Krzysztof Mejer rozpoczął poniedziałkowy poranek od rozmowy z Marcinem Zasadą w programie Rozmowa Dnia na antenie Radia Piekary. Głównym tematem dyskusji były oczywiście wczorajsze wybory.
Dlaczego Pierończyk, a nie Mejer?
Właśnie to pytanie padło z ust Marcina Zasady na początku rozmowy w Radiu Piekary. Krzysztof Mejer odpowiedział spokojnie, że takie pytanie powinno się zadać przede wszystkim mieszkańcom.
-Trudno powiedzieć, trudno być tutaj sędzia we własnej sprawie. Myślę, ze trzeba to zadanie zostawić politologom, którzy będą analizować tą kampanię wyborczą. Ona była pod wieloma względami inna od tych, do których się przyzwyczailiśmy. Cieszę się, że miałem okazję brać w niej udział, bo to jest zawsze niesamowite doświadczenie i przy okazji mogłem poznać wielu fantastycznych ludzi mieszkających w Rudzie Śląskiej - mówił Krzysztof Mejer.
Redaktor Zasada stwierdził także, że gdyby Mejer nie kandydował, Michał Pierończyk wygrałby wybory bez konieczności organizowania II tury.
-Gdybym nie wystartował, Michał być może faktycznie wygrałby w I turze, ale te wybory mogłyby się potoczyć zupełnie inaczej.
Bardzo niska frekwencja
W rozmowie pojawił się również temat okropnie niskiej frekwencji, sięgającej 25%.
-Te wybory od początku za bardzo mieszkańców Rudy Śląskiej nie obchodziły. Frekwencja w I turze też nie była imponująca. Myślę, że to było do przewidzenia, że tak będzie.
Mejer uznaje, że kadencję zmarłej Grażyny Dziedzic powinni dokończyć wiceprezydenci. Fakt, że wybory były organizowane przedterminowo, z pewnością miał ogromny wpływ na frekwencję.
- Mówiłem o tym wielokrotnie, że trzeba zmienić prawo w zakresie wójta, burmistrza i prezydenta. To doświadczenie rudzkie powinno dać do myślenia wielu osobom w kraju, że trzeba by jednak zmienić ustawę o wyborze wójta, prezydenta i burmistrza. Trzeba by było wprowadzić zasadę, że w przypadku wygaśnięcia mandatu prezydenta w wyniku jego śmierci, kadencję powinni dokończyć zastępcy tego prezydenta.
Tłumaczy również, że nie można zmusić mieszkańców do pójścia na wybory. Nie wyklucza, że żaden z kandydatów na prezydenta miasta nie zdołał zachęcić mieszkańców do wzięcia udziału w głosowaniu.
- To jest fatalny wynik, ale takie są uroki demokracji. Mieszkańcy mają prawo decydować. Wielu uznało, że po prostu nie pójdzie, być może wielu nie wiedziało, że są te wybory, a być może dla wielu innych nie ma to znaczenia. Musimy to uszanować, to jest demokracja.
Cena za konsekwencję
Krzysztof Mejer wspomina także o Marku Wesołym, pośle PiS, który startował w I turze wyborów. Jego wyborcy mogli być kluczem Mejera do wygranej, jednak jego antypisowska natura zwyciężyła. Podkreśla, że wiele razy starł się z Wesołym podczas debat przez I turą.
- Zapłaciłem cenę za to, że tak atakowałem PiS, ponieważ wyborcy Marka Wesołego w II turze na pewno nie poparli mojej kandydatury, tylko poparli Michała. To jest cena, którą płacę za moją konsekwentną postawę – twierdzi.
Zapytany o to, czy przyjąłby poparcie Wesołego, odpowiada szczerze, że wszystko zależy od warunków takiego poparcia.
Trudna kadencja
Marcin Zasada zapytał Mejera o przewidywania dotyczące krótkiej kadencji Pierończyka na stanowisku prezydenta.
-Ta krótka kadencja to będzie trudny czas dla Rudy Śląskiej, wszystkich samorządów w Polsce. Wiemy, jaka jest sytuacja - kryzys energetyczny, wysoka inflacja - to wszystko powoduje, że samorządy będą miały ogromny problem, żeby przetrwać.
Zasada podkreśla, że kadencja Pierończyka może być spokojna dzięki większości w radzie miasta, której Mejer nie miał.
-To prawda, Michał ma dobrą pozycję startową. Zastanawiam się, ile ta stworzona przez niego koalicja przetrwa, o ile przetrwa. Ale życzę mu jak najlepiej. Trzeba z godnością przyjąć decyzję mieszkańców.
Czy Mejer wystartuje w kolejnych wyborach?
Jak wiemy, kolejne wybory odbędą się za rok bądź 1,5 roku. Redaktor Zasada zastanawiał się, czy Krzysztof Mejer myślał już o rozwoju swojej politycznej kariery i wystartowaniu w kolejnych wyborach.
- Uczciwie mówię, że nie. Cały czas skupiałem się na kampanii – przyznaje Mejer.
Dodaje, iż chce sobie teraz poszukać nowego zajęcia, gdyż – rzecz jasna – musi za coś żyć. Gdy sytuacja się ustabilizuje i wyborcze emocje opadną, wówczas zacznie snuć kolejne plany.
Całą rozmowę z Krzysztofem Mejerem możecie obejrzeć poniżej!