Żywioł strawił cały ich dorobek i oszczędności, które włożyli w stworzenie swojego miejsca na ziemi. Nie zamierzają się jednak poddać i chcą odbudować swój dom. Rodzina z Bielszowic prosi o pomoc.
Nic nie zapowiadało tej tragedii
W piątek - 4 października - rano w domu państwa Woźniakowskich doszło do pożaru. Wszystko zaczęło się od bio kominka, od którego zajęła się ściana. Do czasu przyjazdu straży pożarnej ogień próbowali gasić całą rodziną, wraz z sąsiadami i policją. Wiedząc, że z żywiołem nie wygrają, ratowali wszystko, co się da.
- Do końca życia zapamiętam widok moich dzieci, trzymających swoje zwierzęta na rękach, patrzących ze łzami w oczach, jak płonie ich dom. Dom, który był zawsze pełen ludzi i szczęścia, straciliśmy zaledwie w 7 minut. Tyle wystarczyło, aby pożar zniszczył wszystko, na co pracowaliśmy przez całe życie - piszą państwo Woźniakowscy, których dom niemalże doszczętnie spłonął w pożarze, do którego doszło w piątek rano przy ul. Grottgera w Bielszowicach.
Potrzebna pomoc
Częściowo uratowały się dwa pomieszczenia, jednak i one wymagają gruntownego remontu. Pozostała część domu wraz z wyposażaniem została doszczętnie zniszczona.
- Zostaliśmy bez dachu nad głową. Ubezpieczenie niestety tylko częściowo pokryje koszty, jakie nas czekają. Potrzebujemy środków na odbudowę domu i zapewnienie córkom spokojnej przyszłości. Jedyną szansą jesteście Wy, nasi wspaniali aniołowie, bez których to wszystko się nie uda - apelują państwo Woźniakowscy.
Rodzinę można wesprzeć na portalu zrzutka.pl.