Do tej pory zawsze pomagała innym, organizowała rozmaite akcje społeczne i charytatywne, inicjowała wiele cennych projektów realizowanych w Rudzie Śląskiej, a dziś sama potrzebuje wsparcia. Elżbieta Żurek, bo o niej mowa, zmaga się z chłoniakiem. Aby wygrać walkę o zdrowie i życie konieczna jest niezwykle droga terapia. Pomóżmy!
Elżbieta Żurek: społeczniczka potrzebuje pomocy!
Elżbieta Żurek to pełna pasji rudzianka, mężatka i matka trzech synów. Na co dzień uczy informatyki w I Liceum Ogólnokształcącym im. Adama Mickiewicza w Rudzie Śląskiej, a po godzinach działa jako społecznik. Jej zaangażowanie w pomoc innym zostało docenione, a ona sama otrzymała tytuł Anioła Wolontariatu.
Cios przyszedł w marcu minionego roku
Niedawno, bo w marcu 2020 roku zauważyła nasilającą się chrypkę, a także wyczuwalne zgrubienia na szyi. Po przeprowadzeniu serii badań okazało się, że to chłoniak.
- Dla każdego ta chwila to jak nagły i niespodziewany cios. Szok, niedowierzanie, gonitwa myśli i życie przewrócone do góry nogami. Pytanie ile mi tego życia zostało? W kwietniu rozpoczęła się pierwsza seria chemii i nadzieja, że uda mi się wygrać tę walkę. Wierzyłam z całych sił z moimi najbliższymi, że ta wiara i cudowni lekarze z Kliniki w Gliwicach przywrócą mi zdrowie. Nie pozwalałam, żeby choroba odebrała mi normalne życie. Nadal uczyłam moich uczniów, angażowałam się w pomoc innym, bo to moja pasja – pisze pani Elżbieta na stronie internetowej zbiórki.
Początkowo terapia była skuteczna
Kolejne badanie przeprowadzono we wrześniu. Wykazało, że rak zniknął.
- Znowu mogłam planować życie z rodziną, nowe przedsięwzięcia w szkole i dla lokalnej społeczności. Niestety szczęście było bardzo krótkie. W marcu 2021 nastąpił nawrót. Przeszłam drugą serię chemii, która miała przygotować mnie do autoprzeszczepu szpiku, lecz tym razem nie udało się całkowicie usunąć raka – wyjaśnia Elżbieta Żurek.
Konieczne było wprowadzenie trzeciej serii chemii. Lekarze orzekli także, że jedyną szansą jest specjalistyczna terapia Car T-cell, która co prawda jest prowadzona w Narodowym Instytucie Onkologii w Gliwicach, jednakże nie jest refundowana w Polsce.
- Jej koszt to gigantyczna kwota! Przepłakałam w szpitalu cały dzień i pogodziłam się z myślą, że nie stać mojej rodziny na tę terapię i mój czas się kończy. Wieczorem zadzwoniłam do męża, żeby przekazać mu tę wiadomość. Bez chwili zastanowienia, powiedział, że nie podda się. Będzie z synami robił wszystko, żeby zebrać tę kwotę. Ale sami, nawet ze wsparciem naszych przyjaciół i znajomych tego nie zrobimy. Dlatego prosimy każdego, do kogo dotrze ta prośba o wsparcie zbiórki datkiem. To ogromna kwota więc każda złotówka więcej i każda przekazana innym informacja zwiększa moje szanse na wyzdrowienie. Zdaję sobie sprawę, że takich próśb jest tak wiele, że trudno pomóc wszystkim. Wierzę jednak w ludzką dobroć i w to, że dacie mi Państwo szansę na życie – apeluje społeczniczka.
Ruszyła internetowa zbiórka. Każdy może pomóc!
Zbiórkę można wesprzeć TU!