W Katowicach od kilku dni trwają burzliwe rozmowy dotyczące przyszłości górnictwa pomiędzy związkami zawodowymi a przedstawicielami rządu. Jak donosi Dziennik Zachodni, ze wtorkowych rozmów nieoczekiwanie wyproszono dwójkę parlamentarzystów PiS z Rudy Śląskiej: senator Dorotę Tobiszowską i posła Marka Wesołego.
Akcja protestacyjna w Polskiej Grupie Górniczej
W poniedziałek, 22 września, rozpoczęła się akcja protestacyjna w Polskiej Grupie Górniczej. Związkowcy czekali z jej startem, mając nadzieję, że do rozmów o sytuacji w górnictwie bezpośrednio włączy się premier Mateusz Morawiecki. Tak się jednak nie stało. Po rannej zmianie górnicy kopalni Bielszowice rozpoczęli protest podziemny. Później dołączyli do nich górnicy z innych kopalni. Obecnie pod ziemią protestuje już prawie 400 górników. Najwięcej – 185 górników bierze udział w akcji w kopalni Halemba.
We wtorek w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim w Katowicach rozpoczęły się rozmowy liderów Międzyzwiązkowego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego z rządową delegacją. W skład tej delegacji wchodzą pełnomocnik rządu ds.transformacji spółek energetycznych i górnictwa węgla kamiennego, wiceminister aktywów państwowych - Artur Soboń, pełnomocnik rządu ds.polityki surowcowej, sekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu - Piotr Dziadzio oraz szef Gabinetu Politycznego Prezesa Rady Ministrów - Krzysztof Kubów.
Jak poinformował Dziennik Zachodni, ze wtorkowego spotkania nieoczekiwanie wyproszono dwójkę parlamentarzystów PiS z Rudy Śląskiej: senator Dorotę Tobiszowską i posła Marka Wesołego.
- Zostaliśmy poproszeni o wyjście. Jeśli nasza obecność miałaby zaburzyć wypracowanie dobrych rozwiązań, których oczekują górnicy pod ziemią, to przecież nie będziemy się o to bić – mówił Wesoły dla Dziennika Zachodniego.
Dorota Tobiszowska poinformowała, że z rozmów wyproszono ich co prawda na wniosek gości z Warszawy, ale związki się na to zgodziły.
- Byłam obecna na wszystkich dotychczasowych spotkaniach w sprawie górnictwa, bo tak rozumiem swoją rolę, senatora wybranego z miasta, któremu grozi zamknięcie kopalni – mówiła Dorota Tobiszowska cytowana przez "DZ". - Po ludzku było mi przykro. Ale politycznie nie rozumiem ani jednych, ani drugich, oczywiście bardziej związkowców, którzy do tej pory narzekali, że nie mają wsparcia parlamentarzystów, gdy waży się przyszłość górnictwa. I teraz wolą dogadywać się po swojemu? - pyta Tobiszowska. - Zastanawia mnie, dlaczego jedni i drudzy nie chcieli naszej obecności, jeśli w tej sprawie wszystko powinno być jawne. Skoro nas wyproszono, to znaczy, że ktoś coś knuje.
Senator martwiła się, że związkowcy "zaakceptują odprawy i wcześniejsze emerytury", mimo że - jej zdaniem - jest to rozwiązanie tylko na chwilę i nie poskutkuje w dłuższej perspektywie. Z kolei związkowcy wskazują, że przedstawicielom rządu zależało na - jak podaje "DZ" - "informacyjnym uszczelnieniu spotkania. Chodziło o to, by ewentualne propozycje czy ustalenia, zwłaszcza na wstępnym etapie, nie wyciekły do mediów przed ich oficjalnym przedstawieniem.
Związkowo-rządowe negocjacje
O tym, ile węgla mają wydobywać w kolejnych latach polskie kopalnie, rozmawiają w Katowicach obecnie dwa zespoły robocze. Decyzja o kontynuowaniu związkowo-rządowych negocjacji w formie zespołów roboczych zapadła podczas zakończonej w nocy ze środy na czwartek kolejnej tury rozmów. Ustalono, że transformacja polskiego górnictwa ma odbywać się na wzór tej przeprowadzonej w Niemczech, czyli przez wiele lat. Strony spierają się jeszcze, czy graniczną dla górnictwa i energetyki węglowej datą ma być 2060 rok - jak chcą związkowcy, czy rok 2050, jak proponuje strona rządowa.
Dzisiaj o 17.00 strony ponownie spotkają się podczas rozmów plenarnych w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim w Katowicach, by zapoznać się z efektami prac zespołów i prowadzić dalsze negocjacje.