedziano mi, że w normalnej sytuacji udzielono by mi informacji, jednak sprawa ma już taki rozgłos, że nic nie mogą mi powiedzieć – skarży się pan Mateusz.
Co dalej?
Małżeństwo Dudów włożyło w remont swojego mieszkania 50 tysięcy złotych. Przez pierwsze lata wszystko było w porządku, jednak sytuacja zmieniła się diametralnie. Lokatorzy zainwestowali w swoje mieszkania duże pieniądze, a obecnie stale obserwują, jak ich ciężka praca i kapitał idą na marnę. Jakiej pomocy oczekują?
Boję się o swoje bezpieczeństwo, swojego syna, swojej rodziny! Oczekujemy od miasta nowego mieszkania. Prezydent ma taką możliwość ale cały czas ucieka od tematu. – mówi przerażony sytuacją mężczyzna.