Wulgarne napisy i malunki, uszkodzenia na elementach drewnianych, zjeżdżalnia ochlapana farbą olejną, wyłamana furtka i urwane klamki, brak zamka, wyrwane stopnie oraz elementy ławek, wgniecenie przęseł ogrodzenia, napisy i wulgarne rysunki na tablicy zewnętrznej - tak wygląda nowy plac zabaw przy ulicy 1 Maja, który w grudniu został oddany do użytkowania. Wandalom wystarczyły trzy miesiące, a uszkodzeń nie brakuje również na ścieżce ekstremalnej biegnącej przez hałdę.
Zrewitalizowana hałda na Wirku została oddana do użytku pod koniec ubiegłego roku - inwestycja kosztowała 4,5 miliona złotych, ale stanowi obecnie jeden z przyjemniejszych terenów rekreacyjnych Rudy Śląskiej.
Zobacz także: Hałda po rewitalizacji pełna atrakcji
Władze Rudy Śląskiej apelują o czujność i zapobieganie dewastacji
Niestety, po niespełna trzech miesiącach w zasadzie pewne elementy już trzeba wymienić lub wyremontować.
To jest nasza wspólna własność. Inwestycja ledwo co zrobiona, wizytówka Rudy Śląskiej, a już zniszczenia tak ogromne, że brakuje pieniędzy, żeby je usunąć. Prosimy was, żebyście uczulali wszystkich swoich najbliższych, żebyście zwracali uwagę tym osobom, które to niszczą, że to jest nasze wspólne mienie. To naprawdę boli, bo robimy piękne inwestycje, które niestety są błyskawicznie przez wandali niszczone - nikt na to nie reaguje, a głosy pojawiają się wtedy, kiedy jest na to za późno, kiedy sprawców nie ma. Wtedy jest oczekiwanie, żeby władze miasta to usunęły - tego się tak szybko nie da zrobić - mówił podczas spotkania władz miasta z mieszkańcami Krzysztof Mejer, wiceprezydent Rudy Śląskiej.
Problem wandali w mieście oczywiście nie dotyczy tylko tego placu zabaw i tej inwestycji - jest to niestety problem powszechny. Nowe elewacje budynków czasami nie wytrzymują tygodnia, żeby za chwilę nie pojawiły się tam napisy i rysunki. Problem polega na tym, że takich wandali trudno przyłapać na gorącym uczynku, bo policja i straż miejsca nie może przecież stać na każdym rogu. Powszechny monitoring również nie jest rozwiązaniem - śledzące nas na każdym kroku kamery może i pomogłyby znaleźć sprawców, ale z drugiej strony, ale mocno ograniczyłyby naszą prywatność, poza tym jest to rozwiązanie bardzo kosztowne.
W takich przypadkach to mieszkańcy sami muszą czuwać nad dobrem, które mają pod swoimi oknami, ale to też przecież łatwo powiedzieć. Trudno oczekiwać, aby ktoś złapał takiego wandala za rękę i zaprowadził na komisariat policji, niemniej szybki kontakt z dzielnicowym lub strażą miejską na pewno nie zaszkodzą, zawsze też można takim delikwentom zrobić zdjęcie - chociażby z daleka.
Na znajdującej się poniżej galerii jest ponad 20 zdjęć, ale trzeba podkreślić, że to tylko wybrana część fotografii - zniszczeń jest niestety o wiele, wiele więcej.