Z powodu epidemii koronowirusa festiwal PolskaEire w Rudzie Śląskiej odbył się w tym roku, w świecie wirtualnym! Pomimo zmiany formy, tegoroczna odsłona festiwalu cieszyła się sporym zainteresowaniem publiczności. O festiwalu, Rudzkim Stowarzyszeniu Przyjaciół Irlandii "Czarna Koniczyna" oraz planach na przyszłość rozmawiamy z Wojciechem Kostką - dyrektorem Festiwalu PolskaEire w Rudzie Śląskiej.
Czy mógłby Pan opowiedzieć o początkach festiwalu? Skąd wziął się pomysł na jego organizację?
Festiwal PolskaEire powstał w 2015 r. z inicjatywy Ambasady RP w Dublinie. Do tej pory odbyło się już jego pięć edycji na Zielonej Wyspie, a jego celem jest zacieśnianie przyjaźni polsko-irlandzkiej. Wraz z żoną byliśmy zaangażowani w ten festiwal od samego początku, a w roku 2017 postanowiliśmy go przenieść do naszego rodzinnego miasta, czyli Rudy Śląskiej. Pomysł spodobał się władzom samorządowym, a w organizację festiwalu włączyło się wielu młodych wolontariuszy, którzy szybko stali się podporą i kołem zamachowym całego festiwalu. Kolejne edycje festiwalu odbywały się już głównie dzięki ich zaangażowaniu oraz przychylności rudzkich instytucji kultury.
Dlaczego tegoroczny festiwal był wyjątkowy?
Tegoroczny festiwal odbywał się tak jak i całe nasze życie, w cieniu pandemii koronawirusa. Jeszcze w październiku 2019 r. cieszyliśmy się z podpisania porozumienia o współpracy w zakresie rozwijania festiwalu z miastem oraz jego instytucjami kultury, a już w marcu oglądaliśmy, jak kolejne miejskie instytucje zawieszają swoją działalność, a konkursy grantowe zostają anulowane. W efekcie stanęliśmy przed bardzo trudną decyzją o kontynuacji festiwalowej tradycji w formie wirtualnej bądź też odwołania jego tegorocznej edycji.
Wiele festiwali zostało odwołanych. Dlaczego zdecydowaliście się zorganizować festiwal w formie wirtualnej?
Jak już wspominałem, nasz festiwal to nie tylko zwykłe wydarzenie kulturalne organizowane przez opłacanych pracowników, ale oddolna inicjatywa tworzona przez młodych lokalnych wolontariuszy. Doszliśmy wspólnie do wniosku, że nie poddamy się i zaoferujemy lokalnej społeczność, chociażby namiastkę festiwalu, aby w ten sposób, chociaż na chwilę oderwać się od trosk okresu pandemii. Nie ukrywam, że było to potrzebne także nam. Tak zwaną "kropkę nad i" postawiła reakcja artystów, muzyków, prelegentów i rudzkich filatelistów (od lat związanych z festiwalem), którzy na nasze zapytanie o chęć zorganizowania festiwalu w formie wirtualnej i bez gratyfikacji finansowej, jak jeden mąż odpowiedzieli pozytywnie! Do tego doszło pozytywne wsparcie z Wydziału Komunikacji Społecznej i Promocji Miasta. W efekcie nie mieliśmy już wyjścia. Kolejne miesiące upłynęły nam na dopinaniu festiwalowego programu oraz testowaniu platformy do streamowania festiwalowych atrakcji.
Czy tegoroczna edycja festiwalu cieszyła się dużym zainteresowaniem?
Bardzo obawialiśmy się, czy edycja wirtualna zainteresuje naszą dotychczasową publiczność. Nasze obawy okazały się jednak płonne. O ile całkowita ilość osób, do których dotarły nasze festiwalowe posty, spadła o ponad połowę w porównaniu z rokiem 2019, czyli do nieco ponad 220 tys. osób, o tyle ilość osób oglądających nasze atrakcje w internecie na żywo przez trzy festiwalowe dni wyniosła ponad 14 tysięcy, a więc wielokrotnie przewyższając naszą widownię z lat poprzednich! Można powiedzieć, że staliśmy się imprezą masową.
Czy Festiwal PolskaEire w Rudzie Śląskiej to już tradycja?
Cztery lata to wiele i zarazem niewiele. Chcemy wierzyć, że te coroczne spotkania z Irlandią w Rudzie Śląskiej to już taka mała tradycja. Co roku na festiwalu przewijają się znajome twarze, ale jednocześnie wzrasta ilość osób zaglądających do nas spoza miasta. To wszystko cieszy i pozwala zakładać, że wytworzyła się już taka mała tradycja wspólnej zabawy, która może stać się dobrym fundamentem dalszego rozwijania Festiwalu PolskaÉire w Rudzie Śląskiej w kolejnych latach.
7 września ruszyło głosowanie nad Budżetem Obywatelskim 2021 w Rudzie Śląskiej. Jak wiemy, festiwal został zgłoszony, jako jeden z projektów. Dlaczego podjęliście taką decyzję?
Cóż, zapał wolontariuszy to wielka rzecz, ale bez pieniędzy festiwalu rozwijać się nie da. Poza pierwszą edycją festiwalu nie mogliśmy liczyć na finansowe wsparcie miasta. Wynikało to po części z nikłych środków, jakie miasto przeznacza, z różnych powodów, na szeroko pojętą kulturę, a po części z uzasadnionego oczekiwania ze strony miasta, że sami znajdziemy sponsorów lub też środki zewnętrzne, skoro miasto wspiera nas w postaci nierzeczowej poprzez użyczanie terenu i zasobów jego instytucji kultury. W taki sposób udało nam się zorganizować kolejne dwie edycje. Niestety, potem przyszedł rok 2020, instytucje kultury po prostu zamknęły swoje drzwi, a sponsorzy swoje portfele obawiając się skutków pandemii dla ich biznesów.
Udało nam się zorganizować tegoroczną edycję festiwalu dzięki zapałowi wolontariuszy i ludziom dobrej woli, ale jednocześnie uznaliśmy, że tak dalej już dłużej nie pociągniemy. Jeżeli w mieście ma funkcjonować festiwal z ambicjami wykraczającymi poza zapraszanie gwiazdek naszej sceny muzycznej, to musi mieć on solidniejsze fundamenty finansowe. Budżet obywatelski jest szansą na ziszczenie tego marzenia. Jest to też dla nas wielki sprawdzian, który nam pokaże, czy rudzianie życzą sobie, aby taki festiwal funkcjonował i nadal się rozwijał. Mamy szczerą nadzieję, że odpowiedź z ich strony będzie pozytywna.
Czego możemy życzyć Panu i całemu Rudzkiemu Stowarzyszeniu Przyjaciół Irlandii "Czarna Koniczyna"?
Jeszcze wielu niezapomnianych festiwalowych uniesień przeżywanych razem z rudzką publicznością, bo przecież nigdzie indziej Irlandia nie trefio się tak dobrze ze Ślonskiem, jak w Rudzie!